Zawsze w takich chwilach przypomina mi się historia z polskiego filmu. O tym jak mąż dowiedział się, że go żona zdradza. Oszalała na punkcie kochanka. Zabrała go na wakacje do jakiegoś afrykańskiego kraju. I już pierwszego dnia pobytu, spotkała ich niemiła przygoda. W hotelu ktoś włamał się do ich pokoju i ukradł im wszystkie rzeczy, oprócz: szczoteczek do zębów i aparatu fotograficznego. Zakochana para nie widziała w tym nic dziwnego. Kobieta miała karty kredytowe, więc kupili nowe ubrania. Miło spędzali czas, jeździli na safari, robili zdjęcia o zachodzie słońca, patrzyli na siebie zakochanym wzrokiem. Postanowili, że po powrocie do Polski zamieszkają razem. Kobieta wystąpi o rozwód i potem się pobiorą. Powrócili opaleni, szczęśliwi i jeszcze bardziej zakochani. Dopiero po jakimś czasie kobieta przypomniała sobie, że nie wywołała filmu z tej bajkowej wycieczki. Okazało się, że jest tam kilka zdjęć, które nie oni robili, tylko trzej miejscowi Murzyni, którzy włamali się do nich pierwszego dnia. Na tych zdjęciach, ci Murzyni wsadzali sobie ich szczoteczki do zębów w dupę. A oni potem, przez cały miesiąc, tymi szczoteczkami myli zęby.
Niestety ich miłość nie przetrwała tej próby. Kobieta nadal kochała tego człowieka, ale nie mogła się przemóc żeby go pocałować. Cały czas miała przed oczami tych trzech Murzynów, z jego szczoteczką do zębów w dupie...
Jak zobaczyłem szczoteczkę na początku, pomyślałem, że będzie używał gówna o różnych kolorach (np po zatruciu bywa zielone, po buraczkach, czerwone... wiadomo, co nie?). A on używa farby do malowania i maluje.
Rozumiecie? Maluje.
Artysty pieprzone.
Jak ktoś nie wie (jest na tyle ograniczony, że nie może sobie wyobrazić na czym polega malowanie obrazu za pomocą szczoteczki), polecam obejrzeć całość. W innym wypadku filmik sprowadza się do dwóch ostatnich sekund, w celu zaobserwowania efektu pracy.