Burmistrz miasta w Meksyku bierze ślub z krokodylem . Zwyczaj ten jest praktykowany w południowym regionie Oaxaca, a wszystko nie z miłości, a w słusznym celu. Wierzy się w tamtym rejonie Meksyku że ślub ten da lokalnej społeczności błogosławieństwa takie jak wzrost plonów , deszcz , pokój i harmonię. Krokodylica symbolizuje miejscowa księżniczkę z lojalnego folkloru. Wesele odbywa się w ratuszu
Jeśli ten zwyczaj jakkolwiek przyczynia się do ochrony fauny (krokodyle muszą być, aby je można było później poślubiać) to bardzo fajnie. I tak, też mnie ciekawi ta noc poślubna.
Coś mi się skojarzyło - była jakaś taka akcja w Afryce (kiedyś, gdzieś), że trzech czy czterech kolesi stwierdziło, iż wyr*chanie pani krokodyl zrobi im lepiej niż taczka viagry. Po części mieli rację, problemy z seksem zniknęły jak ręką odjął - zwierzątko nie wykazało entuzjazmu i było uprzejme zagryźć bezczelnych napaleńców.
W porównaniu z tym, co zrobiły te inżyniery, wzięcie symbolicznego ślubu z krokodylem, żeby pola obrodziły, czy coś podobnego, wydaje się całkiem spoko pomysłem, takim podejściem na wesoło.