k***a jesteś totalny kretynem i widać, że nie znasz programu, który chce wprowadzić Korwin. W zasadzie on mówi nawet odwrotnie, jeżeli nie będziesz pracował zdechniesz z głodu. Czyżbyś był j***nym nierobem i bał się pracy? Bardzo bym chciał wiedzieć jaką partie ty proponujesz? Zapewne nawet nie głosujesz, ale szczekasz najwięcej w internecie.
Twoje zdanie nie pokrywa się z prawdą. W Hiszpanii był boom budowlany (gdy boom się skończył, gospodarka się posypała... Teraz podobno można kupić w Hiszpanii 4 bloki z domem i winnicą za około milion euro...) i gówniarze w wieku koło 16 - 20 lat, masowo zaczęli rzucać szkoły, by zarabiać 2000 euro miesięcznie na budowie.
Gdyby u nas 60% byłoby za homo związkami, a 30 % zdecydowanie przeciw, te 30% by protestowało. Nie widzę w tym nic dziwnego. A jeśli chodzi o tę drugą sprawę... Nie słyszałem nigdy o tym, spróbuję czegoś się o tym dowiedzieć.
Rozwiń myśl, bo, tak prawdę mówiąc, nie wiem o co ci chodzi.
W 91 pkb per capita Polski wg parytetu siły nabywczej wynosiło 4,5k usd. Teraz to już 20. Nie mówmy więc, że Polska to PRL z nową naklejką.
70% interesów Polski, to handel z krajami strefy euro. Polscy przedsiębiorcy tracą miliardy (może przesadzam, może setki milionów) na przewalutowaniu pieniędzy. Poza tym, euro jest walutą silniejszą, niż złoty i chociażby z tego powodu winniśmy euro przyjąć. Oczywiście wpierw, to znaczy przed przyjęciem euro, winniśmy poczekać na ustabilizowanie polskiej waluty. Już nawet Korwin (z którym się zgadzam w niektórych kwestiach; ja jednak nie jestem arbitrem prawdy, tak jak, zdaje się, i on nim nie jest) postuluje o to, by przywrócić pierwotną ideę UE, jako europejskiego sojuszu gospodarczego.
Na uczelniach wyższych uczy się zwykle zdań bezwzględnie dowodliwych. Ale nie wiem jak jest z ekonomicznymi. Słyszałem tylko tyle, że podobno kto skończy SGH, ma pewną dobrze płatną pracę. Nie wiem ile w tym wszystkim prawdy. Ta kwestia ekonomii marksistowskiej... W sumie ciekawy problem. Ja jednak nie potrafię odpowiedzieć ci na to pytanie.
Co do tego bezrobocia w Hiszpani to w sumie brzmi bardzo prawdopodobnie. Bo z tego wynika, że to jest bardzo podobny kryzys do tego w Irlandii. Tylko w Irlandii umieli sobie jakoś lepiej poradzić.
Co do tych ustaw to chodziło mi o to, że te ustawy w Polsce są zawsze tak konstruowane, żeby nic się nie zmieniło tak na prawdę. W sensie zobaczmy na służbę zdrowia. A to kasy chorych, a to znowu jednak centralny system finansowania. A tak na prawdę co to daje? Jak są lekarze pozatrudniani na 5 etatów, których nikt nigdy na dyrzuże nie widział. Czytałem nawet o takich przypadkach, że jeden lekarz pracował 32 godziny na dobe, bo był na 4 dyżurach dziennie i to w różnych szpitalach, czasem jednocześnie. Albo jest sprzęt za miliardy, który nie może pracować bo nie ma pieniędzy dla mnie chore. Dodatkowo nie będę wspominał, że dużo lekarzy traktuje pacjentów czasem gorzej jak bydło... Choć to akurat moim zdaniem się coraz bardziej zmienia na lepsze. O edukacji nie będę nawet wspominał, jak to można dostawać 5k brutto samej pensji za dobre układy z dyrektorką...
Co do Polski=PRL. To trochę źle się wyraziłem. Chodziło mi o to, że w Polsce te struktury to niechlubne dziedzictwo PRLu. Wspomniany system edukacji, ZUS, KRUS (to jest dla mnie kompletnie nie zrozumiałe jak to ma być sprawiedliwość społeczna jak "biedny" rolnik 200ha'ego latyfundium płaci 250zł kwartalnie i ma takie same świadczenia co sprzątaczka zarabiająca 1000zł brutto, której się nikt nie pyta czy chce płacić czy nie, a rolnik ma wybór.). Przykłady można mnożyć. Dopóki ludzie sami nie zrozumieją, że cfaniakowaniem sami sobie szkodzą to się raczej nic nie zmieni. Wracając na chwilę do tych ustaw. Zobacz jak one są robione. Pełno furteczek, skomplikowane itd. Dzisiaj, żeby cokolwiek zrozumieć, to trzeba być chyba prawnikiem z wieloletnim starzem w danym rodzaju prawa... Moim zdaniem wszyscy by zyskali na prostym i przejżystym prawu. (Prócz spekulantów itd)
Co do tej wspólnej waluty to nie wiem czy to jest tak prosto. W sensie nie twierdzę, że nie tracą pieniędzy na przewalutowywaniu, ale czy to nie będzie skórka za wyprawkę.
Co do tej dobrej pracy po SGH to chyba dalej prawda. Z tego co słyszałem to wcześniej się nazywało jakoś SGPIS czy coś takiego i ponoć w poprzenim systemie było raczej słabo oceniane. Dopiero po transformacji okazało się, że absolwenci są jednostkami prawie boskimi, jak można sądzić jakie wtedy oferowano warunki pracy (służbowe duże mieszkania, służbowe samochody, służbowe komórki. Jednak moim zdaniem czas sporo rzeczy zweryfikował.