18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Sergiusz Piasecki – James Bond przy nim to przedszkolak

nanook • 2013-05-23, 09:33
Dlaczego chcę napisać coś o Piaseckim ?

Bo wiele osób w ogóle o nim nie słyszało a jest on autorem „Kochanka Wielkiej Niedźwiedzicy”, bez wątpienia jednej z najwybitniejszych książek w literaturze polskiej. Długo zakazanej w Polsce !

Nie było w historii Polski takiego kozaka jak Piasecki ! James Bond nie sięgał jemu do pięt . Taki Bond mógłby mu jedynie prać skarpetki !
Wódka ,kobiety ,broń, szpiegostwo , honor , przemyt, świat przestępczy .. i jeszcze raz wódka ! To jest właśnie Piasecki !
"Król granicy i bóg nocy, który się stoczył do poziomu literata polskiego"
„Żyliśmy jak królowie. Wódkę piliśmy szklankami. Kochały nas ładne dziewczyny. Chodziliśmy po złotym dnie. Płaciliśmy złotem, srebrem i dolarami. Płaciliśmy za wszystko: za wódkę i za muzykę. Za miłość płaciliśmy miłością, nienawiścią za nienawiść. Lubiłem swych kolegów, bo nigdy mnie nie zawodzili. Byli to prości, niewykształceni ludzie. Lecz czasem byli tak wspaniali, że stawałem zdumiony”

Taka książka jak „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy” powinna być lekturą obowiązkową w szkołach .

Polecam również przeczytać trylogię złodziejską .
„W świecie złodziejskim jak i w świecie więziennym nie można polityką zdobyć stanowiska i respektu. Tam każdy członek zajmuje takie miejsce, jakie mu się należy według jego zalet duchowych. W świecie ludzi uczciwych brudna szmata i nędzarz duchowy szwindlem i podłością może zdobyć władzę nad ludźmi i autorytet. W świecie podziemnym jest to niemożliwe.”

Dla tych co nie potrafią czytać : /watch?v=6JSF7rEEtnc



Sergiusz Piasecki (ur. 1 kwietnia 1901 (sam podawał rok 1899) w
Lachowiczach koło Baranowicz, zm. 12 września 1964 w Londynie)

Biografia

Był nieślubnym dzieckiem zubożałego i zrusyfikowanego szlachcica
Michała Piaseckiego i białoruskiej wieśniaczki Kławdii Kułakowicz. W
dzieciństwie wychowywała go konkubina ojca Filomena Gruszewska, która
maltretowała go fizycznie i psychicznie; ojciec niewiele się nim
interesował.

Jako kilkunastoletni chłopak trafił do więzienia z powodu bójki w
szkole. Uciekł z niego i trafił do Moskwy, gdzie był świadkiem
wydarzeń rewolucyjnych i śmierci swoich przyjaciół. Nabrał wtedy
odrazy do ideologii bolszewików. W trakcie rewolucji przyjechał do
Mińska, gdzie związał się z lokalnym światem przestępczym.

Po odejściu z armii Sergiusz Piasecki był człowiekiem bez żadnych
perspektyw. Nie miał żadnego wykształcenia, a majątek ojca pozostał za
granicą. Tułał się po Wileńszczyźnie imając się najróżniejszych
zajęć, by wymienić tylko szulerkę, fałszowanie czeków czy
uczestnictwo w produkcji pornografii

Piasecki postanowił nawiązać współpracę z II Oddziałem Sztabu
Generalnego, czyli polskim wywiadem. Dobra znajomość realiów Kresów
oraz języka rosyjskiego wraz z lokalnymi dialektami uczyniły z niego
świetnego wywiadowcę. W pracy po obu stronach granicy przydawała mu się
też szaleńcza odwaga i spryt nabyty wśród mińskich złodziei. Za
granicą obsługiwał wiele placówek wywiadowczych, powierzano mu
przekazywanie pieniędzy na działalność agentów na Wschodzie. Jednak
sam wywiad płacił mało i Piasecki zajął się przemytem przynoszącym
dużo większe dochody. Bywało, że w ciągu miesiąca granicę
przekraczał 30 razy (oczywiście nielegalnie). Sam podawał, że tylko w
ciągu lata 1925 roku przeszedł ponad 8 tysięcy kilometrów. Za ucieczkę
z pułapki zastawionej przez OGPU i uratowanie kolegi, awansował do
stopnia podporucznika. Utrzymywał kontakty z sowieckimi oficerami i
często, aby ich pozyskać używał kokainy. Zarabiał też na przemycie
narkotyków. Wpadł w narkomanię i został zwolniony z wywiadu.
Przyczyniły się do tego również konflikty z przełożonymi i
awanturnicze wyczyny nielicujące z oficerskim stopniem.

Ponownie stał się człowiekiem bez zajęcia. Próbował bez powodzenia
wstąpić do Legii Cudzoziemskiej. Będąc pod wpływem narkotyków napadł
pod Grodnem z rewolwerem na dwóch żydowskich kupców. Później wraz z
kolegą napadł na pasażerów kolejki wąskotorowej. Policja dzięki
denuncjacji kochanki jego wspólnika, aresztowała ich w Wilnie, a sąd
skazał (w 1926 r.) na karę śmierci - na Wileńszczyźnie sądziły
wówczas sądy doraźne (stąd wymiar kary). Awanturników uratowała
wywiadowcza przeszłość Piaseckiego - prezydent zamienił wyrok na 15 lat
więzienia.

Początkowo karę odbywał w Lidzie, później trafił do najsroższego
więzienia II Rzeczypospolitej - na Łysej Górze. Był niepokornym
więźniem i często zamykano go w izolatce; ogółem spędził w niej 2
lata. Zapadł na gruźlicę. W więzieniu czytał Biblię i tygodnik
"Wiadomości Literackie". Dopiero wtedy nauczył się literackiego języka
polskiego. Przełomem w jego życiu był moment, kiedy zauważył
ogłoszenie o konkursie literackim co spowodowało, że zaczął spisywać
swoje dotychczasowe przygody na pograniczu. Pisał w niewielkim brulionie,
który zapełniał wielokrotnie z braku miejsca pisząc poziomo i
następnie pionowo. Pierwsze dwie książki dotyczące wywiadu zatrzymała
cenzura więzienna. Dopiero trzecia - Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy -
mogła wydostać się ze Świętego Krzyża. Zdobyła ona olbrzymią
popularność i została przetłumaczona na wiele języków obcych. O
uwolnienie Piaseckiego zaczął zabiegać cały panteon polskich pisarzy z
Melchiorem Wańkowiczem na czele. W 1937 prezydent Ignacy Mościcki
ułaskawił pisarza.


Po wybuchu II wojny światowej do Piaseckiego z prośbą o współpracę
zgłosił się wileński oddział Związku Walki Zbrojnej. Zaproponowano mu
dowodzenie plutonem egzekucyjnym wykonującym wyroki śmierci wydane przez
podziemny sąd. Zgodził się na współpracę, jednak odmówił
wygłoszenia przysięgi tłumacząc się swoim indywidualizmem.
Wiele jego akcji było niezwykle brawurowych. Najsłynniejszą jego akcją było przeprowadzone osobiście 13 czerwca 1943 włamanie do ochranianego przez Gestapo urzędu. Udało mu się wynieść dokumenty obciążające Zygmunta Andruszkiewicza, wileńskiego działacza Armii Krajowej, którego Niemcy schwytali kilka dni wcześniej. Wśród wykradzionych papierów znajdowało się też archiwum dokumentujące zbrodnię katyńską sporządzone przez Józefa Mackiewicza.
Za wyczyn ten Piaseckiego uhonorowano Brązowym Krzyżem Zasługi z
Mieczami. Poza tym Piasecki wykonał 16 marca 1943 wyrok na Czesławie
Ancerewiczu, redaktorze gadzinowego "Gońca Codziennego".

Później jeszcze raz uratował życie Józefowi Mackiewiczowi odmawiając
wykonania na nim wyroku śmierci. Po wojnie wyrok ten został uchylony i
okazało się, że był wydany bezpodstawnie.

Po wyzwoleniu Kresów Wschodnich Piasecki przez rok przebywał w Polsce
ukrywając się przed Urzędem Bezpieczeństwa, który szukał go po
liście, w którym bardzo krytycznie opisał sytuację w jakiej znalazła
się Polska po 1945 roku. W 1946 wraz ze złożoną z polskich żołnierzy
w ubraniach cywilnych obsadą konwoju UNRRA wyjechał przez Cieszyn do
Włoch gdzie utrzymywał się z prac fizycznych. Próbował też z mizernym
skutkiem uzyskać tantiemy z wydanych za granicą swoich książek. Znowu
pomógł mu Melchior Wańkowicz, który poprosił gen. Andersa by przyjęto
Piaseckiego do II Korpusu, dzięki czemu wraz z wojskiem dostał się do
Anglii. Na emigracji dużo pisał, m.in. odtworzył swoje więzienne
książki zatrzymane przez cenzurę. Zajmował się też publicystyką
polityczną. Był bezkompromisowym wrogiem ustroju komunistycznego i jego
współpracowników. Dał temu wyraz m.in. krytycznie oceniając Czesława
Miłosza w pamflecie Były poputczik Miłosz. Tekst ten rozpętał burzę
na łamach paryskiej Kultury. Niejednokrotnie surowo oceniał łagodną
wobec ZSRR politykę państw Zachodu. W Wielkiej Brytanii żył w niezwykle
skromnych warunkach. Zmarł na raka w 1964.


Postu nie wrzuciłem do Dokumentów i Historii bo tam mało kto zagląda a sława i chwała Piaseckiemu się należą !!

totek93

2013-05-23, 09:43
Świetny autor, książki czyta się bardzo przyjemnie. Piwo !

nanook

2013-05-23, 09:47
Sergiusz Piasecki - Autodenuncjacja
Na rozkaz mego wydawcy musiałem natychmiast posłusznie i z uszanowaniem
napisać ten życiorys. Ponieważ mam chroniczną niechęć do wydawców i
krokodyli - różnią się tylko ilością, czystością i gatunkiem
zębów, lecz nie apetytem - to napiszę to tak, aby nie miał dużego
pożytku. Zresztą jestem taki materialista, że nawet mrugać darmo mi
się nie chce. Stop.

Urodziłem się dość dawno. Jak to się działo, nie pamiętam, więc
blagować nie będę. A do żadnych dokumentów - po opanowaniu przeze mnie
praktycznego i artystycznego sposobu podrabiania ich - nie mam zaufania.
Możliwym jest, że to się stało 1 czerwca 1899 roku (istotnie 1901). Tak
przynajmniej twierdzili sędziowie i prokuratorzy, roztrząsając
niedyskretnie moje zalety i wady na dość licznych rozprawach sądowych,
czym robili mi wielką przykrość, bo jestem bardzo skromny i nie lubię
się reklamować. Jeśli to tak, to obecnie mam lat 48, wyglądam na 38,
czuję się na 28, a zachowuję się, jakbym miał 8. Stop.

Uczyłem się bardzo źle. Raczej wcale się nie uczyłem. Sprawowałem
się jeszcze gorzej. Tatuś zawsze twierdził, że skończę źle. A
ponieważ tatusie i stare ciocie nie mogą nie mieć racji, to się stało
tak, jak przepowiadali: zro­biłem się pisarzem. A to prawdopodobnie jest
nieuleczalne. Morał stąd taki: nie zwracałem w szkole uwagi na książki
- teraz za karę muszę sam je pisać. Jedynie to mnie ratuje przed
potępieniem dawnych kolegów, że robię to z chęci zysku. Stop.

Charakter mam ogromnie zmienny. Niechętnie i ze wstydem do tej wady się
przyznaję. Na przykład: w dzieciństwie nie lubiłem bardzo wódki i
dziew­czynek. Wódka była dla mnie niesmaczna, a dziewczynki irytowały
mnie od­rębną budową - jak koty, psy. Potem zasmakowałem i w tym, i w
owym, cho­ciaż oba te specjały sprawiały mi nieraz wiele kłopotów.
Stop.

Tatuś mój miał bardzo dziwny fach: wysyłał cudze listy i telegramy -
jako naczelnik urzędu pocztowego. Było to ogromnie nudne zajęcie i ja
jako dobry synek - aby zrównoważyć to - robiłem różne awantury. Gdy
były szczególnie interesujące, władze sądowe i policyjne wsadzały
mnie do więzienia i tam mog­łem o nic się nie troszcząc wypoczywać.
Ta zabawa tak bardzo się podobała sędziom, że w 1926 roku wsadzili mnie
do więzienia na 15 lat. Uważałem to za nadmierną wspaniałomyślność
i kilkakrotnie próbowałem skromnie się uchy­lić od tego i zwolnić
więzienie od ciężaru utrzymywania mnie. Wreszcie przesłano mnie dla
urozmaicenia do szczególnie interesującego więzienia na Świę­tym
Krzyżu, które stoi na szczycie Łysej Góry i pławi się w chmurach.
Tam, aby jeszcze więcej dokuczyć sobie, napisałem powieść, która nie
wiadomo dlaczego miała ogromne powodzenie, tak że została
przetłumaczona na wiele języków. Tego było już za wiele i 2 sierpnia
1937 roku naczelnik więzienia kazał mi iść precz, chociaż - gdybym
powieści nie napisał - mógłbym mieszkać tam beztrosko jeszcze 4 lata.
Stało się to po 11 latach pobytu tam, gdy już do wszystkiego się
przyzwyczaiłem. Dla orientacji podam, że najtrudniej od­być w
więzieniu tylko pierwsze 10 lat. Musiałem opuścić więzienie i znowu
troszczyć się o swoje utrzymanie. Stop.

Moje poglądy polityczne były kiedyś następujące: bić białych póki
nie poczerwienieją a czerwonych póki nie zbieleją. Lecz się okazało,
że czerwo­ni byli zawsze czarni, a biali - różowi. Więc uważam, że
trzeba czerwonych wybielić. Robiłem to zawsze dość gorliwie, bo nie
znoszę czyjejś blagi... wy­starczy mi moja. Stop.

Umiem wiele pożytecznych rzeczy: żonglować, chodzić na rękach, ruszać
uszami, językiem do nosa dostawać - z czego jestem strasznie dumny. Z
mniej interesujących: szpiegować, uprawiać przemytnictwo i wiele innych,
których nie chcę z wrodzonej skromności wspominać. Nie robię teraz
tego, bo władze sądowe w stosunku do mnie wykazały brak poczucia humoru.
Za karę pozbawiłem je dobrego klienta. Dawniej interesowali się moją
osobą: policja, wywiadowcy, sędziowie, prokuratorzy, strażnicy
graniczni. A teraz tylko wydawcy i reportery. Wydawcy są po to, żeby
strzyc autora i czytelnika. Robią to bezkarnie - jeśli nie czytają tego,
co wydają. A reportery są po to, aby [za]dawać niemądre pytania. Jeden,
na przykład, spytał mnie w czasie wywiadu: „Co by pan zrobił, gdyby
pana zostawiono na noc w banku, gdzie by była otwarta ogniotrwała szafa
pełna pieniędzy?". Obejrzałem go uważnie odrzekłem zupełnie
poważnie: „Całą noc bym nie spał i pilnowałbym, aby pan nie dostał
się do banku". Stop.

Powieści piszę z odrazą do tej nudnej procedury. Nie przeczytałem
jesz­cze żadnej z nich - przez lenistwo. Krytycy zgodnie nazywają moje
książki „niemoralnymi". Dlatego uważam, że książki moje mogą
czytać nie krytycy, a ludzie o mocnych fundamentach moralnych albo nie
mający żadnych. Li­stów pisać też nie lubię... z wyjątkiem
„miłosnych". Te piszę pod kalkę: w dziesięciu egzemplarzach, a potem
- w miarę potrzeby - stawiam daty i adresuję. Więc biografowie po mej
śmierci nie będą mieli dużej pociechy z mego piśmiennictwa
„sercowego". Stop.

Jestem Polak, to znaczy: obywatel państwa, które od wieków walczyło o
wolność wielu narodów i dlatego przez wieki było darte, sprzedawane,
zdra­dzane i niszczone. Teraz jest pod władzą państwa, które już
Lenin nazwał „więzieniem ludów", a które się stara i obecnie, aby
mury tego więzienia ob­jęły cały świat. Stop.

Teraz mieszkam wmieście, w którym żyje na kupie tyle ludzi, ile w:
Li­twie, Łotwie, Estonii, Finlandii i Norwegii razem. Dlatego jest tu
ciasno i nudno. Miasto to nazywa się London. Zamieszkują je: Anglicy,
policjanci i ja. Anglicy prawdopodobnie mówią po angielsku, bo wcale ich
nie rozumiem i podejrzewam, że i oni siebie nie rozumieją. Na przykład z
jednym z nich „rozmawiałem" dwie godziny, posługując się jedynie tymi
- znanymi mi - wyrazami: tak... nie... i oh! Tego mu wystarczyło. Działo
się to co prawda w „domu publicznym" - proszę się nie uśmiechać: w
mowie potocznej to BAR. Zamieniliśmy na pożegnanie uściski rąk - co
Anglicy robią wyjątkowo - i adresy. Za dwa dni otrzymałem list, który
stwierdzał, że jestem ogromnie miłym kompanem i że opowiadam bardzo
ciekawe „story". Uważam to za największy komplement, jaki kiedykolwiek
otrzymałem. Policja zamiast kon­kurować lub współpracować ze
złodziejami i zatruwać życie obywatelom - jak to się dzieje gdzie
indziej - opiekuje się nimi, chroni dzieci od wypadków i bardzo
grzecznie, dokładnie i chętnie informuje tych, którzy o to proszą. A
ja... piszę powieści, wzbogacam wydawców i czekam: kiedy diabeł -
obojętnie jakiego koloru - wydusi nareszcie bolszewików, aby móc
wrócić do Polski, którą kocham ponad wszystko. Stop.

Powieści moich wydano sześć. Jedną z życia zawodowych przemytników.
Dwie z życia zawodowych szpiegów. Trzy z życia zawodowych złodziei.
Napiszę jeszcze dużo. Zakończę cyklem: „Krwawe Dzieje Zawodowych
Wy­dawców". Stop! Stop! Stop!

Do widzenia, Czytelnicy: szczegóły w książkach!

Do widzenia, Wydawco: rozkaz wykonałem!

17 lipca 1947 Londyn

Sergiusz Piasecki

grzess777a

2013-05-23, 09:53
Interesujące. Jak będę miał czas to zagłębie się w lekturę.

remi1982

2013-05-23, 10:13
Zimne piwko. W końcu ciekawy i godny uwagi temat. Tym bardziej, że pierwszy raz słyszę o Piaseckim.

pakicito

2013-05-23, 10:26
James Bond nie ginął, bo tak miał w scenariuszu

proztyzywot

2013-05-23, 10:39
Zapiski oficera Armii Czerwonej (od 17 września 1939 roku)[1] – powieść Sergiusza Piaseckiego wydana po raz pierwszy w 1957 w Londynie nakładem wydawnictwa GRYF. Satyra ta opisuje pobyt oficera Armii Czerwonej Michaiła Zubowa w okupowanej przez Sowietów, a później Niemców Wileńszczyźnie widziany jego własnymi oczami.
Pisanie powieści trwało od maja 1946. Książka odtworzona została przez autora z pamięci oraz notatek. O jej napisaniu Piasecki myślał już w 1940

nanook

2013-05-23, 10:49
Mam całą bibliografię Piaseckiego wraz z biografiami pisanymi przez Demela , Polechońskiego , Ewę Tomaszewicz .
Jedyne książki oprócz biografii Zappy na mojej półce .

Pater patriae

2013-05-23, 11:14
I za to uwielbiam sadola, nie dość, że większość filmików które przejdą przez poczekalnie warto obejrzeć i nie traci się czasu na jakiś syf, nie dość, że czasem dobrze wejść na harda i odświeżyć sobie świadomość, że życie to nie bajka i nie należy wkładać łap gdzie nie trzeba, to jeszcze trafiają się od czasu do czasu materiały "z pogranicza", które albo dadzą do myślenia, albo czytania ;].

Ze swojej strony polecam Powieści Piastowskie Bunscha i np. Orły Imperium Scarrowa.

nanook

2013-05-23, 11:57
Dla zainteresowanych . Jego książki można kupić na alledrogo za kilka złoty ..

mazin

2013-05-23, 12:32
Dodać należy - do świetnego, naprawdę, tematu - że lekturę Piaseckiego zacząć należy od Zapisków oficera Armii Czerwonej - szczególnie polecam zwolennikom Millera, Palikota i sprawiedliwości społecznej. Drugą w kolejności jest Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy - czyta się to z niedowierzaniem i wypiekami na pryszczatej albo pomarszczonej twarzy, niezależnie od wieku, statusu społecznego, przekonań, stosunku do kościoła i związków partnerskich. POLECAM!!!

nanook

2013-05-23, 13:46
@up
A ja się nie zgodzę i na pierwszym miejscu zawsze będzie Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy .... Bo jest na faktach o młodości , dzielności , szaleństwie , bohaterstwie , dz**kach , wódce i bijatykach ...
Po tej książce można pokochać czytanie !

Po przeniesieniu wątku do działu Historia i Dokument ... temat umarł ... Brawo !

McSzczery

2013-05-24, 17:11
Jeśli to tak, to obecnie mam lat 48, wyglądam na 38,
czuję się na 28, a zachowuję się, jakbym miał 8. Stop.
Przypomniało mi to pewien cytat z Wiedźmina :) Czyżby Sapkowski brał z tego bohatera inspirację?

nanook

2013-05-24, 19:01
@up
Nie wiem :( nie znam twórczości Sapkowskiego ...

Pan_Generał

2013-09-21, 16:22


Istnieją życiorysy, które czyta się lepiej niż najprzedniejsze książki klasyków literatury. Notki encyklopedyczne, które mają więcej zwrotów akcji niż wszystkie pozycje z TOP 20 Empiku razem wzięte. Krótkie teksty biograficzne, które chciałoby się obejrzeć na srebrnym ekranie, wysłuchać z ust ich bohatera przy ognisku lub w knajpie przy szklance czegoś mocniejszego, albo chociaż przeczytać jako pełnoprawną powieść przygodową. Najlepsze historie pisze samo życie? Banał, banał, banał. Ale jaki celny i jak często będący jedynym rozsądnym komentarzem…


Zawsze mnie to w pewien sposób bawiło. Pisarz gimnastykuje się miesiącami, dopieszcza każde zdanie, dobiera epitety, planuje fabułę, tworzy plany, kreuje mocne charaktery, buduje sieć relacji między poszczególnymi, zmyślonymi postaciami. A potem wpada jakiś pismak, który w kilku zdaniach masakruje większość epickich historii jednym króciutkim tekstem odkurzającym zapomnianego bohatera sprzed lat.

Wiele razy pytałem sam siebie – czemu nie ma jeszcze superprodukcji o Pileckim, czemu nie ma komiksów, czemu nie ma gier komputerowych, w których żołnierz byłby rzucany po frontach całej II Wojny Światowej, w międzyczasie samemu pakując się w sam środek obozowego piekła. Przecież zeszłoby na pniu, szybciej niż kolejny porucznik Collins, albo inny kapitan Sullivan przemierzający post-apokaliptyczne pustynie. Ale dzisiaj nie o Pileckim. Dzisiaj o perełce, którą przypomniał portal kresy.pl, która oryginalnie pojawiła się na polskieradio.pl, a wreszcie którą rozpromował poczciwy wykop.pl.

Kolejny z bohaterów, których losy były tak poplątane, że aż… niemożliwe. Którzy żyli tak, jakby ich CV zapisywał pieprznięty, aczkolwiek ogromnie utalentowany pisarz-kokainista. O właśnie, kokaina. Wiecie, że Sergiusz Piasecki szmuglował ją dla sowieckich oficerów Gosudarstwiennoje Politiczieskoje Uprawlenije, czyli rosyjskiej policji politycznej z okresu międzywojnia? Jakby to powiedział Paweł Zarzeczny – nie wiecie, gimbusy, bo wy w ogóle nic nie wiecie.

No dobra, ja też jeszcze dwie godziny temu bym nie skojarzył, a Piasecki kojarzył mi się z kumplem z osiedla, tym facetem od Rewińskiego z „Ale plama” i jakimś dziennikarzem, którego strasznie wszyscy obśmiewają na Twitterze. A, no i z Piaskiem, którego znał Fred. Tymczasem okazuje się, że to dość popularne nazwisko nosił as polskiego wywiadu, poczytny pisarz, antykomunista i kokainista w jednej osobie – Sergiusz. Sergiusz Piasecki. Ach, Sergiusz Piasecki, okej. Dopiero za drugim razem sobie przypomniałem to nazwisko, obiły mi się o uszy nazwy jego książek, może nawet kojarzę postać, ale kokaina? As wywiadu?

Właściwie powinienem tutaj przekopiować to, co przeczytałem na wyżej wymienionych portalach, byłoby więcej, niż ciekawie. Od czego tu zacząć? Może w kolejności od najbardziej imponujących wyczynów, chronologia jest nudna.

Najbardziej modny dziś, wczoraj, zawsze – antykomunizm. Sam tytuł publicystycznej notki na kresy.pl dobrze opisuje postać Piaseckiego. „Komunistów bił, gdzie chciał i jak chciał”. Od dziecka był skłonny do bójek i tułaczki, uciekł z domu i trafił do Moskwy (jak piszą na kresy.pl – „po wielu przygodach”), gdzie akurat komunizm był „at its best”.

Z opowieści różnych ludzi wnioskuję, że kto widział komunizm na własne oczy – nie w książce, nie we wspomnieniach z dzieciństwa, nie w telewizji, nie w Internecie – ten stawał się z miejsca antykomunistą. Piasecki pooglądał to i owo, pogadał z tym i z tamtym, ale przede wszystkim doświadczył na własnej skórze Moskwy zarządzanej przez czerwoną zarazę.

Od tej pory – nie da się tego ująć inaczej – napie**alał.

Bił k***y i złodziei, dokładnie tak, jak zakładał inny wielki Polak. Walczył o niepodległość Białorusi, był w polskiej Dywizji Litewsko-Białoruskiej, uczestniczył w obronie Warszawy podczas wojny 1920 roku. W międzyczasie – jak to wielcy ludzie – zajmował się drobnymi przekrętami, między innymi „pożyczaniem bez deklaracji oddania” (bezduszne kresy.pl opisują to jako „związał się ze środowiskiem miejscowych złodziei”) oraz „szulerką, produkcją pornograficznych zdjęć, fałszowaniem czeków i dokumentów”. Jakoś trzeba sobie było po demobilizacji radzić.

Wróćmy na moment do początków historii, bo te akurat dokładnie opisał sam Piasecki w książce „Drogą pod ściankę” (cytat za wikicytatami):

Wprost ze szkoły, w jasnym gimnazjalnym palcie i granatowej czapce z palmami, dostałem się do więzienia. Sprawa nie była pospolita. Zrobiłem zbrojny zamach na inspektora gimnazjum i gospodarza klasy. Miałem rację, choć to nie usprawiedliwia mej reakcji. Wkrótce dokonałem fantastycznie głupiej – i dlatego się udała – ucieczki z więzienia i skoczyłem w wir awanturniczego życia i rewolucji.

Co dalej? Wreszcie patriotyczne uniesienie, czyli współpraca z II Oddziałem Sztabu Generalnego, polskim wywiadem, którego obiektem zainteresowania pozostawali bystrzy goście z dużą wiedza o Kresach, Rosji i bolszewizmie. Piasecki spełniał wszystkie warunki, więc szybko stał się jednym z najlepszych agentów. Żył mocno – tak jak złodzieje z którymi bujał się w Mińsku, gdy pisał że „imponowało mu mocne życie”. Mocno rzadko znaczy uczciwie. Na boczku – albo nie do końca na boczku – szmuglował kokainę dla wspomnianych oficerów rosyjskich, a i sam nie stronił od strzałów w nos.

Znów kresy.pl: „Niestety skromna pensja zmusiła go do zajęcia się przemytem między innymi kokainy dla sowieckich oficerów GPU. Był to również sposób na pozyskiwanie informacji. Wkrótce sam uzależnił się od narkotyku, co nie pozostało bez wpływu na jego zachowanie. Coraz częściej wywoływał burdy i awantury. Ostatecznie został wydalony ze służby.”

Zaraz „niestety”. Wierny służbista nie stałby się nigdy cenionym pisarzem, którego wspominki rozpieprzają całą scenę literacką, nawet jeśli ich autor polskiego uczył się w więzieniu. Ach, bo wypadałoby dodać – Piasecki po wszystkich przygodach z służbą w polskim wywiadzie kontynuował mocne życie m.in. napadając na kupców. W końcu trafił do paczki, gdzie raczej nie próżnował. Nauczył się polskiego (do tej pory operował różnymi gwarami, slangami oraz rosyjskim) oraz zaczął pisać. Jak już zaczął, machnął kilka dzieł, za którymi już zacząłem się rozglądać po bibliotekach. Miał o czym pisać – nawet za kratami zdarzało mu się stanąć na czele więziennego buntu, albo uczestniczyć w innej awanturze. Przelanie na papier swoich przemyśleń okazało się strzałem w dychę – literacka elita zagrzmiała – ułaskawić! Mościcki zadośćuczynił ich prośbom i faktycznie ułaskawił Piaseckiego. Było warto. Poniżej dwa fragmenty z wikicytatów, z książki „Kochanek Wielkiej Niedźwiedzicy”.

W owym okresie pracowałem jednocześnie w wywiadzie wojskowym. Przemytnicy o tym nie wiedzieli. Wywiad zaś nie wiedział, że pracuję z przemytnikami (…) Oddział II płacił bardzo mało, ja zaś utrzymywałem za granicą wiele placówek wywiadowczych. Chciałem, by moi ludzie byli dobrze opłacani. Przemycałem do Rosji kokainę, a stamtąd futra.(…) Nie zabezpieczyłem siebie, nie kupiłem nawet kamienicy, choć mogłem kupić ulicę. A później głodowałem w więzieniu.

***

Żyliśmy jak królowie. Wódkę piliśmy szklankami. Kochały nas ładne dziewczyny. Chodziliśmy po złotym dnie. Płaciliśmy złotem, srebrem i dolarami. Płaciliśmy za wszystko: za wódkę i za muzykę. Za miłość płaciliśmy miłością, nienawiścią za nienawiść.

Potem znowu wojna, w której stał się wykonawcą wyroków Polski Podziemnej. Z zastrzeżeniem – „ja niczego nie przysięgam i nie ślubuję”. Jak przez całe życie – wierny każdemu, Ojczyźnie, przełożonym, ideałom – ale najbardziej wierny sobie.

Wykradł raport na temat zbrodni katyńskiej, uratował życie Mackiewiczowi odmawiając wykonania wyroku śmierci, odstrzelił redaktora gadzinówki – zasadniczo dawał radę. Gorzej było po wojnie, gdy do władzy doszli potomkowie tych, których znienawidził w Moskwie, tuż po ucieczce z rodzinnego domu.

Mówił jak jest, co w tamtych czasach było wydaniem na siebie wyroku. Ukrywał się przed UB, a potem… Tym razem oddajmy głos wikipedii. To zawsze podniecające, gdy pomimo encyklopedycznego stylu historia trzyma w napięciu:

W 1946 wraz ze złożoną z polskich żołnierzy w ubraniach cywilnych obsadą konwoju UNRRA wyjechał przez Cieszyn do Włoch, gdzie utrzymywał się z prac fizycznych.

Do końca życia pisał, żyjąc już nie mocno, ale skromnie. Krytykował komunizm, na wszelkie sposoby, krytykował tych, którzy uwierzyli komunistom, oberwał od niego także Miłosz. Krytykował rządy, które układały się z komunistami. Pozostał wierny, zawsze wierny. Semper Fidelis, jak na patetycznych plakatach, na których on pewnie dopisałby żartobliwie: Swemper Fidelis… sobie.


źródło:
http://wyszlo.com/as-wywiadu-kokainista-antykomunista-zawsze-wierny-sobie/