Święta to czas wspólnych chwil i długich rozmów przy stole. Tak też było i w tym roku, kiedy to mój tata opowiadał o swoim 7-letnim pobycie w Austrii dawno temu, a dokładniej o koledze z pracy, który jak się potem okazało mieszka z nami po sąsiedzku do dziś. A potrafił on zrobić nie lada "sztuczkę". Otóż siadał na krześle, następnie bardzo powoli i udając krzyk z bólu przekręcał sobie buta o 180 stopni, po czym wstawał, z uśmiechem na twarzy robił przechadzkę po pokoju, siadał i odkręcał buta z powrotem. Wszyscy oczywiście patrzyli z niedowierzaniem i próbowali powtórzyć trik.
Jak się potem okazało kolega po prostu nie ma stopy. Amputowali mu ją całą po wypadku, a do dziś została mu sama pięta.
Podejrzewam, że to jakiś Urban Legend, ale ja słyszałem o typie, który zakładał sie o flaszke, że ugryzie sie w ucho, po czym wyjmował sztuczną szczękę i zwyczajnie to robił. Później proponował kolejny zakład, z tym, że teraz miał ugryźć sie w oko, ale bez wyjmowania szczęki. Tak, miał szklane oko.
Rok temu urządzałem pasterkę dla znajomych u siebie w mieszkaniu. Wszyscy siedzą, piją, gaworzą. W pewnym momencie znajoma spytała się mnie, czy może jej dwóch kolegów dołączyć, których nie znałem. Naturalnie się zgodziłem. Kiedy ich przyprowadziła do pokoju w którym wszyscy siedzieliśmy, jeden z nich zobaczył ukulele na półce i spytał, czy może zagrać. Ja oczywiście się zgodziłem.
On wziął to ukulele, usiadł, ściągnął protezę ręki (która nikomu się nie rzucała w oczy) i samym kikutem zaczął uderzać w struny