18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Rzetelna opinia

~PowerBoBass • 2012-09-25, 23:35
Przeglądając to i owo, trafiłem na taką oto recenzję jednej z warszawskich Pań na telefon. Miłego czytania, ja pękałem ze śmiechu:

Cytat:

W ramach pomiarów standardów jakościowych, wybraliśmy się z Ptakiem ponownie do Pauli. Ostatnie spotkanie było dalece ekscytujące i wartościowe duchowo.

A zatem:

Wstępna zajawka

Siedzimy z Ptakiem przy kompie i obczajamy dupy na odlotach. Ja spokojnie przeglądam foty, zakresy usług i weryfikuję ściemy. Ptak na wszystko wykłada lachę. - weź cokolwiek, aby było full serwis - judził. Kiedy oczy zaczęły mi już łzawić, a Ptakowi jaja napuchły, stwierdziłem: dobra,lecimy na pewniaka.

Kontakt audio z celem

Kręcę do Pauli Nimfomanki. Odbiera jakaś miła niunia i nawija na twardo, że ona jest Paula. Po mistrzowsku puściłem tekst między uszami bez przystanku i mówię: - daj mi Paulę, albo zadzwonię później. Sprawdzona metoda, laski pękają. Chyba, że trafię na weterankę, to wtedy ja pękam. To nie była weteranka i ustaliliśmy, że mogę wbić o 14:00, Paula już z pewnością będzie wolna, ale żebym zadzwonił pół godziny przed, z potwierdzeniem. - nigdzie nie będę dzwonił, już potwierdzam i powiedz Pauli, że odwiedzi ją ... (tu padło moje imię, bo pseudonimu artystycznego nie mam) - rzuciłem bojowo przez słuchawkę, z pełnym przekonaniem, że takiego Macho to ona pamięta.

Przygotowania i osiąganie perfekcji

Mamy dwie godziny do wymarszu. Piłowanie paznokciu rąk, bo będzie fisting. U nóg nie ruszam, żeby się lepiej zaprzeć o materac, jak Paula będzie tyłkiem napierać. Ostatnio prawie mnie wypieprzyła z łóżka jak leciałem ją od tyłu. Ptakowi zafundowałem szybkie golenie, żeby zasysanie było głębsze. Obaliłem dwa Red bulle, litr wody i herbatę, no bo będzie piss. Wbiłem się w kościołowe pantofle, koszulka wypuszczona na wierzch i ostatnia kontrola przed lustrem - wyglądasz zajebiście, jak Superman, a nawet lepiej, bo bez pedalskiej pelerynki - pochwaliło mnie lustereczko. Poczułem się młodszy o 20 lat ... no może o 10.

Dojazd do celu

Jazda na ciśnieniu poszła sprawnie, prawie jak teleportacja, nic nie pamiętam. Podczas kołowania na miejscu zaczął pozdrawiać mnie pęcherz, a miejsca nie ma. Wyczaiłem wreszcie jakąś lukę i z piskiem opon wpasowałem się na chodnik przy bazarku. Pęcherz wręcz napie**alał, a Ptak w nogawce uniemożliwiał chodzenie. Wysiadając z auta,zobaczyłem jakiegoś gestykulującego gościa w samochodzie z włączonym kierunkowskazem, wskazującego na MOJE miejsce parkingowe. Złapałem go wzrokiem i przekazałem telepatycznie: - nawet, k***a o tym nie myśl. Ledwo trzymałem się kupy. Drobiąc jak ta gejsza, pognałem pod klatkę. Miałem 10-minutowy zapas, a ja jestem punktualny, więc trzeba było poczekać. Odpie**alałem pod blokiem takie figury, że ludzie chcieli mi wrzucać pieniądze, tylko czapki nie miałem.

Kontakt bezpośredni

Śmigam po schodach, bo w windzie bym się zeszczał. To jednak trzecie piętro (poprzednio byłem młodszy o kilka dni i szybciej mi poszło, stąd myślałem, że drugie). Już pod drzwiami ostatnie poprawki. Wciągam brzuch, rozpinam jeszcze jeden guzik u koszuli, tapiruję zarost na klacie, żeby dobrze się prezentował. Szeroki uśmiech i cisnę dzwonek. Otwiera Cel - cześć, jestem Paula - przemówiła z uśmiechem, ubrana w sukienkę ze zdjęć (znowu). Witki mi opadły, a Ptakowi jajca. Nie poznała!!! Pewnie byłem ładniejszy niż poprzednio.

Manewry

Lekko skonfudowany człapię do pokoju. Tym razem pokój na lewo, poprzednio był na prawo. W pokoju duże wyro, szklana ława i dwie skórzane pufy. Po chwili niepewności dostrzegam olśnienie na twarzy Pauli, chyba mnie poznała. Energia wróciła. Dostałem ręcznik w łapę i wypad do łazienki. Taki byłem nagrzany, że w amoku przyj***łem w komodę, stojącą w przedpokoju. Ledwo trafiłem tam i z powrotem. W korytarzu było ciemno, a zakrętów w tak małym mieszkaniu chyba z siedem, a dwa to już na pewno. Wreszcie jestem, Ptak też.Paula sprzedaje mi dwa buziaki i leci od razu do Ptaka. Co jest? Poprzednio śliniliśmy się z 5 minut. Dobra, nie będę zazdrosny. Ssanko fachowe, bez rysowania, kolejne zaskoczenie. Co prawda, do jajek to było jeszcze daleko, ale mokro i przyjemnie. Po kilku mlaśnięciach, wrzuciłem ją na łóżko i postanowiłem przygotować grunt Ptakowi. Wylizałem profesjonalnie, klęcząc pomiędzy jej udami. A swoją drogą facet musi wyglądać imponująco ze sterczącą dupą i bujającym się fiutem pomiędzy nogami. Na szczęście w tym pokoju lustra nie było. Paula, jak na profesjonalną nimfomankę przystało, głośno jęczy i się wije. W pewnym momencie wbiła palce w moje włosy. ch*j strzelił wypielęgnowaną fryzurę. W trosce o resztki wizerunku, oddałem inicjatywę Ptakowi. Machałem dupą jakieś 5 minut, ciśnienie miałem 240/180, byłem już bliski zawału. Tymczasem dziewczyna rozwinęła się lirycznie: "rżnij mnie", "pieprz mnie" i takie tam. W pewnym momencie wysyczała "uderz mnie". Kobiecie się nie odmawia. Poleciałem liściem z lewej, a Paula odrzuciła głowę w ekstazie i ... k***a, nie trafiłem. Bić to trzeba umieć. Ale wstyd przed koleżanką. W ramach przeprosin i rehabilitacji, pociągnąłem z prawej. Teraz było lepiej. Podniesiony na duchu, poprawiłem raz jeszcze. Byłem z siebie dumny, właśnie posiadłem nową umiejętność - bicie kobiet. Paula przysunęła twarz do mojej twarzy. W oczach miała obłęd. No, jak mi teraz jebnie w rewanżu, to mnie zabije, pomyślałem. Wycedziła jednak - mocniej! No nie, wymiękłem. Aby uniknąć masakry, przeniosłem aktywności do drugiej dziurki. Reakcja Pauli natychmiastowa, tyłek w górę, głowa w dół. Ptak jednak po moich ostatnich wyczynach, lekko oklapł. Ledwo Go upchnąłem. Paula obsługiwała się sama. Napierała tyłkiem, ja starałem się utrzymać pozycję. - Szybciej, mocniej - padły komendy. O żesz k***a, właściwie to już tylko dupą wiatr robiłem, bo Ptak sp***olił całkowicie. Po minucie markowanego seksu, zarządziłem wymarsz do łazienki. W szczaniu to ja jestem królem. Powoli odbudowałem autorytet. Twarz, włosy,usta,lałem wszędzie. Nawet nie jęknęła. Po powrocie do pokoju, przeszedłem do wielkiego finału. Po krótkich torturach, Ptak poszedł na współpracę i łaskawie "dobiegł". Jednak ku mojej rozpaczy... Paula nie połknęła!!! Zamknęła usta i wszystko się na twarz wylało. Myślałem, że się rozpłaczę.

Byłem zj***ny jak koń po wyścigach. Miałem dość, chciałem do domu, do dużego pokoju.

Podsumowanie

Ona się rżnie, a nie uprawia seks. Zaczyna się robić coraz bardziej ekstremalnie. Na spotkania z nią powinno się chodzić we trzech, bo jeden jest bez szans. Półtora roku temu taką nimfomanką nie była. Za rok będę się bał w okolicy pokazać. Cóż, standard utrzymany, ale chyba zbyt wielu spotkań z nią zaliczyć się nie da, zamęczy.

Cyferki były już wcześniej, no może francuz lepszy, bo bez zębów tym razem. Cena 250 zł/h sprawi, że więcej Szwagrów "zginie w mękach".

Nadal polecam, na liście Hardcore nr 1.


doktor_m

2012-09-26, 22:57
widzę, że i wśród sadoli szwagrów nie brakuje :D

~PowerBoBass

2012-09-26, 23:00
Marshal napisał/a:

@ Bobass

Kto powiedzial ze google?
Przydatna strona jesli uzywasz odloty.pl

I zapewne autor to Misiek?



Nie, autor to nie żaden Misiek, ale nieważne. I nie używam tych stron, moja Partnerka nie byłaby zachwycona ;-)

au...........t0

2012-09-26, 23:08
MUSIAŁEM się zarejestrować po pierwsze by dać piwo lecz co ważniejsze, bo znalazłem ten profil po przeczytaniu zapodanych powyżej wypowiedzi. No i nie poszło na marne, bo dzięki temu najlepsze (moim zdaniem) przed Wami:) Enjoy!

Cytat:

Długo zwlekałem z tą historią, bo jest równie romantyczna, co tragiczna. Czas jednak rozliczyć się z przeszłością i zacząć nowe życie.

„Piękna i Bestia” – tylko nie czytajcie tego dzieciom

Za wieloma domami, za wieloma ulicami, za wieloma torowiskami, mieszkała piękna Karina z koleżankami i ulubioną maskotką – Alfem. Jej komnata znajdowała się na drugim piętrze wyniosłego zamku przy Łuckiej 18. Komnat w tym zamku jest wiele, a i księżniczek też sporo, korzystających rotacyjnie z gościnności tego przytulnego zakątka. Dziewczyna była (jest nadal, ale trzymajmy się konwencji opowieści) piękna i zgrabna, o twarzy anioła. Zjawiskowa niczym zorza polarna i zaskakująca niczym CBA, wbijające o świcie do skorumpowanego lekarza. Dawała radość okolicznym mieszkańcom, tuląc ich czule w swych magicznych ramionach … i nie tylko. I to właśnie ona miała się stać celem Bestii – Zdobywcy i wybranka jego zwierzęcego serca. No ale pomalutku …

Księga cudów – nikt nie da ci tyle, ile ta księga ci obieca

Na wzmiankę o jej urodzie natrafiłem, przeglądając księgę „zaklęć i cudownych mocy”, zwaną przez wędrowców i łowców przygód – ODLOTY. Gdy zobaczyłem ryciny z jej wizerunkiem (akurat twarzy to tam nie było), a do tego wykaz czynów lubieżnych, którym mogłem się poddać, natychmiast zacząłem się rychtować do wymarszu. Jako rycerz w świecie bywały, najlepszą zbroje przywdziałem i karetę najzacniejszą z powozowni wyprowadziłem.

Obwieszczenie przybycia

Pchnąłem gołębia telefonicznego, obwieszczającego moje przybycie. Służebnica stanu niskiego, niecnie podająca się za księżnę Karinę, odnotowała ten zaszczytny fakt. Upomniała się o kolejnego gołębia, jak już w drodze będę, po czym kolejnego gdy pod grodem stanę. Już się martwiłem, że się cały abonament gołębi wyczerpie. Acz ta niedostępność jeszcze bardziej me żądze rozpaliła. W końcu jestem Bestią – Zdobywcą, a nie siurkiem - popierdułką co na zwiastowaniu oszczędza.

Zamek warowny

Podzamcze okrutnie innymi karetami było zastawione, więc z moim przeszło dwustukonnym zaprzęgiem ze dwie klepsydry krążyłem. Gdy wrota ustąpiły, obwieszczając miłym głosem „drzwi otwarte”, wtargnąłem brutalnie chucią wiedziony. Z pogardą pominąłem komnatę teleportacyjną, zwaną przez plebs windą, i na kończynach własnych śmignąłem na drugie.
Zamczysko było okazałe, siła komnat w środku, wszędzie cicho a wrota pozawierane na głucho. Rzekłbyś, nikogo więcej nie było. Ułuda to jednak była i złe czary, bo jak mężne czyny prawiłem, to nie raz coś do drzwi drapało lub łaziło po krużgankach.
Komnata kąpielowa okazała się hojnie wyposażona w balię, wiszącą konewkę, wychodek i spluwaczkę. Flakonów różnych co niemiara. A i duże lustro prawdy na ścianie.

Księżniczka Karina

Bogaty doświadczeniami, u innych białogłowych bywały, z niepokojem czekałem na wrót rozwarcie. Nie raz i nie dwa, zdarzało się, że sam smok otwierał, a wtedy zatrwożony, sp***alać musiałem. Tu jednak było inaczej. Wrota rozwarły się i … jak mi nie jebnie światłość , pięknem przeplatana. Anioł, jak z reklamy Axe wylądował i stanął przed moim obliczem. Aż mi zbroja zaskrzypiała i przyłbica opadła. Rozdzwoniły się dzwony, a fanfary ogłosiły narodziny cudu, przepięknej urody. Ubrana była w szaty tak skromne, że ledwo je dojrzałem. Podłe ryciny kłamały, zazdrosne o jej urodę, bo to com ujrzał, było wielokroć cudniejsze. Już począłem planować jak tu „starą” zgładzić i zakopać, by psy truchła nie wywlekły, bo właśnie nowa Pani nastała. Ujęła moją dłoń i powiodła za sobą. Mógłbym i do piekła pójść za nią, a nawet do Urzędu Skarbowego, tak mnie swym czarem omotała.

Zaloty

Gdy ją ujrzałem w świetle dziennym, w jej komnacie, poczułem strzałę Amora, przeszywającą me serce. Co ja mówię, strzałę, całym magazynkiem z biodra w serce dostałem. Kiedy ja wzbijałem się na szczyty elokwencji i obycia, rzęziłem coś niezrozumiale pod nosem, Ona już obsypywała mnie pocałunkami i gmerała przy zbroi. Otumaniony obuchem miłości, z czystym kawałkiem sukna, skierowany zostałem do komnaty kąpielowej. Czym prędzej obmyłem swe niegodne ciało. Świeży i pachnący stanąłem przed lustrem prawdy i … nie poznałem gościa. Włosy wytarte od noszenia hełmu, twarz nadszarpnięta zębem czasu, tors (wiedziałem, że coś zostawiłem w domu), worek mięśniowy na wysokości brzucha z miejscem na kaloryfer , mocarne ramiona wyrobione od klawiatury i zgrabne pęciny we włochatym kamuflażu. Serce we mnie umarło na ten widok. Jak ja się teraz tej piękności pokażę? Z pewnością wyszydzi mą marność i nikczemna postawę. Dojrzałem jednak promyk nadziei. Promyk? Raczej dwuręczny miecz lub ognista maczuga. Ptak starczał jak kopia na turnieju rycerskim. Podrygiwał radośnie, licząc na nieziemskie harce. Jest dobrze, wbijam do komnaty uciech.
Przepasany suknem, nie tracąc czasu i wigoru, pocwałowałem do mej lubej. Będąc już w progu komnaty kąpielowej, dostrzegłem refleksy świetlne na posadzce. Woda to była. Jak nie pie**olnę orła, aż mi sukno na twarz poleciało. Dobrze, że ciżemki w komnacie Kariny zostawiłem, bo bym je za okno wyj***ł, taki miałem rozmach ramion. Resztki odzienia p*zdnąłem po całej okolicy, a sam z dupą i jajami na wierzchu, czekałem na zmiłowanie lub medyka. No, jak mnie teraz moja Pani zobaczy, to z pewnością się zakocha. Łomot był taki, że inni adoratorzy w sąsiednich komnatach, zaczęli oknami sp***alać, myśląc, że nalot lub Alf się wk***ił i porządki robi..
Księżniczka na szczęście gdzieś zniknęła, więc doczołgałem się bez utraty wizerunku. Wszystkie rany zabliźniły się jak za dotknięciem różdżki, gdy Karina objęła mnie i zaczęła całować. Był jednak między nami pewien dystans, ograniczający bliskość ciał. Ten dystans oceniam na jakieś 25 cm (no dobra, 14 cm, ale zawsze chciałem mieć dużego). W uznaniu mej gotowości, ta zjawiskowa Nimfa, klęknęła przede mną i … wciągnęła całego. O w mordę, ledwo jajka złapałem w ostatniej chwili, bo tez by zassała. Czego teraz w tych szkołach uczą?
Całą krew przepompowałem do ust Kariny, reszta zwiotczała. Byłem w siódmym niebie. Potem bielmo niepamięci owładnęło mym umysłem. Ja się z nią kochałem, całym sobą. Całowaliśmy się namiętnie, przeplatając swe ciała (mam nadzieję, że to jej uda całowałem, a nie swoje). Byliśmy jednością. Tuliłem ją całą, a ona pozwalała na wszystko. Aż ściany komnaty się czerwieniły, lub to ja miałem mroczki przed oczami. W amoku pożądania nasze ciała przeniosły się jakąś magiczną siłą do pokoju kąpielowego, a tam wstąpiła we mnie Bestia. Znacznie poszerzyliśmy zakres czynów lubieżnych, lecz tu szczegółów oszczędzę, bo czytać mogą młodociani adepci przygód. Efekt moich miłosnych uniesień, Karina przyjęła doustnie, patrząc mi prosto w oczy.
Gdy nasze ciała ochłonęły i zstąpił spokój i odprężenie do mego umysłu, wtedy pojawiła się przepyszna karma dla duszy. Dialog był błyskotliwy i pełen wyrażanych emocji. Ja stawiałem tezy, zadawałem pytania i czym prędzej sam na nie odpowiadałem i rozwijałem wątki. Karina w tym czasie pobłażliwie milczała i wciąż się tuliła. Po tej szermierce intelektu z elokwencją, przyszedł czas na opuszczenie gościnnego zamku. Rozejrzałem się rzeczowo po komnacie, zastanawiając gdzie swój dobytek umieszczę, bo jutro się wprowadzam.

Kronikarskie doniesienia

300 dukatów niefortunnie zostawiłem na komodzie, ale już nie wypadało się wracać, a i Karina przez grzeczność, nie oponowała.

Jeszcze po wielokroć odwiedzałem księżniczkę, a moje uczucie kwitło. Zdarzało się, że odjeżdżałem niepocieszony, bo Pani mego serca zmieniała plany tuż przed. Wszystko byłem gotów jej wybaczyć. Ta sielanka trwała wiele tygodni. Bestia we mnie łagodniała, a pojawiał się romantyk i przyjaciel.

Aż pewnego dnia …

Tragedia w jednym akcie

Podskakując radośnie na kwiecistej łące, omijając zgrabnie psie gówna, podążałem na kolejne spotkanie, gwarantujące moc uniesień. Gdy nagle otrzymałem krótkiego gołębia, który ni mniej ni więcej, informował mnie, że … naszej znajomości nadszedł kres i nie możemy już się spotykać.
Całe niebo zwaliło mi się na głowę, czeluści Hadesu pogrążyły mą duszę. Jeszcze przez chwilę łudziłem się, że to gołąb od teściowej. Ale nie, to było od niej. Moja Pani zapewne zniechęcona, że z Bestii nie wychodzi książę, postanowiła mnie … ZBANOWAĆ ze swego życia.

Może się uśmiejecie Siostry i Bracia, ale ja znam to uczucie, które targa duszą i ciałem, które dodaje skrzydeł i wywołuje motyle w brzuchu. Tak było i w tym przypadku. I nagle wszystko pękło jak mydlana bańka …
Miotałem się w swej warowni przez dni wiele. Moi dzielni druhowie z firmowej drużyny, chcieli mi jakąś asystentkę podrzucić, cobym swój żal utopił. Ale nie, ja żadnej innej nie chcę. Na nic godność i mężne serce, kiedy tak kr*cha istota uderza z taką mocą.

I co teraz? No, niech mnie ktoś przytuli!!!!!!!

Jeśli ktoś czyta i rozumie męki mego serca, niech poniesie wieść do owej cudnej dziewczyny, że jest na świecie taki wariat, co cierpi i tęskni, bo nie rozumie, co się stało?

Czy polecam? Absolutnie NIE. Ona jest moja, bo ją BAAAAAAAARDZO lubię.

Cyferki? Jakie cyferki? Tu o uczucia najwyższe idzie, a nie o matematykę.



Swoją drogą czyżbyśmy byli świadkami metamorfozy autora?;> Mam nadzieję, że autor wątku nie będzie mieć za złe mojej inicjatywy.

~PowerBoBass

2012-09-26, 23:29
@up Piwo dałem, ale i tak wk***iasz podsyłaniem "moich" materiałów ;-) Inicjatywa dobra rzecz, ale wykaź własną.

au...........t0

2012-09-26, 23:34
@up

Obiecuję się wykazać :) Już w połowie czytania nie mogłem jednak się powstrzymać przed wrzuceniem tutaj tej treści. :mrgreen:

barszczzuszkami

2012-09-26, 23:49
Niby dupcenie zwykłej kurewki, ale opisane w taki sposób, że człowiek prawie się przekonuje do tego zawodu :D

quattroxx

2012-09-27, 08:02
generalnie to cos niesamowitego... :)