Chyba wiem co tu się odj***ło. W lato jechałem na rowerze przez taką miejscowość turystyczną. Jadę i widzę jakiś taki jakby park czy ch*j wie co; jeziorko, jakiś tor, "siłownia" dla dziadków. Jeździły tam łebki na deskach, ale tak nieporadnie śmigali. Podjechałem i zapytałem czy mogę się przejechać, łebki mnie zapytały: a umie pan jeździć? Ja na to, że ze 25 lat temu to się śmigało i że robiłem frisixti przez 3 deki. Byłem w klapkach, ale myślę: jakiegoś beksajda to chyba jeszcze pie**olnę. Wyj***łem się, deska wystrzeliła jak z procy i wylądowała w jeziorku, zgarnąłem klapka i czmychnąłem. Koniec.
Ręka krzywa jak ch*j