Niejaki Danny Brown, czarny, amerykański raper (więcej info o nim znajdziecie sobie sami) zagrał koncert w piątkową noc w Triple Rock Social Club w mieście Minneapolis ( Kraj Hamburgerów ).
Podczas koncertu, kazał swoim fankom zbliżyć się do sceny. Jednak jedna z jego fanek wzięła tę prośbę zbyt dosłownie i przy całej widowni uraczyła naszego delikwenta lodzikiem. I tu ciekawostka: w trakcie tego "aktu miłosnego" Danyy Brown nie przestał rapować Obrzydzenia dodaje fakt,że fanka była..biała
Na twitterze rozgorzała istna wojna, wielu fanów było zdegustowanych. Inni popularni raperzy odnieśli się do tych wydarzeń prześmiewczo, a sam Danny o samej sytuacji żartował (jak to murzyn, biała laska oj***ła mu gałe to nic tylko się cieszyć)
Fotka z twittera od jednego z fanów
Co o tym myślicie sadole? Czy takie białe kobiety zasługują na szacunek?
Tekst pochodzi z angielskiej strony, przetłumaczone przeze mnie, nie żadne kopiuj-wklej
Ten temat mnie zdegustował do tego stopnia, że aż zostawię komentarz... Może dlatego, że wizja czegokolwiek seksualnego z murzynem wywołuje u mnie mdłości Ale k***a! Tak publicznie? Na koncercie? Jeszcze do tego raperowi, co pewnie nawet śpiewać jakoś specjalnie nie umie, tylko recytuje beznadziejne wierszyki? (nie mówię, ze żaden raper śpiewać nie umie, ale nie oszukujmy się, większość)
Wybaczcie mój wybuch, wiele rzeczy na hardzie widuję, ale to mnie naprawdę obrzydziło.
Po prostu obracasz się w złym towarzystwie. Gdyby normalny facet zaprosił cię do restauracji, do kina i traktowałby cię jak dżentelmen to po któtkim czasie napisałabyś mu SMSa, albo na GG, że "nic z tego nie będzie" bo jest nudziarzem. Takie życie.