Gdzieś kiedyś czytałem, że w przypadku wpadnięcia w wir nie warto z nim walczyć bo stracisz wszystkie siły a i tak nie masz szans się wydostać. Podobno najlepiej dać się wciągnąć przez wir aż do dna, tam jest najsłabszy i wtedy wykorzystać wszystkie siły by sp***olić jak najdalej od niego. Brzmi logicznie, w końcu wir ma kształt leja. Przy dobrym zgraniu czasu z brakiem tlenu może się udać. Zawsze to większa szansa niż walczyć na powierzchni i utonąć bez nadziei.
Nawet na spokojnej wodzie nie ratuje się osoby topiącej się, gdy ta jeszcze walczy, gdyż nie działa wtedy świadomie i z całej siły walczy o życie. Ergo, będzie próbowała cię wciągnąć pod wodę, szukając w tobie oparcia. Co się zatem robi? Czekamy, aż osoba topiąca się straci przytomność lub opadnie z sił i dopiero wtedy przeprowadzamy akcję ratunkową.
Tutaj dodatkowo mamy przypadek w mieście. To wygląda na drogę pod wiaduktem, która została zalana. W takich miejscach są kanały, mogą wytarzać się wiry. Ze względu na to, że przepływ wody w takim zbiorniku zupełnie nie przypomina naturalnych zbiorników wodnych jak prądy morskie czy rzeczne, jest to zupełnie inne doświadczenie. Wskoczenie do takiej wody, nawet dla doświadczonego ratownika wodnego to samobójstwo,