Kiedyś pracowałem na budowie gdzie był wysoki dźwig a kabina operatora gdzieś na wysokości 11 piętra. Gościu codziennie gramolił się tam ze 20 minut albo lepiej z postojami. Był to facet koło 50. I jak tam wlazł rano to siedział do końca roboty. Miał termos, kanapki, itp.
Pytałem go gdzie łazi za potrzebą. A on na to, że generalnie nie sra w pracy a leje to normalnie, wyjmuje faję przez okno.
Generalnie celuje na konstrukcję żeby spływało ale różnie bywa. Powiedział, że z 12 piętra na ziemię to już tylko mgiełka dolatuje.
Od tamtej pory za każdym razem mam dziwne schizy jak przechodzę koło dźwigów a szczególnie kiedy ktoś pyta w słoneczny dzień na budowie "deszcz pada?"