W sumie to jedna c**a tam tylko. Drugi może dużo nie umie, ale odskoczył tylko na chwilę i wrócił do akcji. Więcej, odskoczył, bo widocznie już wiedział, że na drugiego nie miał co liczyć. Jakby byli ogarnięci obydwaj, to by agresora unieszkodliwili, ale ten co pobiegł i zostawił kompana to do zagonienia za biurko, bo do patrolu to lamus totalny. Jak już zaczęły się zapasy, to taki kibic z boku miał multum opcji, pałą przez nogi pie**olnąć, gaz w oczy, a nawet z liścia w ucho żeby trochę ogłuszyć. To nic, zostawić i sp***alać, najlepszy jego plan.