"Nigdzie indziej na świecie nie ginie tylu pieszych ilu w Chinach. WHO szacuje, że w wyniku potrąceń przez samochody ginie rocznie nawet 200 000 chińczyków. Wielu z tych ludzi mogłoby żyć, gdyby nie przepisy kodeksu drogowego. Przewiduje on wysoką, jednorazową grzywnę za śmierć pieszego. Gdyby pieszy przeżył, kierowca zostałby obarczony kosztami leczenia i rehabilitacji, które trzeba wypłacać często aż do śmierci swoich ofiar
Amerykański portal Slate opisuje anegdotę, która miała wydarzyć się w mieście Foshan, w prowincji Guangdong. Na lokalnym rynku odbywały się nielegalne wyścigi kierowców BMW. Gdy jeden z nich potrącił 2-letnią dziewczynkę, kierowca zatrzymał się, wbił wsteczny bieg i ponownie przejechał po głowie dziecka. Gdy zrobił to ponownie kilka razy, wysiadł i zaproponował rodzinie dziewczynki ugodę: „Nie mów, że to ja kierowałem tym pojazdem. Powiedz, że zrobił to mąż. Damy ci pieniądze”.
Ktoś już kiedyś na tym portalu tłumaczył o co chodzi, ale jeśli ktoś nie wie to przypomnę. Chińska znieczulica wynika z obowiązujących tam przepisów. Za zabicie kogoś w wypadku płaci się X pieniędzy, natomiast jeśli ofiara przeżyje wypadek to sprawca zdarzenia jest zobowiązany do wypłacania jej dożywotnio renty, czyli jakieś 100*X. Idąc tym tropem łatwo się domyślić, że jeśli już ktoś niechcący kogoś zabije w wypadku to będzie wręcz miał nadzieję na to, że ofiara nie przeżyje... dlatego nie udziela jej pomocy i odjeżdża udając, że nie zauważył co się stało.
A dlaczego nikt nie pomaga już potrąconej osobie? Bo jeśli ofiara po wypadku stwierdzi (bo tak będzie się jej wydawało), że osoba wzywające dla niej pomoc lub udzielająca pomocy była np. kierowcą auta to podobno zdarza się, że przed sądem zostaje oskarżona o spowodowanie wypadku i musi płacić osobie, której udzieliła pomocy.
To trochę tak jak w Polsce. Ludzie w autobusie nie zareagują gdy kogoś okradają lub napadają, bo jeśli coś się stanie i zadzwonią na policję to będą zeznawać.. czyli jeśli dojdzie do jakiejś rozprawy to zbiry dowiedzą się wszystkiego o świadku. Jeśli spróbują obronić ofiarę przed napastnikiem i nie daj boże np. złamią mu rękę - mogą zostać oskarżeni naruszenie nietykalności cielesnej bandyty. Często nikt nie chce narażać się na przykre konsekwencje spowodowane głupim prawem, więc uda że nic nie widzi i będzie miał spokój.