Fajna sprawa...ale jak tak sobie mysle: sam bym sie tak jebnal w przestworza.
Mam plan. Nie jest prosty ale zawsze plan.
1: cwiczenia na silowni, zbic mase i nabrac kondycji
2: dalej ta j***na silowna, ale juz na wytrzymalosc
3: jakis klub spadochronowy + badania psychofizyczne
4: kilka skokow i po krzyku
5: kondycja, badania, certyfikaty, pozwolenia, zezwolenia, itd.
6: czas na paralotnie..moze byc fajnie
7: zakup sprzetu (k***a wczesniej tez)
8: mam sprzet i czas wybrac miejsce skoku
9: ziomale z kamerami i po krzyku
10: k***a co z moim kredytem?
Proste, co nie?
A tak na serio to szacun dla "lotnikow"... adrenalina i poczucie.... ch*j wie czego.