18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Pegazus i popierdolona gra

Lechu1234 • 2012-09-11, 21:04
Nie wiem co o tym sądzić, podobno prawdziwe...

---------------------------------------------------------------------
Poniższa historia wydarzyła się naprawdę, ale z wielu względów nie będę próbował nikogo przekonać do jej realności, a spróbuję raczej nadać jej charakter generycznej creepypasty. W tej roli prawdopodobnie sprawdzi się ona lepiej.

Rok 1998, Łódź. Brzydka jesień, mętne niebo, ustawiczne deszcze. Podwórka opustoszałe; dzieci wolą siedzieć w domach niż taplać się na zabłoconych boiskach. Najprawdopodobniej ma to pewien związek z rosnącą popularnością Pegasusa - klona japońskiej konsoli NES, sprowadzanego ze wschodu.

Sam zaliczałem się do grona posiadaczy tej sławnej "gry telewizyjnej". Stykałem się z problemem znanym chyba każdemu jej właścicielowi, po prostu wszystkie moje gry mnie znudziły i miałem dziką ochotę na coś nowego. W drodze powrotnej z podstawówki postanowiłem odwiedzić rynek na Bałutach, bo tylko w takich miejscach można było kupić w Polsce kartridże do Pegasusa. Z racji na to, że Pegasus był podróbką z lekko odmienną architekturą, gry też były nielicencjonowanymi podróbkami lub piratami. Wtedy nie miałem o tym pojęcia, a wstępną atrakcyjność tytułu oceniałem według naklejki na kartridżu. Mój ulubiony sprzedawca wyceniał gry na 5-10-15zł - najdroższe były ładne kartridże z chwytliwą nalepką, 10 zł kosztowały te wyglądające przeciętniej, a za 5 zł chodziły takie z dziwnymi naklejkami lub kompletnie ich pozbawione. Pech chciał, że stać mnie wtedy było tylko na najtańszą opcję. Wybrałem żółtą dyskietkę z bordową nalepką, na której widniało niebieskie kółko, plus i napis "ttttt 4 :". Nie dało się z tego nic wywnioskować, ale wyszedłem z założenia, że nalepka na kartridżu nadzwyczaj często nie ma nic wspólnego z jego grą, więc może nie być tak źle.

Wróciłem do domu i natychmiast spróbowałem włożyć nowy nabytek do Pegasusa. Wtedy zauważyłem, że obudowa kartridża jest większa niż zwykle, nie dało jej się też rozłożyć na dwie części, jak to dało się z każdą inną. Spowodowało to problem, bo przez jej rozmiary nie mogłem wepchnąć jej do konsoli. Postanowiłem zaryzykować i rozbiłem młotkiem obudowę gry, uważając przy tym, aby płytka w środku nie uległa uszkodzeniu. Udało mi się i w końcu włożyłem ją ostrożnie do gniazda. Tu jednak czekało na mnie kolejne rozczarowanie - po włączeniu Pegasusa i nastawienia telewizora na odpowiedni kanał widziałem tylko czarny ekran, zero reakcji. Wyjąłem płytkę, przetarłem szmatką, pochuchałem, wyczyściłem wnętrze konsoli, ale nie przyniosło to żadnych rezultatów. W końcu przypadkiem nacisnąłem przycisk reset i ku mojemu zdziwieniu zaczęła grać jakaś wejściowa melodia, a na ekranie pojawił się ekran startowy gry. Z ciekawości wyjąłem grę i spróbowałem włączyć ją jeszcze raz konwencjonalnie, efektem był czarny ekran jak wcześniej i znowu zaczęła działać dopiero po wciśnięciu resetu.

Rozgrywka nie wyróżniała się niczym szczególnym. Z tego co pamiętam, kierowało się jakimś niedużym gościem z włócznią, który walczył z jakimiś wężami na drzewach. Problemem było to, że ZAWSZE po jakichś 5 minutach zastygał wszelki dźwięk, dość często pojawiały się pomniejsze graficzne glitche i nierzadko wszystko się po prostu zacinało. Mocno ograniczało to grywalność, dlatego nigdy za daleko nie dobrnąłem. Grafika stała na dość niskim poziomie, podobnie jak animacja i muzyka. Jakiejkolwiek treści, fabuły czy tytułu nie jestem w stanie podać, bo wszystkie napisy były w jakimś azjatyckim języku, pewnie chińskim.

Skończyło się tak, że odpalałem ją tylko od czasu, gdy naprawdę przycisnęła mnie nuda. Zwykle jednak szybko kończyłem zabawę ze względu na jej techniczne niedoskonałości, ale pewnego dnia odkryłem coś nowego. W grze był moment, w którym trzeba było przeskoczyć z jednej gałęzi na drugą. Postać umiała skakać stosunkowo daleko, więc nie powinno to stanowić to żadnego problemu dla sprawnego manualnie gracza. Mi raz omsknął się wtedy palec i wyskoczyłem duuużo za wcześnie, w rezultacie czego leciałem prosto w kierunku przepaści między gałęziami. Powinienem spaść w dół, ale postać zatrzymała się na pustej przestrzeni między drzewami, tak jakby był tam dla niej grunt. Jakąś sekundę po tym całe otoczenie graficzne się zglitchowało, a muzyka ustała. Tępo wcisnąłem przycisk skoku, a w reakcji na to wszystko znikło i pojawił się czarny ekran. Po chwili usłyszałem głośne "BEEP" i wyskoczyła kolumna tekstu na cały ekran. Znowu nacisnąłem przycisk skoku, znowu rozległ się beep i miejsce poprzedniego textwalla zajął kolejny textwall. Jeszcze raz - i znowu to samo. Za trzecim razem pojawiła się jakaś czarno-biała mapa z naniesionymi nazwami i zaznaczonymi na czerwono kilkoma punktami. Wcisnąłem znowu - pojawiła się następna mapa, znowu nieznanego mi regionu. Znowu skok. Znowu mapa - tę już rozpoznałem - przedstawiała obszar Morza Czarnego (zauważyłem to jako dzieciak, bo ojciec zmuszał mnie do studiowania atlasu). Czerwony punkt znajdował się na obszarze granicznym Rosji z Gruzją. Potem wyskoczył kolejny textwall, skok, niewielki textwall i jakaś grafika. Była to męska twarz, przypominała policyjny portret pamięciowy, ale przez ograniczone możliwości Pegasusa nie był zbyt szczegółowy. Skok, textwall, a pod nim 4 małe czaszki w rzędzie obok siebie, nieznacznie większe od pojedynczych literek. Skok, czarny ekran, 3 beepy, koniec. Próbowałem po tym wciskać każdy przycisk na padzie, ale bez reakcji.

Po tym incydencie gra się zepsuła. Nie dało się grać więcej niż jakieś 10s, bo gwarantowany był freeze. Tydzień potem w ogóle nie dała się włączyć, a później gdzieś ją zgubiłem.
Z biegiem lat zacząłem zastanawiać się co udało mi się odkryć - podejrzewam, że najprawdopodobniej kartridż miał służyć za zaszyfrowany nośnik informacji dla świata przestępczego lub nawet jakichś organizacji terrorystycznych/przewrotowych, a jakimś zbiegiem okoliczności nie dostał się do miejsca przeznaczenia i trafił do Europy Wschodniej razem z innymi grami.

adiemus36

2012-09-12, 11:57
No dobra, w sumie to w 2000r miałem już PC.

@up

Jedynak, prawda ?

In...........eo

2012-09-12, 18:57
A nie mogłeś po porostu rozj***ć plastikowej KARTY? Ona ma dużo mniejszy zielony nośnik, ten zwykle żółty plastik to 99% powietrza, wiem bo sam miałem podróbki pegazusa :D , na bazar zawsze się szło i kupywało co 2 tygodnie nowe kasety czy jak to tam zwał.

umrzesz

2012-09-12, 20:06
hmm... bardzo ciekawa i intrygująca historia.
mógłbyś to rozpisać w 23 językach łącznie z suahili?
byłbym wdzięczny :*

thoruus

2012-09-12, 20:12
"Rok 1998, Łódź. Brzydka jesień, mętne niebo, ustawiczne deszcze. Podwórka opustoszałe; dzieci wolą siedzieć w domach niż taplać się na zabłoconych boiskach.". Czyli po prosty Łódź ;) W 1997 zdałem maturę i kupiłem za zarobioną (opieka nad kafejką internetową) w wakacje kasę PSX, nie był to zatem jakiś specjalny wyczyn finansowy.

Devilyn

2012-09-12, 20:22
a nie było nic o tupolewie ? :-P

Me...........in

2012-09-12, 20:22
Nie pie**olcie, fajnie się czyta chociaż i tak wiemy że to bujda ;)

DiesIrae

2012-09-12, 20:43
A ja zawsze kiedy słucham radia mam wrażenie że ktoś do mnie mówi

raistpol

2012-09-12, 21:29
ej ej ej a pamietacie, jak szlo sie kupowac cart...kartdri...gry w dupe j***ne, i grzebales w stosach gier, w koncu lowiles jakas z zajebista naklejeczna, radosnym i podekscytowanym krokiem wracales do domu, myslac tylko o tym, jak zajebista musi byc gra w twojej kieszeni, promiennie wchodziles do domu, nie czekajac chwili dluzej, zasiadales do konsoli, wkladales gre, odpalaes, a tam k***a znowu ta sama pie**olona gra co na 3 poprzednich
Cytat:

kartridże

??

mahalik666

2012-09-12, 21:58
zmarnowales mi część mojego no life'a ! zgiń.

lotnik_1

2012-09-12, 22:05
zniszczył obudowę pegazusa młotkiem, SZOK, k***a ja rozumiem że czasem nie można znaleźć śrubokręta, ALE MŁOTKIEM ????

smoke86

2012-09-12, 22:11
Pegasus jest klonem FAMICOMu, a nie NESa - błąd dość powszechny.
Nie zgadza się choćby kompatybilność cartridge'y.

Snejku

2012-09-12, 22:13
Creepypasta tak straszna, że aż się popłakałem....






Ze śmiechu.

Moshe

2012-09-12, 22:30
W 98 to Pegazus mógł co najwyżej powoli kończyć żywota, a nie rosnąć z popularnością. Ja swojego dostałem w 95 i po 3 latach zdecydowanie takowy odchodził już na dalszy plan :P

adiemus36

2012-09-12, 23:13
@up

Ja tam mojego, pierwszego pegasusa, mam do tej pory - gram sobie od czasu do czasu :)

Wolollo

Wpisałem Famicom, i okazało się, że miałem Famicoma oryginalnego :D