heh przypomniały mi się stare czasy, gdy jeszcze miałem Paszteta B5. Jadąc 150 km/h trasą patrzę - stadko kuropatw się grzeje na asfalcie (był sierpień 5 rano jakoś) coś koło 200m dalej. Myślę "ch*j, pouciekają jak się zbliżę". Nie uciekły ... we wstecznym lusterku widziałem tylko kilka taczających się po asfalcie trupków i tuman piór. Minęły 2 tygodnie i przyszło mi zostawić u ziomka auto na wymianę oleju - po godzinie dzwoni "zabieraj Paszteta i trzy porcje rosołowe, bo zaplątały się w okolicach wahaczy".