Historia z gimnazjum sprezentowana mi przez mojego brata (obecnie klasa maturalna).
Lekcja matematyki. Ktoś rozlał słodki napój colo-podobny na podłodze. Starsza, z reguły nerwowa matematyczka sprawdziła tylko kto w tym tygodniu był dyżurnym i dość agresywnym tonem powiedziała:
- Michał, idź na górę do woźnej i załatw szmatę.
Pani prosi Jasia:
– Jasiu, zmaż tablicę.
– Dobrze, a gdzie jest szmatka?
– Poszukaj.
Jasio szuka, a pani w tym czasie pyta się dzieci:
– Dzieci, co napisałybyście na moim grobie, gdybym umarła?
Jasio znalazł szmatkę i mówi:
– Tu leży ta szmata!
Fascynująca, porywająca i wciągająca historia rodem z hollywood, pełna zwrotów, opisująca perypetie nastolatka... Ale co to k***a robi tutaj? z taką historią idź na samosie, albo kwejka
Fascynująca, porywająca i wciągająca historia rodem z hollywood, pełna zwrotów, opisująca perypetie nastolatka... Ale co to k***a robi tutaj? z taką historią idź na samosie, albo kwejka
Weź tam ściśnij dupsko, bo twoje tematy to albo było.pl, albo suchary.
Ja w czasach gimbazjalnych zostałem poproszony o przyniesienie szmaty z kanciapy ochroniarza, a że był to spoko koleś to na pytanie o jakąś szmatę odpowiedział "Tam jakieś idą, zresztą pełno tu takich łazi"