Ja na karuzeli byłem tylko raz w życiu. Zawsze wiedziałem, że to nie dla mnie bo niedobrze mi się robiło od małego kręcenia a co dopiero karuzela. Mój pierwszy i ostatni raz był podobny do tej loszki, ale w płaszczyźnie horyzontalnej a nie wertykalnej. Karuzela miała krzesełka na takich długich łańcuchach. Wszyscy jak poj***ni łapali się w czasie kręcenia za te krzesełka. Laski piszczały a sebixy szczały. Kumpel mnie namówił: Chodź nic ci nie będzie. I stało się. Już po drugim kółku zamieniłem się w rzygacz. Pole rażenia to był 20-sto metrowy okrąg. Jak by ktoś cyrklem zaznaczył. Szkoda że nie widzieliście jak ludzie sp***alali na boki. Jeden gościu oberwał takim pełnym haustem w plery. Nie miał szans na unik. Trafiłem go centralnie w piękną podobiznę Alica Coopera co ją miał na koszulce. Co najlepsze tylko ja mam taki problem. Moi starzy, rodzeństwo i teraz dwie córki szaleja na karuzelach i młynach diabelskich. A ja zielony się robię gdy zjeżdżam windą. Takie geny psia mać.