18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Ostatni 'Wyklęty' - Józef Franczak

Pan_Generał • 2013-06-25, 19:57
21 października 1963 r. Godz. 15:45. Majdan Kozic Górnych – spokojna wieś nieopodal Lublina. Od ostatnich pomruków wojny minęło już prawie 20 lat. Nikt tutaj nie chciał już o niej pamiętać. Każdy z mieszkańców prowadził w miarę spokojne życie – pracował w gospodarstwie, chodził do pobliskiego Kościoła, spotykał się z sąsiadami. Ludzie chcieli mieć święty spokój po okropnościach wojny. Nikt nie śmiał stawiać oporu władzy komunistycznej, która była niezachwiana.

Tymczasem w okolicy jednego z gospodarstw – Jana i Wacława Beciów, nagle z nieoznakowanych samochodów wysiada przeszło 40 funkcjonariuszy ZOMO i SB, którzy pośpiesznie obstawiają całe gospodarstwo. Otrzymali cynk od swojego kapusia, że w zabudowaniach ma się znajdować poszukiwany listem gończym „bandyta” Józef Franczak – ostatni partyzant podziemia niepodległościowego, który od 18 lat ukrywał się przed bezpieką.

Po obstawieniu zabudowań Becia Jana zauważyliśmy wychodzącego osobnika – wspominał oficer SB Ludwik Taracha – Po sylwetce i zachowaniu się domyśliłem się, że może to być Franczak. Franczaka usiłował zatrzymać „przewodnik psa”, jednak Franczak zaczął uciekać do stodoły. Po 2 minutach wypadł z innej strony stodoły i zaczął strzelać do „przewodnika”. „Przewodnik” cofnął się, a Franczak zaczął uciekać w kierunku lasu i cały czas strzelał z jednego pistoletu. Następnie, gdy zauważył funkcjonariuszy MO stojących na obstawie, którzy [wzywali] go do odrzucenia broni i podniesienia rak do góry, Franczak wrócił w kierunku zabudowań, wskoczył w krzaki, po paru sekundach wybiegł i wówczas zauważyłem, że miał na sznurku na szyi teczkę i [w] obydwu rękach miał pistolety, z których równocześnie strzelał. Przebiegł obok mnie i funkcjonariusza MO z ZOMO i pobiegł do zabudował Czesława Repińskiego.

„Lalek” nie miał zamiaru rezygnować z walki o własne życie, chociaż szanse na przeżycie miał niewielkie – rozsądek nakazywał, żeby się poddać. Ale Franczak wiedział czym skończyłoby się schwytanie przez komunistów – nie mógł się poddać…



Artystyczna wizja śmierci „Lalusia''



W zabudowaniach Repińskiego schronił [się] w poddachu [wozowni]. Ja zbliżyłem się do poddachu ze strony zachodniej, z funkcjonariuszem z ZOMO ze strony wschodniej. Obydwaj trzymaliśmy pistolety w ręku, jednak w tym czasie nie strzelaliśmy. Nadmieniam, że w momencie, gdy Franczak wypadł z krzaków i minął nas, oddaliśmy kilka strzałów w jego kierunku. Ja udałem się do wewnątrz poddachu i w odległości około 3 metrów zauważyłem skulonego Franczaka, natychmiast się podniósł i oddał trzy strzały w moim kierunku. Ja też zacząłem do niego strzelać i gdy zabrakło mi amunicji w moim magazynku, wycofałem się za pryzmę kamieni. Franczak furtką wybiegł z poddachu i udał się do następnych zabudowań. W czasie ucieczki nie strzelał, my strzelaliśmy, a inni funkcjonariusze ZOMO wzywali, ażeby rzucił broń i się zatrzymał. Franczak nie zatrzymał się, a dobiegł do mieszkania Ludwika Misiury i wszedł do ogródka między bzy i jaśminy, klęknął tam na kolana i zaczął strzelać do dwóch funkcjonariuszy MO biegnących w jego kierunku. Funkcjonariusze zaczęli strzelać w jego kierunku – po krzakach.

Potyczka dla postronnego obserwatora musiała wyglądać jak obława gończych psów na samotnego wilka, który wierzga i walczy do końca o przetrwanie. Dysproporcja sił była kolosalna, ale mimo tego nasz wilk nie dawał za wygraną. Musiał pewnie wzbudzić w funkcjonariuszach bezpieki szacunek i jednocześnie strach. Czy w dotychczasowej „służbie” spotkali się z kimś tak zdeterminowanym w walce o własne życie jak Franczak?

W pewnym momencie zauważyłem stojąc w odległości około 15 metrów od Franczaka, że się przewrócił i upadł twarzą do ziemi. Dobiegliśmy do Franczaka, wzięliśmy go za ręce, podnieśliśmy twarzą do góry, Franczak po upływie około 2 minut zmarł. Obok prawej ręki Franczaka leżał pistolet TT, na wysokości kolan teczka, obok teczki granat obronny z zapalnikiem. Drugi pistolet, jakiej marki – nie pamiętam, bez amunicji znajdował się w teczce. W teczce również były jeszcze dwa granaty obronne, magazynek do pistoletu TT, magazynek z amunicja do pistoletu piętnastostrzałowego i amunicja, ile sztuk, nie pamiętam. Na miejscu dokonano oględzin zwłok przy udziale lekarza, a następnie przewieziono [je] do prosektorium Z[akładu] M[edycyny] S[ądowej] w Lublinie.


Zdjęcie pośmiertne Józefa Franczaka.



Bezpieka tak go znienawidziła, że po sekcji zwłok ciało Franczaka pozbawiono głowy. Zbezczeszczone zwłoki anonimowo pochowano przy ul. Unickiej, gdzie wcześniej chowano straconych na zamku w Lublinie. Dopiero po 20 latach pozwolono rodzinie na pochowanie Franczaka w rodzinnym grobowcu. Do dzisiaj nie wiadomo, gdzie komuniści pozostawili jego głowę. Śledztwo prowadzone w sprawie znieważenia zwłok Franczaka zostało umorzone w 2008 r.

Urodzony pod szczęśliwą gwiazdą

Józef Franczak urodził się w 1918 r. na Lubelszczyźnie. Z relacji jego najbliższej rodziny wiemy, że w młodości był spokojnym chłopcem, który lubił się uczyć – nauczyciele darzyli go dużą sympatią. Spędzał dużo czasu przy czytaniu książek, był bardzo ciekawy świata, ale jego rodziców nie było stać na edukację syna. Postanowił wstąpić do wojska.

W Wojsku Polskim II RP ukończył szkołę podoficerską. Walczył w kampanii wrześniowej – dostał się do niewoli sowieckiej, ale udało mu się zbiec. Po powrocie w rodzinne strony wstąpił do AK. Walczył w konspiracji. Po wyrwaniu z ogniska rodzinnego jego domem stali się ludzie z konspiracji. Tak oceniali jego charakter jego towarzysze. „Lalek” był zdecydowany. To był zawodowy żołnierz, podoficer żandarmerii i do tego współpracownik „dwójki”, tzn. drugiego oddziału czyli defensywy. Do wywiadu czy do żandarmerii nie brali pierwszego lepszego, tylko ludzi zdrowych i psychicznie mocnych. Był człowiekiem bardzo spokojnym, opanowanym. Do niczego nie podchodził żywiołowo, bez przygotowania. Potrafił w każdej sytuacji zachować zimną krew co wielokrotnie uratowało mu życie.


Józef Franczak (po prawej) w mundurze podoficera żandarmerii. 1939


Po wkroczeniu Sowietów na ziemie polskie, wstąpił do 2 Armii Ludowego Wojska Polskiego – gdy zobaczył mord na AK-owcach rozstrzeliwanych masowo przez sowiecki sąd specjalny postanowił zdezerterować. Miało to miejsce prawdopodobnie na początku 1945 r. Od tego czasu zaczął się jego 18 letni okres ukrywania i walki z komunistami.

Walczył na Lubelszczyźnie w oddziale „Zapory”. Franczak miał wielokrotnie niezwykłe szczęście podczas tych walk. Został raz schwytany przez UB – udało mu się zbiec, przy okazji zabijając konwojujących go funkcjonariuszy. Jedną z sytuacji, która mogła skończyć się niechybnie śmiercią opisuje Radosław Wójcik, autor niepublikowanej biografii o Franczaku:

Latem 1946 r. […] w nocy został zaskoczony przez grupę operacyjną złożoną z funkcjonariuszy MO i żołnierzy KBW. […] Gdy ze snu wyrwało go wołanie o to, by się poddał, a pierwszą rzeczą, którą ujrzał była broń wymierzona w jego kierunku, natychmiast sięgnął po pistolet, z którego oddał strzał do milicjanta stojącego na drabinie. Jak się później okazało był to strzał śmiertelny, a milicjantem był Józef Winiarczyk, komendant posterunku MO w Rybczewicach. Ze strychu obory wydostał się wyrywając dziurę w strzesze dachu, następnie zeskoczył na dół. Na podwórku uciekając przed obławą ranił śmiertelnie żołnierza KBW. Po raz kolejny szczęśliwie uszedł z życiem.


„Lalek” (treci od lewej). fot. podziemiezbrojne.blox.pl


Od 1947 r. walczył w oddziale „Uskoka”. W 1947 r. nie skorzystał z amnestii, bo wiedział, że mając na sumieniu nie jednego funkcjonariusza bezpieki władza mu nie podaruje. Jako jeden z nielicznych „wyklętych” musiał się ukrywać dalej. Początkowo wyjechał do Sopotu. Po kilku miesiącach wrócił i powrócił do oddziału „Uskoka”. W maju 1948 r. jego patrol wpadł w zasadzkę – przeżył tylko „Lalek”.

Kolejna sytuacja, która mogła się zakończyć tragicznie miała miejsce 24 grudnia 1948 r. – „Lalek” razem z kolegą zostali zaproszeni przez jego znajomą na opłatek:

„Po pewnym czasie domownicy zauważyli, że na zewnątrz domu są jacyś obcy ludzie. Jak się później okazało byli to funkcjonariusze MO i UB, którzy otoczyli dom. Gdy syn państwa Mazurków – Henryk wyszedł na zewnątrz, by sprawdzić co takiego dzieje się przed domem, od razu podeszło do niego dwóch ludzi należących do grupy operacyjnej. Wypytywali go kto jest w mieszkaniu, ale gdy nie uzyskali zadowalającej odpowiedzi weszli wraz z nim do domu. W środku zastali samych domowników, lecz jeden z funkcjonariuszy zwrócił uwagę na poruszającą się klamkę w drugim pomieszczeniu, dokąd skierował swoje kroki. W tym miejscu ukrywał się „Laluś”. Po otwarciu drzwi rozległy się strzały – Franczak ranił funkcjonariusza UB […], ale podczas wymiany ognia także został ranny w brzuch, pomimo tego udało mu się uciec z okrążonego domu”. I tym razem sprzyjało mu szczęście.


„Laluś” w towarzystwie kobiet, 1944 r.


Przez następne miesiące lizał się z ran. Kolejny rok nie był szczęśliwy – bezpieka rozbiła jego oddział, a w maju 1949 r. zginął z rąk ubeków jego dowódca „Uskok”. Lalek od tego czasu ukrywał się sam i zmawiał się na niektóre akcje z innymi konspiratorami. Od 1953 r. Franczak pozostał sam z jego dawnych kompanów – reszta zginęła lub została wyłapana przez komunistów. Od tego czasu „Lalek” samotnie walczy o swoje życie.

Bezpieka przez kilkanaście lat próbowała go rozpracować i schwytać. Miał ok. 200 współpracowników, którzy pomagali mu się „melinować” i ukrywać przed komunistami. Jego doświadczenie i umiejętności doceniali nawet esbecy, którzy mimo usilnych prób nie mogli go schwytać. Udało się go namierzyć dopiero gdy zwerbowali agenta z najbliższej rodziny Franczaka.

Franczak nie był bynajmniej desperatem. Marzył o normalnym życiu, miał narzeczoną a z nią syna. Miał do czego wracać, ale nie wyobrażał sobie życia w PRL-u. Czekał na wybuch kolejnej wojny i zmianę sytuacji w Polsce. Nie doczekał się…


źródło:
http://blog.surgepolonia.pl/2012/10/ostatni-%E2%80%9Ewyklety-jozef-franczak-%E2%80%9Elalek-%E2%80%9Elalus/


LxDead

2013-06-25, 23:04
Wk***ia mnie to że Tacy ludzie nie zostali zapamiętani i uhonorowani tak jak na to zasłużyli. Zapłacili najwyższą cenę w boju o Wolną Polskę, walcząc dosłownie do ostatniej kropli krwi. Świetny materiał Panie_Generale, może Ci którzy nie słyszeli o Żołnierzach Wyklętych czy Procesie 16 zainteresują się tym tematem.

Kvinto

2013-06-26, 00:39
Dobry gość
Ta historia brzmi jak jeden wielki kryminał.
Taki serial to bym oglądał normalnie.
Ogólnie historie o wyklętych zawsze są pełne takich zwrotów akcji, ale chyba nie tak jak ta.