Jean-Hugues Anglade jechał pociągiem Thalys wraz ze swoją partnerką i dwójką dzieci. Byli w ostatnim wagonie składu. Gdy z przedostatniego wagonu dobiegł do nich odgłos strzałów, aktor zobaczył członków obsługi, którzy biegli w stronę lokomotywy znajdującej się z tyłu pociągu. Specjalnym kluczem otworzyli drzwi do pomieszczenia zarezerwowanego dla personelu i zamknęli się od środka. Pasażerowie, a wśród nich Anglade i jego rodzina, znaleźli się w potrzasku między zbliżającym się terrorystą a zamkniętymi drzwiami
- Waliliśmy w drzwi, krzyczeliśmy, by pracownicy obsługi wpuścili nas, chcieliśmy, by zareagowali, ale bez skutku - powiedział z żalem Anglade w rozmowie z tygodnikiem "Paris-Match".
Aktor dodał, że to poczucie porzucenia i samotności było "nie do zniesienia". Ulga nastąpiła dopiero wtedy, gdy podszedł do nich Amerykanin Anthony Sadler i powiedział, że napastnik został unieszkodliwiony.
Zapewne autor wpisu, mając do czynienia z uzbrojonym napastnikiem zacząłby bez strachu rzucać w niego kanapkami... może udałoby się go tak unieszkodliwić... Np. gdyby kanapki były z jakimś kurewsko ostrym sosem, a napatnik dostał by w oczy...
A już na pewno nie próbowałby znaleźć schronienia będąc z żoną i dziećmi...
Zapewne autor wpisu, mając do czynienia z uzbrojonym napastnikiem zacząłby bez strachu rzucać w niego kanapkami... może udałoby się go tak unieszkodliwić... Np. gdyby kanapki były z jakimś kurewsko ostrym sosem, a napatnik dostał by w oczy...
A już na pewno nie próbowałby znaleźć schronienia będąc z żoną i dziećmi...