Czyli lecąc 900 km/h, nagle z aerodynamicznego samolotu robimy nieopływową bryłę, która traci całą siłę nośną. Nie znam się, ale wydaje mi się, że taka kabina pasażerska zaraz po odłączeniu zaczęłaby się obracać, robiąc z pasażerów koktajl, a w końcu ustawiłaby się pionowo, nie pozwalając na rozłożenie tak umocowanych spadochronów. Chyba że byłby jeden na ogonie, wtedy przy rozłożeniu spadochronu można by strząsnąć koktajl z krwi, wymiocin i walizek, na spód kabiny, zrobiłaby się pianka. Spadochron robiłby wtedy za parasolkę.
W sumie to w takim wynalazku dawałbym większą szanse na przeżycie pilotom. Po zrzuceniu niepotrzebnego balastu (pasażerów, bagażu, stewardess) i wyłączeniu silników, mieliby całkiem sprawny szybowiec. Wystarczy znaleźć, wodę lub jakąś inną otwartą przestrzeń i można całkiem gładko wylądować.
W sumie to w takim wynalazku dawałbym większą szanse na przeżycie pilotom. Po zrzuceniu niepotrzebnego balastu (pasażerów, bagażu, stewardess) i wyłączeniu silników, mieliby całkiem sprawny szybowiec. Wystarczy znaleźć, wodę lub jakąś inną otwartą przestrzeń i można całkiem gładko wylądować.
Czyli lecąc 900 km/h, nagle z aerodynamicznego samolotu robimy nieopływową bryłę, która traci całą siłę nośną. Nie znam się, ale wydaje mi się, że taka kabina pasażerska zaraz po odłączeniu zaczęłaby się obracać, robiąc z pasażerów koktajl, a w końcu ustawiłaby się pionowo, nie pozwalając na rozłożenie tak umocowanych spadochronów. Chyba że byłby jeden na ogonie, wtedy przy rozłożeniu spadochronu można by strząsnąć koktajl z krwi, wymiocin i walizek, na spód kabiny, zrobiłaby się pianka. Spadochron robiłby wtedy za parasolkę.
W sumie to w takim wynalazku dawałbym większą szanse na przeżycie pilotom. Po zrzuceniu niepotrzebnego balastu (pasażerów, bagażu, stewardess) i wyłączeniu silników, mieliby całkiem sprawny szybowiec. Wystarczy znaleźć, wodę lub jakąś inną otwartą przestrzeń i można całkiem gładko wylądować.
Czyli lecąc 900 km/h, nagle z aerodynamicznego samolotu robimy nieopływową bryłę, która traci całą siłę nośną. Nie znam się, ale wydaje mi się, że taka kabina pasażerska zaraz po odłączeniu zaczęłaby się obracać, robiąc z pasażerów koktajl, a w końcu ustawiłaby się pionowo, nie pozwalając na rozłożenie tak umocowanych spadochronów. Chyba że byłby jeden na ogonie, wtedy przy rozłożeniu spadochronu można by strząsnąć koktajl z krwi, wymiocin i walizek, na spód kabiny, zrobiłaby się pianka. Spadochron robiłby wtedy za parasolkę.
W sumie to w takim wynalazku dawałbym większą szanse na przeżycie pilotom. Po zrzuceniu niepotrzebnego balastu (pasażerów, bagażu, stewardess) i wyłączeniu silników, mieliby całkiem sprawny szybowiec. Wystarczy znaleźć, wodę lub jakąś inną otwartą przestrzeń i można całkiem gładko wylądować.