18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Wspomnienia Seppa Allerbergera. Snajper na froncie wschodnim

ReDevil666 • 2015-08-21, 00:06
Na wakacjach dorwałem tanio trzy książki: "W oblężonym Leningradzie", "Snajper u Bram" oraz "Snajper na froncie wschodnim". Dzisiaj chciałbym przytoczyć fragment książki ostatniej z wymienionych. Wszystkie trzy książki zawierają sporo sadystycznych i czarnych opisów wojennego piekła i szarej rzeczywistości.

Książka jest autorstwa Albrechta Wacker'a, w Polsce wydane przez wydawnictwo Bellona.

"Przez krótką chwilę posuwaliśmy się do przodu nie niepokojeni ogniem przeciwnika. Ubezpieczani bocznym ogniem karabinów maszynowych ostrożnie przedostawaliśmy się na porośnięty krzakami teren. Gdy odezwał się karabin maszynowy z ukrycia, około 20 metrów od nas, jeden z żołnierzy upadł pod gradem kul, nie wydając z siebie żadnego dźwięku. Bez wahania skierowałem w tamtym kierunku swój karabin, ale Rosjanin schował się do okopu. Kilka granatów rzuconych w kierunku kryjówki Rosjan uciszyło strzały. Jeden z naszych podczołgał się do ich pozycji, które były już opuszczone. Nieopodal dalej, za krzakami leżały ciała czterech nieżywych Rosjan, którzy nie zdołali dobiec do wejścia, do sprytnie zakamuflowanego podziemnego korytarza. Prawdopodobnie przez miesiące służył im jako dom i schronienie. Do szybu prowadziły świeże ślady. Patrol ogarnęła ciekawość i fascynacja – odbezpieczona broń i wciągająca ciemna czeluść. Po kilku minutach, gdy dalej zagłębili się do wewnątrz dało się słyszeć głuche trzaski padających strzałów. Chwilę potem patrol wypadł na światło dzienne, wszyscy chłopcy byli bladzi jak ściana, niektórym było niedobrze, byli wyraźnie przerażeni. Nie było czasu na pytania, bo właśnie w tym momencie grupa Rosjan przeprowadziła nowy atak i zostaliśmy wymieceni stamtąd nawałnicą ognia […] Przerwa w walce została też wykorzystana do rozdania amunicji i racji żywnościowych oraz opatrzenia rannych. Ci, którzy mogli chodzić mieli wziąć udział w kolejnej bitwie. Uważałem to za cud, że po całym dniu bitwy nie miałem nawet zadrapania. Przykucając z kawałkiem chleba, puszką sardynek i papierosem opowiadaliśmy sobie skrótowo o tym, co zdarzyło się tego dnia. Zapytałem, co stało się w podziemnym korytarzu. W zwięzłych słowach przepełnionych nieskrywaną odrazą i przerażeniem, dwóch żołnierzy opowiadało mi wstrząsającą historię. Było to coś irracjonalnego i niezrozumiałego, takiego, jak często zdarza się na wojnie. Dało nam to obraz naszych wrogów i ludzi, jakimi są (jeśli mianem tym można nazywać ich komisarzy ludowych).
Patrol ostrożnie posuwał się naprzód w mroku. Chłopcy przeszli około 50 metrów, gdy nagle doszli do słabo oświetlonego pomieszczenia, w którym unosił się nieziemski swąd. Czekali aż ich wzrok przyzwyczai się do ciemności i wtedy zobaczyli to wszystko. W jednym kącie kucało dwóch rosyjskich żołnierzy – chłopców około szesnastoletnich – skupionych razem ze strachu. W drugim kącie były skrzynie z amunicją ułożone tak, aby tworzyły jakby stół, na którym leżało poćwiartowane ludzkie ciało. Trup był wyraźnie uwędzony nad ogniem, aby się nie zepsuł i służył później za pożywienie. Trzeci róg przeznaczony był na mycie się i na odpadki, w którym walały się teraz rozkładające się części ciała, kości i ludzkie organy, nie nadające się do spożycia. Zaciekawiony Jegier (dawny żołnierz specjalnej formacji strzelców wyborowych w wojsku pruskim, rosyjskim i austriackim – przyp. mój) poprosił o wyjaśnienie trzęsących się ze strachu dwóch rosyjskich żołnierzy. Towarzyszył mu żołnierz, który przypadkiem trochę mówił po rosyjsku.
Młodzi Rosjanie powiedzieli, że podczas odwrotu wojsk sowieckich w sierpniu poprzedniego roku (aktualnie był lipiec ’43 – przyp. mój), gdy niemieckie czołgi przetaczały się w kierunku Maikopu i rosyjskich pól naftowych, a Niemcy zdobyli Woroszyłowsk, trzydziestu pięciu rosyjskich żołnierzy pozostawiono na tyłach z wyraźnym rozkazem, aby nie opuszczali tej ziemianki tak długo, jak tylko się da, lub do momentu rosyjskiej kontrofensywy. Mijały miesiące, zapasy skończyły się. Dowódca oddziału, komisarz polityczny, był odpowiedzialny za dokładne wykonanie rozkazów. Gdy w końcu żołnierze zebrali w sobie odwagę, aby zaprotestować i zażądali wyjścia z ziemianki, komisarz w prosty sposób ugasił bunt. Wyciągnął pistolet i strzelił dwóm protestującym żołnierzom w głowę. Wymach*jąc bronią w kierunku pozostałych, rozkazał im wypatroszyć ciała i uwędzić mięso nad ogniem. Wątroby, które nadają się do zjedzenia na surowo, zostały wyciągnięte i podzielone na równe porcje dla wszystkich do natychmiastowego zjedzenia. Przez następnych kilka tygodni wędzone ludzkie mięso uzupełniało racje żywnościowe głodnych żołnierzy. Oficer polityczny miał wsparcie w swoim sierżancie i dwóch podoficerach, którzy trzymali broń pod kluczem. Gdy pojawiła się dalsza potrzeba świeżego mięsa, komisarz wybrał kolejną ofiarę i zastrzelił ją. Właśnie jej szczątki widzieli niemieccy żołnierze na prowizorycznym stole ze skrzynek. Kilka dni wcześniej rozpoczęła się rosyjska kontrofensywa i jak przeszła obok wykopu, grupa wyszła na zewnątrz, aby wziąć udział w walkach z Niemcami.
W ponurym mroku i odorze nie do opisania jeden z Niemców nie wytrzymał i zwymiotował. Gdy skończył, odblokował w swoim MP-40 zabezpieczenie, wyprostował się i powiedział:
- Wy ohydne szumowiny! – i wpakował cały magazynek w dwóch Rosjan.


Jeśli temat się przyjmie i spodoba spiszę więcej fragmentów.

whiget

2015-08-21, 23:38
@ ReDevil666
Po przeczytaniu fragmentu na pewno sięgnę po całość więc :piwo:

@ upy które napisały więcej niż 2-3 zdania

Wszyscy albo większość z was generalizuje.

Jeden że przesądziliśmy wynik wojny - bez przesady. W skali aliantów było nas za mało, a i nasze jednostki pod ich przywództwem często nie były zaopatrzone jak trzeba. Flagowy przykład to chyba Wojsko Polskie które wycofywało się z Francji do Szwajcarii. Owszem. Często nasze jednostki były kierowane do ciężkich zadań, ale nie sądzę że jakoś strasznie częściej niż oddziały innych krajów.

Drugi że nie zrobiliśmy nic - też bez przesady. Skoro sam piszesz że w szczytowym momencie było 100 tys. żołnierzy, to raczej żaden głównodowodzący nie powie ci, że taka ilość nie ma dla niego znaczenia. I nie ważne czy mówimy tu o pilotach, piechocie liniowej, pancerniakach, czy o logistyku na jakimś zadupiu.

Zastanawiacie się co lepsze? Gułag czy komora??
Nikt pewnie by nie chciał wybierać, ale wiem jedno. Po wysłuchaniu opowiadań dziadka gwarantuję wam, że sporo osób po jakimś czasie spędzonym na zesłaniu wybrała by komorę bez chwili namysłu. Polecam "Białe krematoria" Ryszarda Tymińskiego z zaznaczeniem że opisane tam jest wszystko BARDZO delikatnie. A cała masa historii została albo zapomniana/zlekceważona przez młodsze pokolenia, albo były zbyt drastyczne żeby opowiedzieć je swojemu dziecku, wnukowi czy komukolwiek.
Tyle że z sybirem też nie ma reguły :!: Zależy gdzie cię zesłali, a najwięcej od tego na jakich ludzi trafiłeś na miejscu. Podobnie było z wysyłaniem Polaków do przymusowej pracy w niemieckich folwarkach itp. Trafiłeś na normalnych ludzi (wiem że tacy też się trafiali), to jak na taką sytuację nie było źle. Może i taki człowiek zapie**alał jak mały samochodzik od świtu do nocy, ale jeść coś tam dali, nie bili i nie znęcali się za mocno. Jak trafiłeś na jakiegoś zj***nego genetycznie faszystę to warunki były takie, że żaden kierownik sowchozu by się nie powstydził i ludzie szybko żegnali się z tym światem z powodu wycieńczenia, głodu czy "obrażeń cielesnych"

Powstanie warszawskie?
Temat wałkowany tysiące razy. Raz przez zwolenników, raz przez przeciwników. Jedni że to był bezsens, inni że bohaterski zryw. Tak na prawdę wg mnie nie jest ważne czy to miało sens, czy były szanse powodzenia itp. Ważne, że znaleźli się ludzie którzy chcieli walczyć za swoją Ojczyznę, zorganizowali się w chyba największy zryw wolnościowy w trakcie II Wojny i oddali życie za coś w co wierzyli. Napsuli sporo krwi niemiaszkom, a :hitler: nie raz pewnie skoczyło ciśnienie na samo wspomnienie o Warszawie. Nie widzę sensu roztrząsania tego w innych kategoriach. Żeby zrobić to obiektywnie trzeba by się cofnąć 71 lat do tyłu i stanąć z tymi ludźmi ramię w ramię.

Właśnie dotarło do mnie że temat jest już daleko i chyba nie ma sensu się dalej produkować z tym postem bo i tak niewiele osób tu zajrzy...

jaboll154

2015-08-21, 23:56
Stary, lubię takie rzeczy, ale przeczytam jutro, bo już padam na ryj. A piwo daje w ciemno.

Andre1945

2015-08-22, 01:18
Cytat:

"Wspomnienia Niemieckiego Snajpera", autor: Timothy Erenberger (napisana przez wnuka głównego bohatera - raczej średnie)



Czytałem. Gówno jakich mało. Główny bohater w każdej bitwie ubija koło setki przeciwników, zawsze trafiając w głowę (skończyłem na 1941 roku i wtedy miał już coś koło 250 trafień, taaa), nosi po 3-4 karabiny. Totalnie zakłamany obraz szturmu na Eben Emael, a polska granica - wg owego snajpera - w 1939 przebiegała na Odrze.

Cała ta historia to bajka, wymyślona przez jakiegoś Amerykanina, który za dużo nastrzelał się w FPSach. Na Amazonie było od groma negatywnych recenzji, ale po osobistej interwencji autora je stamtąd usunięto.

Cytat:

Drugi że nie zrobiliśmy nic - też bez przesady. Skoro sam piszesz że w szczytowym momencie było 100 tys. żołnierzy, to raczej żaden głównodowodzący nie powie ci, że taka ilość nie ma dla niego znaczenia. I nie ważne czy mówimy tu o pilotach, piechocie liniowej, pancerniakach, czy o logistyku na jakimś zadupiu.



Bez dwóch dywizji i brygady na froncie włoskim Alianci by sobie poradzili, nie martw się. ;) Zwłaszcza, biorąc pod uwagę to, że front ten traktowano od 1944 roku bardzo po macoszemu na korzyść Francji. Amerykanie do Europy wysłali koło 80 dywizji - myślisz, że zrobiłoby im różnicę, gdyby dwie z nich poszły walczyć we Włoszech? ;) Istnienie 1. Brygady Spadochronowej było czysto propagandowe, bo jednostka ta wzięła udział tylko w walkach pod Arnhem. 1. Dywizja Pancerna podobnie, jak II. Korpus.

Wojska Polskiego na Wschodzie nie liczę, bo jego wartość i przydatność bojowa dla Sowietów była iluzoryczna. Chodziło głównie o zaakcentowanie udziału ''ludowych'' wojsk polskich w walce z Niemcami.

Cytat:

Często nasze jednostki były kierowane do ciężkich zadań, ale nie sądzę że jakoś strasznie częściej niż oddziały innych krajów.



Do głowy przychodzi mi w sumie tylko Monte Cassino (które zresztą sami chcieliśmy zdobywać) i może Arnhem.

Ani Ancona, ani Bolonia trudne nie były. Falaise, Gandawa, Breda, Wilhelmshaven też. Tobruk też.

Wschód to inna kwestia i tam fakt, ruscy traktowali nas jak mięso armatnie, ale robili dokładnie to samo ze swoimi. Lenino, potem Magnuszew, Wał Pomorski, Kołobrzeg i parę innych rzeczy by się znalazło.

ex32

2015-08-22, 21:26
[quote=
"Przez wojenną zawieruchę", autor: Boris Gorbaczewski
[/quote]
Nie polecam. Co prawda w miarę dobrze się czyta ale są to wspomnienia byłego komisarza politycznego. Wziął udział w jednej prawdziwej bitwie, przeżył ranny i reszta opisów walk jest raczej o innych. Zamiast niej polecam "Sołdat" - Nikołaj Nikulin.

Dodam jeszcze jedną książke: "Jeśli przeżyjesz" Georga Wilsona - wspomnienia z Normandii.

nnvmen

2015-08-22, 21:44
@Andre1945
Przez Ciebie mi się włączył ostry ból dupy i maść nie pomoże. Z większością tego co napisałeś się zgadzam, ale nie mogę przeboleć, że w bitwie o Anglię Polacy mieli znikomy wkład. Możesz mi przybliżyć sprawę?

Andre1945

2015-08-23, 00:35
Cytat:

Z większością tego co napisałeś się zgadzam, ale nie mogę przeboleć, że w bitwie o Anglię Polacy mieli znikomy wkład.



Znikomy nie, ale nie przeginajmy też, że uratowaliśmy Brytoli, bo to bzdura.

Liczby.

W bitwie o Anglię wzięło udział 2937 pilotów, w tym 145 Polaków. Na 71 dywizjonów myśliwskich, które walczyły z Niemcami, tylko dwa były polskie - 302. i 303. Niemieckie straty w bitwie o Anglię wyniosły 1437 maszyn. Polacy zestrzelili łącznie około setki - 58 zestrzeleń dla dywizjonu 303, 17 dla dywizjonu 302 i około 25 dla Polaków służących w dywizjonach brytyjskich, czyli mniej, niż 1/14 całości. ;)

Polski mit o uratowaniu Wlk. Brytanii wziął się - przez przypadek - z książki Arkadego Fiedlera, czyli słynnego ''Dywizjonu 303''. Historię tę Fiedler spisywał ''na gorąco'', jej rola miała być propagandowa i ''ku pokrzepieniu serc'' narodów walczących z Niemcami, a pierwsze wydanie ukazało się w 1942 roku. Wiadomo było, że oparł się tylko na ustnych relacjach pilotów, i stąd wzięła się kosmiczna liczba 126 zestrzelonych samolotów przez 303. Po wojnie, jak Brytyjczycy dobrali się do archiwów Luftwaffe, to miny im bardzo zrzedły, bo sami szacowali, że Niemcom zestrzelili 2700 samolotów - tymczasem okazało się, że LW straciła ich blisko dwa razy mniej. Stąd, w powojennych opracowaniach pojawiło się pojęcie ''overclaim'', czyli przeszacowanie.

Dobrym przykładem jest już pierwsze zestrzelenie 303. F/O Ludwik Paszkiewicz dorwał niemieckiego Bf-110, ale nie zauważył, że ten sam samolot atakuje brytyjski pilot (który także nie widział Paszkiewicza). Po powrocie obaj zgłosili pewne zestrzelenie i im je uznano. Czy ktoś tu jest winny? Nie, to dość normalna w sytuacja w alianckich siłach powietrznych, że kilku pilotów zgłaszało zestrzelenie tego samego przeciwnika. Często okazywało się, że zestrzelony ''na pewno'' samolot dolatywał cało do lotniska we Francji.

Wkład Polaków w BoB można porównać do meczu piłki nożnej - Polacy wchodzą na boisko w II połowie, strzelają bramkę, po czym rozgrywka kończy się wynikiem 7:2 dla RAF.

Niemniej, i tak 303. Dywizjon był najlepszym z dywizjonów RAF, z 58 zestrzeleniami, latając na starszych Hurricane'ach zajmował 1. miejsce, przewyższając brytyjskie dywizjony, które latały na lepszych Spitfire'ach. To nie tak, że gardzę historią, ale uważam, że lepiej być dumnym z faktów, niż kłamstw (inna sprawa, że za granicą i do obcokrajowców powinno się mówić o swoim kraju w samych superlatywach, ale tak, żeby nie wyjść na idiotę, jeśli ktoś przypadkiem zna historię).


A co do wspomnień:

- ''Jeśli przezyjesz'' G. Wilson
- ''Pluton'' A. Kershaw
- ''Krwawy las'' G. Astor
- ''Ostateczna bitwa'' B. Sloan
- ''Tankista'' J. Biessonow
- ''Podwójny żołd, potrójna śmierć'' A. Drabkin
- ''Przeciw Panterom i Tygrysom'' A. Drabkin
- ''Zapomniany żołnierz'' G. Sajer
- ''Kto sieje wiatr...'' H. Brunnegger

...i znacznie więcej innych. ;)

nnvmen

2015-08-24, 14:36
@up
Wybacz, widocznie czytając Twoją wcześniejszą wypowiedź zrozumiałem, że Polacy byli mało liczącą się jednostką. Poza tym widzę, że musieliśmy korzystać z podobnych źródeł wiedzy, albo wręcz z tych samych :D

Andre1945

2015-08-24, 15:04
Cytat:

Wybacz, widocznie czytając Twoją wcześniejszą wypowiedź zrozumiałem, że Polacy byli mało liczącą się jednostką. Poza tym widzę, że musieliśmy korzystać z podobnych źródeł wiedzy, albo wręcz z tych samych



Zapewne tak, ja korzystałem z prac Jacka Kutznera i ''opluwam narut polzgi'' na internetach od jakiegoś czasu. ;)

Cz...........ka

2015-08-25, 22:44
Bhahahahahaha!


Sami znawcy!

Skoro Polacy byli tak ważni w 2ws i bez nich by nie było wygranej to dlaczego do k***y nędzy nie wygraliśmy wojny we wrześniu 1939?

Bo zdrada? - nie to tłumaczenie głupoty jaką sobie zgotowaliśmy.



Polacy to najmniej skromny naród jaki znam.