18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Nie wierzę

Vof • 2013-12-26, 23:31
Co Tusk chciałby o sobie przeczytać w podręcznikach - Instrukcja dla minister Rostkowskiej...



Takiego hipokryty z wielkim ego Polska jeszcze nie miała za premiera. Co chciałby przeczytać o sobie Donald Tusk w przyszłych książkach do historii? - Że zmieniłem Polskę na lepsze – odpowiedział w wywiadzie dla TVP premier. My jednak zapamiętamy Tuska głównie przez Smoleńsk. Zapamiętamy za Infoaferę, aferę hazardową, Amber Gold, rekordowe zadłużenie i emigrację.

Mimo wszystko ciekawe czy nowa minister edukacji Joanna Kluzik-Rostkowska zastosuje się do wytycznych premiera i podręczniki będą już niedługo wychwalać Donalda Tuska.

Agata Młynarska z TVP gościła w domu Tusków w Sopocie. Przeprowadziła z nimi świąteczny wywiad.

Dziennikarka dopiero pod koniec wywiadu poruszyła ważny dla młodych Polaków temat. Zapytała Donalda Tuska co powiedziałby młodym ludziom rozczarowanym tym krajem, myśląc szczególnie o braku pracy. Premier odpowiedział, że ludzie dwudziestoletni mają inny punkt odniesienia. - Rozczarowanie jest mocnym napędem, szczególnie dla młodego człowieka. Ja uważam, że młodzi wręcz powinni być rozczarowani – powiedział szef rządu.

Młynarska naciskając zaznaczyła, że młodzi ludzie swój wyjazd argumentują brakiem pracy w Polsce. - Moje pokolenie musi zrobić jak najwięcej, żeby ta praca była, choć nigdy nie będzie tak, że dwudziestolatkowie dostaną sukces na tacy. To jest moja obsesja, żeby za parę lat było tak, że nikt nie będzie wyjeżdżał z Polski dlatego, że musi – mówił premier.

Na koniec dziennikarka zapytała premiera, co chciałby kiedyś przeczytać o sobie w przyszłych książkach do historii. - Że zmieniłem Polskę na lepsze – powiedział Donald Tusk.

Panie Tusk:


źródło: http://niezalezna.pl/49950-co-tusk-chcialby-o-sobie-przeczytac-w-podrecznikach-instrukcja-dla-minister-rostkowskiej

C0ld

2013-12-27, 10:59
Jestem bezrobotny odkąd ukończyłem szkołę (ponad 2 lata już)- technik informatyk. Próbowałem wszędzie, nawet w McDonaldzie. Nic. Wyjechałem do Gdyni, zachodziłem do każdego sklepu, każdej firmy, po prostu wszędzie (rozdałem około 1000, z czego jakieś 300-400 w formie papierowej, reszta przez email). Też nic. Już nie mówiąc o tym, że w moim województwie prawie nic nie ma (warm-mazurskie), ale według niektórych praca przecież wszędzie jest. No k***a, ciekawe gdzie...
Bez pieniędzy, to ani człowiek nie wyjedzie, ani nie doszkoli się, ani nawet własnej firmy nie otworzy, ba. Nawet nie ma pieniędzy na dojazd na teoretyczną rozmowę kwalifikacyjną (rodzice ledwo co przędą).

michal2000

2013-12-27, 11:08
C0ld napisał/a:

Jestem bezrobotny odkąd ukończyłem szkołę (ponad 2 lata już)- technik informatyk. Próbowałem wszędzie, nawet w McDonaldzie. Nic.



A co umiesz robić? To pierwsze pytanie jakie zadaje się u mnie w firmie i o dziwo 3/4 osób przez minutę nic nie mówi... a potem pada "eeee... no ja trochę umiem... ten... (...)"

C0ld

2013-12-27, 11:23
Umiem gotować (ogólnie domem się zajmować, czyli pranie, prasowanie, gotowanie, pieczenie itd) , zajmować się kompami i telefonami ( wymieniam sprzęt, diagnozuję itd, ściągam też smoki, wymieniam w telefonach części itd), z lekka znam się na kładzeniu płytek (nie jestem jakimś fachowcem, ale wiem jak i o co tu chodzi, po doszkoleniu byłbym lepszy w to), trochę na murowaniu (stawialiśmy komin i przebudowaliśmy kiedyś budynek gospodarczy), trochę też na przycince (parę lat temu wakacje co roku spędzane w lesie), umiem też spawać migomatem (bez kursu), obsługuję też koparkę i ciągnik, trochę też z elektroniką się bawię (wymienić jakiś kondensator, albo ścieżkę poprawić, takie tam). Ale i tak, nie mam w żadnej z tych rzeczy (poza kompami i domem) na tyle dużego doświadczenia i wykształcenia, by ktoś mnie przyjął do pracy.

kapelan_szturmowy

2013-12-27, 11:32
C0ld napisał/a:

Nic. Wyjechałem do Gdyni, zachodziłem do każdego sklepu, każdej firmy, po prostu wszędzie (rozdałem około 1000, z czego jakieś 300-400 w formie papierowej, reszta przez email). Też nic.

Bez urazy, ale Ty albo żartujesz, albo masz takie wymagania że pracodawca śmieje się do rozpuku jeszcze przez dwa dni po Twoim wyjściu. Gdańsk, Gdynia, Sopot, pracy jest w ch*j i ciut ciut, tylko robić nie ma komu. Może nie są to wyżyny finansowe i praca za biurkiem pod krawatem od 9.00-15.00 ale na przeżycie i mozolne odkładanie na własny start lub bilet do UK w jedną stronę spokojnie starcza. Jakiś czas temu, po raz kolejny (po spektakularnym upadku, ale to inna historia -błędne decyzje gospodarcze ;) ) odbudowuje swoją firmę, aby ciągnąć ten wózek dalej i szukałem kierowcy na dodatkowy samochód. Masakra. Jednemu nie pasują godziny, jedne chce firmowego busa do domu, jeszcze inny fakt, że jeździł idealnie, ale miał prawo jazdy od 2 dni i stwierdził że trochę się cyka i musi się jeszcze doszkolić (choć ja nie widziałem takiej potrzeby), a reszta z grubsza miała problem z tym że: praca fizyczna? wie Pan ja, jestem po studiach..., albo mistrz: kupię skuter i w pizzeri się mniej narobię... :shock: No fakt - w pizzeri wystarczy nosić termos... ale ile tam zarobi? 20-40-50zł?
I tak w końcu sam siadłem na ten samochód i w wolnym czasie jeżdżę na wsparciu, bo mam dość już szukania...

Edit: Jak przeczytałem Twoje umiejętności to znalazłem dla Ciebie pracę już paru miejscach, które pewnie odwiedziłeś, ale chyba nie potrafiłeś się "sprzedać" pracodawcy. Między upadkami w mojej firmie, i ja musiałem szukać jakiejś pracy żeby przeczekać dwa trzy miesiące, i gdzie nie poszedłem, tam od ręki dostawałem robotę, nawet stanowisko jakiegoś głupiego konserwatora w jakiejś galeryjce w Sopocie, ale już dwa dwieście wpadało do rączki i mając co do gara włożyć, mogłem kombinować powrót do swojej branży. A różnica w naszych doświadczeniach polega na tym że ja nie umiem gotować i zajmować się domem, reszta jak u Ciebie.

C0ld

2013-12-27, 11:53
Nie miałem żadnych wymagań właśnie (wszystko mi zawsze pasowało, czy to że trzeba kawałek dojeżdżać, czy że praca po kilkanaście godzin dziennie). Dyspozycyjność nawet w nocy, bez różnicy czy to smażalnia frytek, czy biuro. Byle by płacili tyle, bym sam mógł się utrzymać. Nikt nawet się o umiejętności nie pytał, tylko jaka szkoła, skąd jestem, ile lat i czy dyspozycyjny. Nie jestem wybredny, tylko tak jak mówię, by płacili tyle bym zdołał się utrzymać. A na tylu rozmowach kwalifikacyjnych co byłem, to nigdy nie rozmawialiśmy o zarobkach. Pytali się tylko, o to co napisałem i "odezwiemy się" albo "szukamy kogoś innego". Pracy fizycznej się nie boję, bo to to samu co miałem przez tyle lat tutaj, w rodzinie (jedynie nie mogę pracować na pełnym słońcu).

Nie wiem, może miałem po prostu pecha. Ale wszędzie albo:
-potrzebowali kobiet
-byłem za młody
-byłem za stary
-bez doświadczenia
-bez jakichś tam kursów
-bez wyższego wykształcenia (kompletnie nie wiem po co wyższe wykształcenie sprzedawcy, czy np kucharzowi w barze szybkiej obsługi)
-bo nie studiuję (ale chciałem podjąć szkołę weekendami w Cosinusie)
-mam długie włosy (" czy można je spiąć tak, by w ogóle nie było widać że są długie?")

Normalnie paranoja. Nawet w pralni byłem, w kioskach, w stoczni (nawet parę razy). I nic.

michal2000

2013-12-27, 12:00
C0ld napisał/a:


-mam długie włosy (" czy można je spiąć tak, by w ogóle nie było widać że są długie?")


Może chodzi o Twój wygląd? Nie wiem skąd te Twoje długie włosy (sam zresztą mam) ale jeśli ubierasz się jak Metal czy Goth to nie dziw się, że Cię nie chcą. Może zetnij to włosy, ubierz się w jakiś schludny garniak (tylko jak ma być to garniak bo bracie za duży lub za mały albo z bierzmowania to sobie daruj) i próbuj jeszcze raz.

C0ld

2013-12-27, 12:03
Na rozmowy ubierałem się elegancko-schludne czarne spodnie, plus koszula, włosy ładnie związane. Na zdjęciu w CV byłem w garniturze z związanymi włosami. Więc... Byłem ubrany lepiej od większości ludzi których widywałem na takich rozmowach.

kapelan_szturmowy

2013-12-27, 12:30
Cytat:

Na rozmowy ubierałem się elegancko-schludne czarne spodnie, plus koszula, włosy ładnie związane. Na zdjęciu w CV byłem w garniturze z związanymi włosami. Więc... Byłem ubrany lepiej od większości ludzi których widywałem na takich rozmowach.

hmmm, to tylko ja na rozmowy chodzę w przetartych jeansach i flanelowej koszuli? :mrgreen: Pełen luz, głowa w górze, a po kilku słowach najczęściej przejmuję inicjatywę w rozmowie i to ja zadaje pytania. Może jesteś za cichy i tylko kiwasz głową?
Fakt faktem, chyba miałeś pecha, bo raczej długie włosy w pracy fizycznej nikomu nie robią różnicy. A na pytanie "co pan potrafi robić? " odpowiadasz: wszystko, - mogę nawet ręczniki podawać, byle by za to Pan(i) chciała płacić :D
A powiedz mi dwie rzeczy:
1. Ile to jest -
C0ld napisał/a:

Byle by płacili tyle, bym sam mógł się utrzymać


2. Czy masz prawo jazdy?

Samudaripen

2013-12-27, 12:39
Klękajcie polaczki przed Rudym Panem!

tranzystor

2013-12-27, 13:20
fiattt napisał/a:

mmm, to tylko ja na rozmowy chodzę w przetartych jeansach i flanelowej koszuli?




Dam Ci dobrą radę - nie ma sensu dyskusja na takie tematy, bo niestety większość młodych ludzi za swoje niepowodzenia wini innych. Zamiast się wziąć za siebie, nauczyć się czegoś, to gimbusy wolą drwić z Tuska (poprzednio Kaczyński był zły) i pie**olić jak im ch*jowo, bo po "maturze", którą dostają gratis, nikt im nie chce płacić 3000zł netto. Nie potrafią też zrozumieć, że nawet młody inżynier na początku musi nieco pobrudzić rączki, żeby nabrać wprawy i wiedzy, jak realizuje się projekty, które on później ma tworzyć. Ale lepiej usiąść na dupie przed komputerem, pie**olić jak jest ch*jowo, wszędzie "komuna" (a przecież to właśnie za socjalizmu wymyślono hasło "czy się stoi, czy się leży...") i modne ostatnio "lewactwo" (mało który kretyn zna definicję tego słowa).

kapelan_szturmowy

2013-12-27, 14:35
tranzystor, to fakt, często jest tak jak piszesz, ale ten przypadek jest inny, gdyż ten człek, nic nie wspomniał o winie Tuska i innych, a jedynie poskarżył się że nikt Mu nie chce dać pracy w moim mieście - i to jest dla mnie dziwne, bo znam dobrze lokalny rynek pracy z obu stron, tzn. pracodawcy i pracownika.
tranzystor napisał/a:

ikt im nie chce płacić 3000zł netto

nooo, dlatego w pierwszym poście napisałem że może ma takie wymagania, że pracodawca dwa dni się śmieje po jego wyjściu, ale chłopak temu przeczy. Więc staram się zrozumieć ten problem.

tranzystor napisał/a:

Nie potrafią też zrozumieć, że nawet młody inżynier na początku musi nieco pobrudzić rączki, żeby nabrać wprawy i wiedzy, jak realizuje się projekty, które on później ma tworzyć.

miałem sympatyczną historię z takim jednym asem. Może historia będzie opisana dość chaotycznie, bo siedzę na kiblu i mam ograniczoną ilość dopływu świeżego powietrza, ale jakoś tak w skrócie...
Otóż (tak, wiem że tak się nie zaczyna zdania) podjeżdżam z dostawą jakiś ceramicznych elementów wykończeniowych (małe paczki ale ciężkie jak skurczybyk) na pewną budowę, dzwonię do klienta, zapraszam go do odbioru i otwieram drzwi do busa. Po chwili wychodzi ekipa pracowników (nawet kaski mieli! czyli gdzieś w pobliżu musiał być behap*zda), jeden starszy gość - brygadzista (schludniej ubrany, lat z pięćdziesiąt pare), chyba właściciel (nalepsza marynara), chyba kierownik budowy (plany i marynara), i jeszcze jakieś tam ważniejsze osoby (schludnie plus marynary), i ostatni, młody chłopaczek w okularkach pod krawatem z kapownikiem - jakiś chyba właśnie ynżynierek. No i chłopy biorą za paczki, panowie w marynarach też wzieli po jednej tej mniejszej i lżejszej a pan inżynierek (lat ze dwadzieścia) stoi i notuje z faktury co przyjechało. Pan brygadzista jak to zobaczył, to wypalił do niego: "Tyś tu k***a do roboty przyszedł czy krzyżówki rozwiązywać !?!" Albo odstaw k***a ten kapownik albo stąd wypie**alaj !!! " Oczywiście wypalił to z takim akcentem i głośnością że inżynierkowi mało kask nie spadł z wrażenia. Po czym młody inż, stał się blady i wydukał tylko że "ja, ja... nie jest fizyczny...". Mina pana brygadzisty, po tym co wydukał inż, była taka że pan w okularkach dyskretnie oparł kapownik o koło busa i chwycił pierwszą paczkę z brzegu. Ja tylko łeb spuściłem, żeby nie jebnąć śmiechem, ale nikomu nie było do śmiechu. Do hejterów: Nie, nie przejeżdżał autobus i kierowca nie klaskał.
Wracając do tematu pracy, "moja pierwsza żona, Zofia" jest chyba jedyną kobietą która wychodzi z kuchni do pracy, bo robi to co lubi. A mianowicie... stoi na hali wśród facetów i ręka w ręke z nimi regeneruje elektropodzespoły samochodowe. Rozkręca, piaskuje, lakieruje, tulejuje, składa automaty i skręca to do kupy i odkłada na półki. Odkryła to że to lubi przypadkiem, bo ja jak zwykle błędnie wtopiłem kasę w firmie, i żebyśmy wyszli znów na prostą, ona musiała wyjść z kuchni i sobie tymczasowo poszukać pracy. Przejrzała ogłoszenia i wybrała to co najbliżej domu. I tak jej się spodobało że została. Więc skoro babę przyjeli od ręki na takie stanowisko, to nie wierzę że chłopak nie może znaleźć pracy.