Do makabrycznej zbrodni doszło w Australii, gdzie 19-latek zgwałcił i zamordował indyjską studentkę, a jej zwłoki poćwiartował i zapakował do walizki. Szczątki ofiary zostały znalezione w piątek rano - podaje australijski dziennik "The Daily Telegraph".
Jak informuje policja, do morderstwa doszło w środę. Studiująca w Sydney 24-latka z Indii została uprowadzona przez 19-letniego sąsiada, który mieszkał tuż obok.
Według ustaleń śledczych, mężczyzna miał przed zabójstwem z niezwykłym okrucieństwem zgwałcić swoją ofiarę. Aby zatrzeć ślady zbrodni, zwłoki dziewczyny poćwiartował i umieścił w walizce, a następnie wyrzucił ją do kanału.
Szczątki zostały odnalezione w piątek rano przez pracowników budowlanych, którzy zauważyli pływającą w wodzie walizkę. Policji bardzo szybko udało się wpaść na trop zabójcy i jeszcze tego samego dnia wieczorem został on zatrzymany.
U mnie w mieście (Włocławek) pare lat temu była podobna akcja. Dwóch gości zgwałciło koleżankę, przy czym byli ładnie naćpani. Pewnie w obawie przed konsekwencją (heh) poćwiartowali dziewczynę i zapakowali jej zwłoki w folie i dwa kartony, po czym wsiedli do miejskiego autobusu i zajechali na pętle (na obrzeżach miasta). Zakopali biedną gdzieś na bagnach, gdzie jeszcze chyba nikt nie właził (smród, bród itd.). W końcu wszystko wyszło na jaw, bo jeden z nich mógł zostać uniewinniony (czy zmniejszyliby mu karę) za to, że tylko brał udział, jednak próbował drugiego powstrzymać. Ten pierwszy dostał dożywotnią odsiadkę.
Ciekawostką jest, że gość, który teraz jest w zakładzie, za każdym razem gdy wychodzi na spacerniak zaczyna odwalać jakieś teatrzyki. M.in. śpiewa "dobry Jezu, a nasz panie..." i inne pieśni mając w uwadze swoją ofiarę.
-- niestety nie wygooglowałem niczego co by potwierdziło moją historię, uwieżcie na słowo.
Ciekawostką jest, że gość, który teraz jest w zakładzie, za każdym razem gdy wychodzi na spacerniak zaczyna odwalać jakieś teatrzyki. M.in. śpiewa "dobry Jezu, a nasz panie...
Humm... Kiedy jeszcze pracowałam w sądzie, w jego starej siedzibie koło aresztu, to za oknami mojego wydziału znajdował się spacerniak. Był w tym areszcie pewien koleś, co też odśpiewywał tę pieśń. Czasami dawał takie serenady przez cały dzień.
Albo przenieśli go do Włocławka (kij wie skąd znowu), albo jest to bardzo popularna pieśń wśród więźniów (słyszałam, że tym sposobem dostawał darmowe papierosy w zamian za to, że zamknął w końcu pysk).
@up
Urzekła mnie twoja historia. Tymczasem ja mam inny prawdziwy problem. Upie**olił mnie komar w stopę i zajebiście mnie swędzi.
Uwierzcie mi na słowo to był taki mały sadysta, bo to było pierwsze co zrobił po przebudzeniu.
