ch*j tam ja też bym nie wiedział że ten na obrazie to Mickiewicz, ani nie jestem w stanie zapamiętać na całe życie fabuł książek które czytałem tylko po to żeby zdać i zapomnieć, bo zwyczajnie nie jestem fanem tego typu literatury szkolnej, a przynajmniej w większości bo Dzieci z Bullerbyn były spoko. Rozumiem, że wypada poznać albo chociaż otrzeć się o dziedzictwo literackie narodu i pomimo że brak tego jest ignorancją wobec literatury, to nie uważam że osoba która nie wie jak wyglądał Mickiewicz musi być od razu skończonym idiotą.
Też nie pamiętam planu wydarzeń ponad połowy moich lektur szkolnych z tego roku, nawet jeśli podczas ich przerabiania miałem wszystko wykute na pałę i wcale nie czuję się z tego powodu głupi - są po prostu w ch*j nudne i słabe, dlatego wylatują mi z głowy.
Ogólnie można mówić co się chce ale czy cokolwiek z tego co czytaliście jako lektury kiedykolwiek w życiu wam się przydało w praktyce? Oczywiście poza sytuacjami rozmów towarzyskich bo tam zawsze się zdarza gadanie o dupie marynie.
To po prostu rozszerzało słownictwo tak samo jak podczas nauki języków czytanie książek w jakimś języku i nic więcej nie wnosiło do życia a te pie**olone w dupę interpretacje typu co miał autor na myśli pisząc "pies szczekał w wietrzny dzień" i pisanie z tego pok***ionych wypocin na 2-3 strony A4 ,że pies symbolizował nienarodzonego syna a szczekanie niekochających rodziców a wiatr to k***a przemyślenia autora o swoim dzieciństwie które przemijało jak wiatr wiejący z pagórków symbolizujących kolejne gówno.
Oczywiście uważam ,że matura jest potrzebna i w ogóle ale sam język polski i te pie**olone interpretacje co autor miał na myśli to wyssane z ch*ja gówna.
Każdy normalny czytając ,że ziemia jest czarna a trawa zielona wie ,że autorowi chodziło o to ,że trawa jest k***a mać zielona a ziemia do ch*ja czarna a nie k***a jakieś teorie o ch*jwieczym wymyślane przez 50 letnie p*zdy uczące polskiego.
Ma...........ge
2016-05-05, 21:08
Cytat:
Oczywiście uważam ,że matura jest potrzebna i w ogóle ale sam język polski i te pie**olone interpretacje co autor miał na myśli to wyssane z ch*ja gówna.
No nie do końca. Pisałam w ch*j takich rzeczy, ćwiczyłam, męczyłam się. Ale teraz jak oglądam film, słucham muzyki czy cokolwiek innego - nie wiem, np. podczas rozmowy z kimś kto używa jakichś aluzji, potrafię w mniejszym czy większym stopniu znaleźć sens (wiem, brzmi to ch*jowo)... tego co autor miał na myśli. Tak po prostu, dla samej siebie. Uważaj jak sobie chcesz, ale wg mnie to rozwija abstrakcyjne myślenie.