Nauczyciel matematyki zwraca klasówki w pewnej
wyjątkowo tępej klasie.
- Muszę z przykrością stwierdzić, że 60% z was nie ma
najmniejszego pojęcia o matematyce.
Na to jeden z uczniów:
- Przesadza pan profesorze! Tylu to nas nawet nie ma w tej klasie.
Przecież nieznajomość podstaw matematyki to aktualnie norma w gimnazjach, a nawet w szkołach średnich. Najlepiej to widać po wynikach nowych matur z matematyki, gdzie dostaje się kalkulator i tablicę ze wzorami, a mimo to jest mała zdawalność. Kiedyś jak się nie umiało mnożyć, to się z Ciebie wszyscy śmiali. Dzisiaj mówisz ze jesteś umysłem humanistycznym (mimo zagrożenia z polskiego) i masz wyj***ne na matematykę.
Mam brata w trzeciej liceum (od początku uczą go nową podstawą programowa) i idiota nawet nie potrafi dodać do siebie ułamków o różnym mianowniku, a co dopiero delty, pola figur, trygonometria i tak dalej. O fizyce i chemii to on nawet nie słyszał. Żeby było zabawniej, ma trzecią najlepszą średnią w klasie...
Także dowcip nie jest o wyjątkowo głupiej klasie, a po prostu o nowym, idealnie (czyli prawie w ogóle) wyedukowanym elektoracie.
Uczniowi chodziło o to, że w momencie gdy rozmawiał z nauczycielem, w klasie (sali zajęć) nie było 60% uczniów. Przykładowo w klasie powinno być 20 osób, a było 10 przy rozmowie, bo reszta wagarowała.
Wiem, że się czepiam, ale to jest źle napisany suchar.
"- Muszę z przykrością stwierdzić, że 60% Z WAS nie ma
najmniejszego pojęcia o matematyce.
Na to jeden z uczniów:
- Przesadza pan profesorze! Tylu to nas nawet nie ma w tej klasie."
Np. jeśli w klasie jest łącznie 30 uczniów, a obecnych 10 i nauczyciel mówi "60% z was" to wg. mnie znaczy to 60% z 10 (bo tyle aktualnie jest w klasie)więc 6 osób nie ma pojęcia o matematyce.
Gdyby powiedział "60% z waszej klasy" albo "60% z wszystkich uczniów" to by się zgadzało;p