18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Lady Be Good

12...........yu • 2013-07-26, 23:56
4 kwietnia 1943 roku załoga B-24 Liberator o numerze 64 wyruszyła, wraz z 25 innymi bombowcami, w kierunku Neapolu. Celem bombardowania miały być lotniska znajdujące się w pobliżu miasta. Była to pierwsza misja bojowa załogi "Lady Be Good". Pierwsza i ostatnia.
Akcja rozpoczęła się o godzinie 13.30. Zgodnie z planem bombardowanie przeprowadzono o zmroku. Mimo zmasowanego ognia artylerii przeciwlotniczej, nie utracono żadnej maszyny. Na macierzystym lotnisku w Soluch oczekiwano ze zniecierpliwieniem na powrót lotników. Bezpiecznie wylądowało 25 bombowców. Brakowało jednego - "Lady Be Good".
Wieża kontrolna w Benina odebrała komunikat Liberatora o numerze 64. Porucznik William J. Hatton twierdził, że nie są w stanie zlokalizować Soluch. Poprosił więc o współrzędne lotniska w Benina. Niestety "Lady Be Good" nigdy tam nie wylądował.
Na rozwiązanie zagadki zaginionego samolotu trzeba było czekać wiele lat. W 1959 roku poszukiwacze ropy naftowej na Saharze odnaleźli jego wrak 700 kilometrów na południe od Benghazi. Ciał załogi nie było w rozbitym samolocie. Rozpoczęło się dochodzenie, które miało ustalić przyczyny katastrofy oraz los załogi.
Po wstępnych oględzinach wraku stwierdzono brak spadochronów. Oznaczało to, że załoga wyskoczyła z lecącego samolotu setki kilometrów od lotniska docelowego. Co sprawiło, że Liberator aż tak zboczył z kursu?
Gdy porucznik William J. Hatton nawiazał kontakt z wieżą kontrolną w Benina, jego samolot znajdował się na południowy wschód od niej i zmierzał w kierunku Pustyni Libijskiej. Było to spowodowane wiatrem, który zmienił kierunek na północno-wschodni. Maszyna wykonała niekontrolowany zwrot na południe.
Kolejnym czynnikiem, który wpłynął na los załogi "Lady Be Good" były prymitywne urządzenia nawigacyjne. Kontroler na lotnisku w Benina poinformował załogę, że znajdują się na kursie 330. W rzeczywistości B-24 leciał kursem 150 (sygnał goniometru brzmi tak samo z kursu 330, jak i 150).
Gdy zaczęło brakować paliwa załoga ewakuowała się. To był początek powolnej agoni amerykańskich lotników. Starali się odnaleźć na środku pustyni. Zostawiali sobie wskazówki i rozpaczliwie szukali, operając się na błędnych danych, Morza Śródziemnego. Ich walka z przeznaczeniem zakończyła się na ogromnym pustkowiu.

Mimo upływu czasu samolot był w doskonałym stanie (dzięki warunkom panującym na pustyni).






Załoga "Lady Be Good" przed pierwszą misją bojową.


Szczątki lotników



Trasa lotu "Lady Be Good"



źródło: Maciej Karalus,Tajemnice II Wojny Światowej,Publicat.

bloodwar

2013-07-27, 17:17
Lepsza była ta historia z pilotem Meserszmita, który pomylił kurs, rozbił się gdzieś w Północnej Afryce i szedł prawie 150 kilometrów po pustyni przez bodajże 4 dni zanim nie umarł z pragnienia. Sęk w tym, że najbliższa ludzka osada była niecałe 30 km od miejsca rozbicia się samolotu, tylko że na zachód a on poszedł w złą stronę, na wschód bo bał się żeby nie trafić na pozycje Anglików. Nawet jakby miał zapas wody to nie doszedł by nigdze bo najbliższa osada ludzka w kierunku w którym szedł znajdowała się jeszcze 800 km od miejsca w którym wyzionął ducha :-(

wolfik990

2013-07-28, 15:01
@ up na sadisticu czytales ? Dawaj linka XD

bloodwar

2013-07-28, 22:28
@wolfik - nie, na jakimś portalu o modelarstwie ale nie ma co szukać bo nie ma co czytać - tam też było tylko kilka słów opisu i zdjęcia maszyny, najciekawsze w tamtym materiale było chyba tylko zdjęcie pamiętnika pilota w ktorym zapisał całe swoje życie (włącznie z pechowymi ostatnimi 4 dniami) i te powtarzające się przez 4 dni opisy "muszę znaleźć jeszcze w sobie trochę siły i iść dalej, tam musi być jakaś wioska, jakaś woda!". Mimo że to wróg ideologiczny to człowiekowi aż się żal szkopiny zrobiło...