18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Kupa poszła do sądu

Centurion • 2008-05-15, 09:56
Sześciogodzinne konfrontacje na policji i pościgi. To musi być poważna sprawa. Ależ skąd! Niedługo sąd w Przemyślu będzie rozstrzygał, czy na jednej z ulic w mieście pies zrobił... kupę, której nikt... nie widział

Małżeństwo Skalskich z Przemyśla na długo zapamięta wizytę, która miała miejsce miesiąc temu w lecznicy weterynaryjnej Marka Głubisza. Przyszli odebrać Rudą, sukę rasy leonberger, która przeszła operację pęcherza moczowego.

Po wyjściu z lecznicy do Skalskich - jak twierdzi małżeństwo - podjechało dwóch strażników miejskich. - Nawet się nie przedstawili. Zaczęli krzyczeć: "Gdzie łopatka, gdzie worek na kupy?" - opowiada Edward Skalski.

Skalscy łopatki ani worka nie mieli. Strażnicy stwierdzili, że Ruda zrobiła kupę na ulicy. Ale kupy nikt nie widział. - Strażnicy postanowili wlepić nam mandat w wysokości 50 zł za zaśmiecanie. Tłumaczyliśmy im, że Ruda jest po operacji, nic nie jadła przez ostatnie dni, że kupy nie mogła zrobić. Bez skutku! - wścieka się pan Skalski.

Ale strażnicy postawili na swoim. Mandat wypisali, Skalscy go nie przyjęli. Na tym jednak nie koniec. - Spieszyłam się, bo musiałam odebrać wnuczki z przedszkola. Zostawiłam męża ze strażnikami. Przeszłam jakieś 500 metrów i nagle podjeżdża do mnie samochód. Wyskakują z niego ci sami strażnicy. Jak jakiegoś przestępcę wzięli mnie pod ręce. Zaczęli mnie ciągnąć do auta. Ja krzyczę: "Ratunku!". No po prostu jeden wielki koszmar. Zatrzymali mnie, bo rzekomo się wcześniej nie wylegitymowałam. A powiedziałam, że jestem żoną Edwarda - twierdzi Helena Skalska.

Strażnicy wysłali do sądu w Przemyślu wniosek o ukaranie Skalskich. Wezwanie na rozprawę dostał już m.in. Marek Głubisz, weterynarz, który operował sukę. Ma być świadkiem. Głubisz nie wie czego, bo kupy też nie widział. - Pies po operacji mógł co najwyżej sikać. Jak pies chce zrobić kupę, to charakterystycznie pręży ogon. Zresztą kupy nikt nie widział, więc o jakie zaśmiecanie chodzi? - zastanawia się Głubisz.

- Strażnicy zażądali od nas haraczu! - mówią zgodnie Skalscy. Na temat kupy musieli zeznawać na policji. Byli na konfrontacji ze strażnikami. - Kłamią w żywe oczy! Twierdzą, że kupa była na ul. Stanisława Augusta. A my szliśmy ul. Borelowskiego. Do ul. Stanisława Augusta nawet nie zdążyliśmy dojść - przekonuje pani Helena.

- Co by pan zrobił, gdyby pana wyzywano od gestapowców, hitlerowców? - próbuje wytłumaczyć strażników ich szef komendant Jan Geneja. Ze strażnikami o zdarzeniu rozmawiał. - Przedstawiają inną wersję. Do czasu rozstrzygnięcia sądowego nie będę wskazywał winnych. Powiem tylko, że łopatka i worek na kupy nie są obowiązkowe. Obowiązkowo kupę trzeba posprzątać - mówi Geneja.

- A jak jej nikt nie widział? - pytam.

Komendant nie odpowiada na pytanie, ale zapewnia: - Jeżeli wersja małżeństwa okaże się prawdziwa, to wobec strażników wyciągnę surowe konsekwencje. Sam już wcześniej kierowałem przeciwko nim sprawy do prokuratury za przekroczenie uprawnień. W tym przypadku też nie będzie taryfy ulgowej.

- Powiedziałam strażnikom, że zachowują się jak gestapowcy - przyznaje pani Skalska. - Ale ta sytuacja tak wyglądała. Potraktowali nas jak pospolitych bandziorów. Bez szacunku, bez słowa wyjaśnień - dodaje.

Skalscy zapowiadają, że złożą skargę na strażników.

Przemyscy weterynarze z całej sprawy mają ubaw po pachy. - Moje, pana podatki pójdą na rozprawę w sądzie, której przedmiotem będzie psia kupa - śmieje się Głubisz. Ale miejscowi weterynarze twierdzą też, że historia ze Skalskimi nie jest jedyna w Przemyślu. - Trwają "łapanki" na właścicieli psów. Na spacerze strażnicy bezprawnie żądają od właścicieli zaświadczeń, że pies był szczepiony przeciwko wściekliźnie - słyszymy od innego weterynarza.

Jeszcze inny mówi: - Na widok osób idących z psami samochody strażników zatrzymują się z piskiem opon, a właścicieli czworonogów traktuje się jak przestępców z Pruszkowa.

Głubisz: - Nasi strażnicy chyba nie mają co robić.

- To nie jest specjalna akcja - zarzeka się Geneja. - Dostajemy sygnały od radnych, że ulice są zaśmiecane kupami. Sam mam psa i jestem przeciwko karaniu właścicieli mandatami. Wolę też, żeby moi ludzie zajmowali się poważniejszymi sprawami. No ale cóż... - wzdycha.

- Prezydent uczulił strażników, by zwracali uwagę na problem psich kup - potwierdza Witold Wołczyk z kancelarii prezydenta Przemyśla.

- Gówniana sprawa, gówniany problem - komentują właściciele psów i weterynarze.

Źródło