Nie ma chyba lepszego dowodu na nieistnienie "boga" niż taka sytuacja: idzie kilku twoich najlepszych kolegów rozbroić minę (którą, notabene, podłożyli współwyznawcy tego samego boga w celu zabijania innych współwyznawców tego boga w imię tegoż boga), modlisz się do boga by pozwolił im szcześliwie przezyć, kilka sekund później musisz zeskrabywać z twarzy resztki ciał i krwi przyjaciół jednocześnie powtarzając co raz, za każdym razem z coraz mniejszym przekonaniem w głosie "Bóg jest wielki". LOL!!!