18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

Ksiądz wcale nie taki straszny jak go malują

pattros • 2013-05-31, 19:55
ks. KAZIMIERZ PIŃCIUREK - pierwszy proboszcz w Momotach Górnych

Przybył do Momot w 1970 r. mając czterdzieści pięć lat. Nie podejrzewał wówczas, że zostanie w tej wiosce do końca swych dni. Zastał tam ludzi biednych, ciężko doświadczonych w ostatniej wojnie, ziemię piaszczystą, brak szosy i kaplicę w bardzo złym stanie.
Już w pierwszym okresie pobytu w Momotach dał się poznać jako człowiek pracowity i zaradny. Na jałowej ziemi, mimo że nie znał się na ogrodnictwie, eksperymentował: nawadniał, nawoził, wykorzystując do tego dary lasu - trociny, korę, ściółkę. Po roku ugór wokół plebani zazielenił się i poletko doświadczalne kwitło, więc proboszcz planował, że zarazi do takich sposobów gospodarowania tutejszych mieszkańców. Nawet czytelnię rolniczych poradników urządził na plebani. Nie tego oczekiwano od księdza.
Rozbudowa świątyni stała się wkrótce dla niego zadaniem kluczowym, dyktowanym autentyczną potrzebą - choć na owe czasy i warunki prawie nierealnym... Bez zezwoleń, planów, fachowców, funduszy - nie znając się ani na budownictwie, ani na ciesielce - rozpoczął prace w listopadzie 1972 r. Przy wydatnej pomocy parafian podwyższył i powiększył prezbiterium. W kolejnym etapie inwestycji, realizowanej w pośpiechu i ciągłej obawie przed władzami poszerzył nawę główną, dach i fronton.
Podjęte środki ostrożności dla utajnienia robót - zwłaszcza praca pod osłoną nocy - nie uchroniły go od nieprzyjemności ze strony władz. Nie bał się, ani donosicieli, ani prokuratora, który groził sądem za dziką budowę. Ludziom w nie najbogatszej wsi Momoty należał się prawdziwy kościół. Ostatecznie władze wycofały swoje zastrzeżenia.
Surowe wnętrze kościoła wymagało teraz kosztownych prac zdobniczych. Pełen pomysłów i zaangażowania proboszcz podjął osobiście to wyzwanie. Niewprawnymi rękami, prostym nożykiem rzeźbił w drewnie elementy dekora­cyjne. Poprawiał swoje prace, szu­kając coraz doskonalszych form piękna. Spod jego rąk wyszły płaskorzeźby przedstawiające Ostatnią Wieczerzę, postać Matki Boskiej, Drogę Krzyżową, a także bogato rzeźbione sklepienia, ambona, konfesjonał, chrzcielnica, ławki. Wykonał też unikalne witraże w których ołów zastąpił drewnem. W miarę upływu lat rezultat jego wysiłków stawał się coraz lepszy, w czym pomagało nabyte doświadczenie i przysłane przez rodaków z USA dłutka rzeźbiarskie.
Wszelako przeciwności losu i w tym przedsięwzięciu nie brakowało. W związku z opinią Komisji Kurii Biskupiej w Lublinie, podkreślającej raczej ułomności jego prac artystycznych, zdecydował się zatrudnić rzeźbiarzy. Ocena jednego z nich przesądziła jednak inaczej. W liście do księdza jeden z nich pisał:
„Wspólnie z kolegą doszliśmy do przekonania, ze roboty związane z wystrojem plastycznym (rzeźbiarskim i stolarskim) idą w bardzo dobrym kierunku to znaczy, ze są poważne nadzieje, że kościółek będzie jednolity zwarty w swoim wyrazie to jest autentyczny a swoim klimatem oryginalny. Jest to jakby pomnik księdza i nie wolno nam „podpowiadać" krytykować, ewentualnie zmieniać ogólną koncepcję, która jest właściwie prawie ze na ukończeniu. Cały wystrój wnętrza, jego klimat wyraźnie ksiądz ma w duszy swojej i tak dalej należy powoli, dokładnie, sumiennie i z cała miłością do tego Bożego Domu realizować..."
Podtrzymany na duchu, kontynuował dzieło.
Jego wierni postanowili podziękować Księdzu kupując mu nowe szaty liturgiczne, gdyż stare miał już bardzo zużyte. Ksiądz za nic nie chciał ich przyjąć, więc wierni wymyślili aby zanieść je do Kurii i dopiero tak przesłała je w "prezencie" do ks.Kazimierza
Inicjatywę wykazywał nie tylko przy budowie kościoła i w pracach plastycznych. Utrwalał wciąż żywe w pamięci mieszkańców ślady historii. Znakami tych zabiegów są Fontanna Płacząca ze św. Wojciechem, Grota Zniewolenia i Grota Wyzwolenia oraz tablica upamiętniająca pomordowanych w czasie II wojny światowej. Podkreślając walory tego zakątka, dobry mikroklimat, proboszcz zapoczątkował i rozpropagował agroturystykę. Był także zielarzem, muzykiem, fotografem, organizatorem wielu dziecięcych i młodzieżowych imprez: obozów językowych, zawodów sportowych, dyskotek. Ministrantom, którzy go kochali i pomagali chętnie, zakupił instrumenty muzyczne, sprzęt sportowy.
We wszystkim, co robił, miał wzgląd na dobro swych parafian. Nie obciążał skromnie żyjących kosztami rozbudowy i wystroju kościoła. Nigdy nie pobierał od nich opłat za chrzty, pogrzeby, komunie, śluby. Swoją pensję katechety w połowie zostawiał w szkolnej kasie na potrzeby biednych dzieci.
Postawą swoją zjednał ich serca. W prezencie jubileuszowym sprezentowali mu malucha. Wdzięczność wiernych symbolizowały na samochodzie numery rejestracyjne: TBC 7125 (Tak Bóg Chciał, 71 - rok rozpoczęcia pracy proboszcza i 25-lat pracy w parafii). Przy plebani, adaptując budynki gospodarcze, ks. Kazimierz utworzył Ośrodek Rekolekcyjno-Formacyjny dla dzieci i młodzieży. Znajduje się tutaj schronisko na 40 miejsc. Składa się z pokoi sypialnych, dużej sali spotkań oraz jadalni. Obok na gruncie parafialnym zostało wykonane obozowisko dla harcerzy, boisko do piłki nożnej, siatkówki, jak również pole namiotowe dla rodzin.
Pewnego dnia, gdy spacerował po placu przy kościele, znalazł balon, który spadł nieopodal świątyni. Po jego otworzeniu okazało się, że nowożeńcy z Niemiec w dniu swojego ślubu po wyjściu z kościoła, na pamiątkę wyrzucili ten balon prosząc, aby ten kto go znajdzie skontaktował się z nimi. Ksiądz napisał do nich, zaprzyjaźnili się, a po roku małżeństwo odwiedziło go w Momotach. Tak zatem ośrodek stał się mostem łączącym Momoty ze światem.
Gdy zakończyły się prace przy kościele ks. Kazimierz zaprojektował kaplicę w pobliskim Ujściu. Architekt naniósł tylko małe zmiany. Budowla posiada niespotykaną konstrukcję sklepienia, przypominającą gwiazdę.
29 kwietnia 1997 r. za swoją pracę ks. Kazimierz Pińciurek został odznaczony przez Ministra Kultury i Sztuki.
Momoty Górne, mała wioska w Lasach Janowskich, stała się miejscem zacisznego azylu, do którego chętnie przyjeżdżają ludzie z całej Polski.
Ksiądz Kazimierz Pińciurek zmarł 21 marca 1999 r. Pozostawił po sobie wielkie dzieło, które będzie każdemu przypominało osobowość i delikatną posturę tego kapłana. Warto dodać że po śmierci nie chciał (chcieli tego parafianie) leżeć pod deskami świątyni, lecz postanowił że chce leżeć wśród swoich wiernych - na cmentarzu parafialnym.



Ks.Kazimierz przy swoim dziele. Wszystko co widać w tle było robione jego ręką.

źródło:http://www.momoty.sandomierz.opoka.org.pl/galeria/alb_34.htm