Właśnie rozwiązałem zagadkę z przed paru lat, która trapiła mnie i jeszcze kilka osób, które w historii uczestniczyły jakiś czas temu...
Brat znajomego siedzi w hamburgerowni i ma dobry dostęp do aut z licytacji komorniczych... Trafiła się okazja, zakupił Hondę S2000 jako prezent dla znajomego za obronienie pracy dyplomowej (nie, nie prawa )
Wpakował w kontener tak jak stała i wysłał do Gdyni. Pojechałem lawetą z nim ją odebrać. Na miejscu formalności, Hondę myk na plecy i powrót... Po dotarciu na miejsce docelowe, rozpoczęły się testy
Każdy, łącznie ze mną, kto na nią wsiadł i nią polatał, twierdził zgodnie, że silnik bandzior, jednak zakręty w lewo wybiera tak jak trzeba, a w prawo to k***a katastrofa kompletna, nic nie kleiła i stukała jak dzięcioł...
Odpuściliśmy temat do rana, wtedy to mieliśmy pojechać do znajomego na stację diagnostyczną, rozeznać się co i jak...
Tak też się stało, po wnikliwej kontroli, wyszło, ze cała lewa strona zawieszenia, amory, tuleje wahaczy, generalnie wszystko, jest wyj***na całkowicie, a prawa w zajebistym stanie. Głowiliśmy się, jak to w ogóle możliwe, żeby aż taka znacząca różnica w zużyciu była, a teraz już wiem...
Dopuszczalna masa całkowita nacisku na jedną stronę, została przekroczona przez jakiegoś j***nego wieloryba/wielorybicę...
Ciekawe ile kosztuje utrzymanie takiego balerona?. Pewnie wpie**ala tyle co 3-5 normalnych ludzi. Przy naszych zarobkach z jakiejś biedry to by albo zdechła z głodu albo by ostro wyszczuplała.