Chyba ożęł
Jarzab jak nic, pamietam jak się na takie polowało. Wkładałeś naostrzone szprychy od roweru w ziemie i przywiazywano żywego kuraka. Nabijały sie koncertowo.
Trochę jakby myszołów?
Jak tak słucham twoich opowieści o rodzinnej wsi, to stwierdzam że to gotowy scenariusz na horror klasy B.