Skomlenie psa to coś niefajnego, sam miałem okazje potrącić swojego psa obok własnego domu, byłem w szoku nie mogłem spać, przejechałem go a on przebiegł jeszcze jakieś 20m i zdechł. Wstałem rano i zakopałem go, cieżkie przeżycie.
Tylko kota udało mi się trafić, sk***iel wystartował z prawego pobocza prosto pod koło. Pomny słów ojca "ch*j z psem/kotem, nie warto ryzykować poślizgu" zapie**alałem dalej. Efekt całe nadkole elegancko wysmarowane czerwonym i drobinkami kości. Byłem dumny z siebie wtedy ;D