Jakbyście byli nauczycielami w przeciętnym gimnazjum w dużym mieście to sami byście chcieli napie**olić 80% tych bydlaków. No niestety to co się dzieje obecnie w szkołach to zezwierzęcenie maksymalne.
W latach 80-tych jak chodziłem do podstawówki to normalnym było że nauczyciel łobuza przypierniczył dziennikiem po głowie , wytargał za uszy czy potraktował z kopa palaczy w WC . Teraz za takie rzeczy nauczyciel miałby jazdę w najlepszym przypadku z rodzicami a w najgorszym prokurator i TVN . Ci co chodzili do podstawówki w latach 60 i 70 to bali się powiedzieć rodzicom że dostali od nauczyciela bo w domu byłby powtórny wpie**ol za niewłaściwe zachowanie .
Obecnie to rodzic powinien najpierw dowiedzieć się co ich pociecha przeskrobała a nie drzeć japę z pretensjami do nauczyciela .
fakt, tak być powinno. U nas jak krzywo spojrzysz na ucznia to wróci z mamą do dyrektora na skargę, a jak go dotkniesz to w więzieniu możesz wylądować. Potem rośnie patologia, która myśli, że jej wszystko wolno.
Fakt, że w polskich gimnazjach jest przej***ne, patologia i chamstwo ale jakby jakiś nauczyciel w ten sposób potraktował mojego syna to bym tego belfra zaj***ł. Zrozumiałbym jakby sprzedał mu liścia wychowawczego ale tak pobić dziecko (tak, 13-15 lat to dziecko) to przesada. A prawda jest taka, że jak rodzic nie nauczy szacunku do starszych to nieważne jaka chłosta od nauczyciela też nie nauczy. Problem gimnazjów nie polega na tym, że nauczyciel nie może dzieciakowi zaj***ć tylko na tym, że rodzice są bardziej zajęci zarabianiem na chleb a dziecko wychowują starsi koledzy. W latach 80 oboje rodzice pracowali, z reguły, po 8 godzin, dzieciak wracał ze szkoły, jadł obiad i miał kontrolę nad lekcjami, zawsze było komu iść na zebranie itp. Dzisiaj dzieciak wraca ze szkoły, odgrzewa obiad i ma na wszystko wyj***ne bo najczęściej rodzice do 18-19 w robocie i przychodzą zj***ni. Taka sytuacja.