85-letni dziadek kumpla leży w szpitalu z zapaleniem płuc. Na sali też ma samych dziadków, do tego w bardzo słabym stanie. Kumpel przyszedł do dziadka z wizytą w niedzielę, koło 12. Wszedł do sali i zauważył, że dziadek był w dobrym humorze.
- Coś Ty dziadek taki wesoły? - spytał.
- Aaaa.... zmarł ten staruszek co ze mną leżał - odpowiedział dziadek.
- Niezły powód do radości...
- Nie, nie o to chodzi. Zmarł koło wpół do 9, zaraz przed tym jak roznosili śniadanie, to pozwolili mi zjeść za niego - odpowiedział uśmiechnięty dziadek.
Jak to skomentował kumpel: złego licho nie bierze.
Przypomniało mi się jak z przyjacielem za gówniarza przeszliśmy się do jego dziadka po zawala (ledwo zipiał, a my jak to gówniarze z ciekawości się przeszliśmy). Przed zejściem na drugą stronę dziadzia zdążył się jeszcze zaśmiać "No to FRUGO" Jak dla mnie najlepsze ostatnie słowa