18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

Debiut literacki.

alveanerleo2 • 2015-01-24, 21:24
Witam. Z racji tego, że nudzi mi się niemiłosiernie postanowiłem coś porobić. A że na mojej wiosce nie ma ni ch*ja nic do roboty - napisałem mały fragment opowiadania. Jest to moja pierwsza styczność z pisarstwem i liczę, że sadole będą łaskawi (jakkolwiek konstruktywna krytyka jest zawsze mile widziana).

My, Ludzkość, idziemy z dumnie podniesioną głową… Krocząc ku własnej zagładzie.
Rozdział 0
I
W naszym mieście nie było żadnych magazynów broni, fabryk ani innych strategicznych obiektów militarnych. Pewnie dlatego zrzucili na nas tylko jeden pocisk.
Efekt bombardowania nie pasował jednak do znanej mi koncepcji wybuchu atomowego. Nie było oślepiającego blasku ani chmury w kształcie grzyba. Nie było nawet fali uderzeniowej. Był tylko huk, a potem wszyscy umarli. Tak po prostu.
Eksplozja, jeśli można ją tak nazwać, nie wyrządziła żadnych szkód w infrastrukturze. Wszystkie budynki stoją jak stały a jedynymi szkodami były straty w ludziach. Straty ogromne, niewyobrażalne wręcz. Przeżyć udało się tylko tym, którzy w chwili ataku znajdowali się pod ziemią. Ocalałych była garstka.
Wiele z tych, którym udało się ocalić życie, po zdaniu sobie sprawy z ogromu zniszczeń, postradało zmysły. Niektórzy popełnili samobójstwo, innym strach odebrał władzę umysłową.
Cała reszta uległa najsilniejszemu i najbardziej zakorzenionemu w naturze człowieka instynktowi. „Przeżyć”.
II
Zapasy żywności prezentowały się gorzej niż skromnie. Przy dobrych wiatrach wody starczy na trzy, najwyżej cztery dni.
Splądrowałam już wszystko w bloku służącym za moją kryjówkę. W mieszkaniach nie zostało mi już nic, co pomogłoby mi przetrwać do czasu kiedy przestanie padać.
Deszcz… W świecie, w którym przyszło nam żyć, nawet to z pozoru zwyczajne zjawisko atmosferyczne może przyprawić człowieka o chorobę popromienną i śmierć w niewyobrażalnych męczarniach.
Pada od tygodnia.
Czekam więc. Nic innego mi nie pozostało.
Wyczekuję końca opadów wsłuch*jąc się w szum przenośnego radyjka na baterie.
Zdaję sobie sprawę, że czynność ta jest absolutnie bezsensowna, albowiem wszystkie radiostacje na świecie zamilkły kilka miesięcy temu. Jednakże szum wydawany przez to urządzenie sprawia mi przyjemność. Uspokaja mnie i po kilku minutach pozwala mi zasnąć.
III
Głośny pisk rozlegający się z radioodbiornika obudził śpiącą w rogu pomieszczenia dziewczynę, która wyrzuciła rękę w kierunku urządzenia z zamiarem wyłączenia go. W ostatniej chwili jednak zmieniła zamiary. Z przenośnego radia wydobywały się coraz to inne odgłosy. Po jakimś czasie przysłuch*jąca się osoba mogła wyłowić z nawałnicy dźwięków kobiecy głos.

-Raz, Dwa, Raz. Ekhm. Uwaga! Uwaga! Do wszystkich ocalałych! Rozbiliśmy obóz na terenie Nowego Targu. Mamy agregaty prądotwórcze, filtrowaną wodę oraz produkujemy własną żywność. Jedyne czego nam potrze…-kobieta przerwała na chwile czytanie - To chyba nie działa –dodała zrezygnowanym głosem.
- Jak może nie działać? – odezwał się milczący dotąd mężczyzna.
- Normalnie. Lampka się nie świeci. Podaj mi lutownicę.
- Biegałem po mieście przez dwa tygodnie jak idiota i szukałem dla ciebie części. I to tylko po to żebyś powiedziała mi, że radiostacja nie działa. – człowiek ten bynajmniej nie był zdenerwowany. W jego głosie wyczuć można było nutkę wesołości. – ja to zaraz naprawię.
Z odbiornika wydobył się krótki pisk a zaraz potem audycja została wznowiona.
- A widzisz? Teraz się świeci! Po prostu maszynka potrzebowała trochę twardej miłości. A teraz nadawaj dalej. Ja idę na przechadzkę.
- Uwaga! Uwaga! Do wszystkich ocalałych! Tworzymy obóz na terenie szpitala miejskiego w Nowym Targu. Jesteśmy w posiadaniu czystej, filtrowanej wody, oraz agregatów prądotwórczych. Potrzebujemy rąk do pracy i przyjmiemy każdego, kto wyrazi chęć dołączenia do nas. Zapewnimy wyżywienie oraz bezpieczeństwo.
Ogłoszenie zostało prawdopodobnie nagrane gdyż co pięć minut wiadomość była nadawana ponownie.
Po trzech pełnych cyklach do umysłu dziewczyny zaczęły docierać strzępy informacji. Pierwszą myślą jaka przeszła jej przez głowę była „ pułapka”.
To musi być pułapka -myślała intensywnie- Nie jest możliwym aby ktoś podawał miejsce swojej kryjówki wszystkim znajdującym się w okolicy ludziom. Szczególnie w świecie, w którym przemoc jest na porządku dziennym i każdy tylko czeka na okazję aby kogoś zabić i okraść.
Jeżeli jednak wiadomość ta nie była przynętą mającą ściągnąć naiwniaków, których można by było obrabować i przerobić na niewolników lub nawet zjeść, to ludzie mieszkający w budynku szpitala musieli być naprawdę odważni. Albo bardzo głupi. Na jedno wychodzi.
Dziewczyna rozmyślała oceniając jednocześnie swe szanse na przetrwanie w samotności. Patrzyła na zapleśniałe ściany i zabite deskami okno, na podłogę po której co chwilę przebiegał jakiś gryzoń. Spojrzała na ostatnią, do połowy pustą butelkę wody i zadecydowała, że nie ma wyboru, musi się stąd wynieść. Byle szybciej i byle dalej.
Przez zabite dyktą okiennice przedzierało się coraz mniej światła. Czas pozostały do zapadnięcia zmroku wykorzystany został na obliczenie najszybszej trasy prowadzącej do nowotarskiego szpitala i przygotowanie się do drogi. W gruncie rzeczy wystarczył tylko iść wzdłuż ulicy Szaflarskiej, przez rynek miejski aż do ulicy Szpitalnej.
Postanowiła, że wyruszy od razu gdy słońce schowa się za horyzont. Droga do celu wolnym marszem nie powinna zająć więcej niż półtora godziny, trzeba jednak zostawić rezerwę na wypadek nieprzewidzianych okoliczności, w których musiałaby pozostać na zewnątrz dłużej niż sobie założyła. Po prostu musiała dotrzeć do punktu przeznaczenia przed jutrzenką.
Przygotowała więc plecak, do którego wrzuciła butelkę z pozostałością wody oraz trzy konserwy mięsne. Zabrała ze sobą również radio oraz, zgodnie z zaleceniem kobiety nadającej ogłoszenie, flarę znalezioną dawno temu w apteczce samochodowej.
Po spakowaniu całego swojego dobytku uklęknęła na ziemi i zaczęła szeptać.
Modląc się prosiła o pomoc w bezpiecznym dotarciu do celu.
IV
Wyszła z budynku. Rozejrzała się na wszystkie te szare bloki, które widzi prawdopodobnie ostatni raz w życiu, po czym ruszyła w drogę.
Po przejściu przez ogrodzenie otaczające osiedle zaczęła biec. Wiedziała, że im szybciej dotrze do celu tym mniejsza będzie szansa, że coś złego ją spotka.
Złe rzeczy czaiły się praktycznie wszędzie. Mógł zaskoczyć ją deszcz padający z radioaktywnych chmur przywianych przez wiatr, ale wtedy wystarczy znaleźć jakieś schronienie, choćby przystanek autobusowy. Gorzej było by jeśli na jej drodze staną jakieś zwierzęta. Przed sforą wygłodniałych psów nie da się obronić, nie da się też uciec. Najgorsi jednak są ludzie. Przed deszczem można się uchronić a zwierzęta zwykle od razu skaczą do gardła i zabijają bez zbytecznego okrucieństwa. Ludzie są inni, bardziej okrutni. Po prostu straszniejsi.
Nie zatrzymała się ani nawet nie zwolniła biegu aż dotarła do rynku, gdzie pozwoliła sobie na pięciominutowy postój w jednej z bocznych uliczek, przy której znajdowało się miejskie kino. Po chwili wznowiła bieg. Minęła dom handlowy „Gorce” po czym skierowała się w dół uliczki.
Zorientowała się, że coś jest nie tak już na ziemi. Kątem oka zobaczyła cień wylatujący z bramy i zbliżający się w jej stronę. Nie miała jednak czasu na jakąkolwiek reakcję. Gdy była na czworakach silny kopniak w bok zwalił ją z powrotem na ziemię.

Ból był oszałamiający. Pod powiekami mieniły jej się plamy we wszystkich kolorach tęczy a wszystkie dźwięki jakie rejestrowała były przytłumione.
-No i widzicie panowie? Mówiłem żeby rozwinąć linkę w bocznej uliczce a nie w głównej.-Głos bez wątpienia należał do człowieka który ją kopnął.-Teraz mamy jedzonko na tydzień. A jakby się dobrze przyjrzeć to i podupczyć coś by się znalazło-zarechotał.
Ogłuszona dziewczyna nie mogła odzyskać władzy w piekącym żywym ogniem ciele, po usłyszeniu słów napastnika strach sparaliżował ją już dogłębnie. Zaczęła modlić się w myślach o pomoc. Lub chociaż zawał, śmierć która pozwoli jej zachować cnotę i resztkę godności.
-Pochamuj się, młody. Nie będziemy niczego dupczyć, mały zboczeńcu.-powiedział jeden z dwóch wyłaniających się z bramy cieni.-Mięso będzie wtedy niedobre.
-Po pierwsze nie nazywaj mnie młodym! Po drugie to ja zaproponowałem rozstawienie pułapki tutaj. Ja zorganizowałem linkę i ją rozłożyłem. W końcu ja stałem trzy godziny na j***nych czatach!-Chłopak młodym każde słowo wypowiadał głośniej, na końcu już prawie krzycząc.-Więc chyba mam prawo decydować co zrobimy ze swoją zdobyczą.-Odwrócił się do tego trzeciego - Co nie Tato?
Tata pozostał milczący.
Dziewczyna bezsilnie przysłuchiwała się kłótni jej oprawców. Nie miała złudzeń. To już był koniec. Ucieczka nie wchodziła w grę, walka tym bardziej. Leżała więc i słuchała.
Kątem oka dostrzegła ruch w oknie budynku, z którego wyszli trzej twórcy pułapki. Z początku myślała, że to ptak lub kot. Jednak ciemność gęstniejąca w okiennicy na pierwszym piętrze była zbyt duża jak na małe zwierzę. To z pewnością musiał być człowiek. Człowiek który wyskoczył z okna i wylądował na ziem nie wywołując najmniejszego szumu. Po prostu żadnego dźwięku.
-Nie krzycz, synu.-Przemówił do tej pory milczący ojciec.- Najpierw zabierzemy ją do naszej kryjówki. Tam zadecydujemy. Nie chcę zostawać tutaj ani chwili dłużej.
-Dlaczego to niby? Czyżby naszego weterana obleciał strach?-Cień o ludzkim kształcie zbliżał się bezgłośnie. Zatrzymał się około dwa metry od dziewczyny i kucnął. Z jego strony nie dało się usłyszeć żadnego szelestu ani nawet oddechu. Nic.
-Po prostu nie chcę tutaj być. Znasz plotki. Podobno chodzi tędy ten sadysta z mieczem, który zabił Adama.
-To tylko pogłoski. A poza tym ty masz pistolet a ja i Andrzej maczety. Nikt nie da rady pokonać trzech uzbrojonych mężczyzn. Co nie?
Cień powstał a w miejscu, gdzie powinna znajdować się jego głowa, zarysował się wyraźny, złożony z mlecznobiałych zębów uśmiech.
-Obserwuj…- Odpowiedział człowiek kryjący się w ciemności człowiek. [CDN]

wytrzeszcz5

2015-01-26, 18:35
nie pamietam czy to przeczytalem do konca ale nawet niezle

ZieuM

2015-02-01, 19:32
Czekam na ciąg dalszy. Wciągające. Załóż jakiś blog chętnie będę czytał. Moi znajomi zresztą też.

alveanerleo2

2015-02-22, 20:32
Dzięki panowie. Mam jeszcze kilka stron, więc jak będę miał czas to założę jakiegoś bloga i tam będę wrzucał.

is...........ay

2015-02-22, 20:42
Tytuł dłuższy od opowiadania. Barok w Polsce skończył się 250 lat temu. :roll:
Ale nawet zaciekawił, nie powiem. Będę miał czas, to przeczytam.