Chyba ze dwadzieścia lat temu miałem taką akcję; jechaliśmy Polonezem przez Katowice. Jakiś kochaś tak jebnął swojej drugiej połowie, że wyleciała na jezdnię, prawie krowę przejechałem. Kumpel wk***iony wyskoczył z samochodu i położył kochasia jednym strzałem, na co babsko pozbierało się z ulicy z rykiem, że "męża biją, bandyci! Ratunku!" i skoczyła na kumpla z pazurami, j***na zrobiła mu osiem krech przez cały ryj. Czasami nie warto się wtrącać.
W ogóle nie warto. Większość takich bab ma syndrom sztokholmski. Absolutnie piętnuję przemoc fizyczną wobec kobiet, ale jeśli jakaś laska daje się bić swojemu chłopakowi i nie odchodzi od niego bądź nie szuka pomocy prawnej, to znaczy, że najwidoczniej lubi takie traktowanie. Takie durny p*zdy, nie zasługują na jakikolwiek szacunek.
Potwierdzam, nie wpie**alać się. Niech jej wjebie, widocznie zasłużyła. Jak powiedziała "A" (nęcenie dupskiem i nakręcanie kolesia), to niech powie następną cyfrę, a nie potem udawanie cnotki i płacz.
Jak jest okazja jakiegoś debila przekopać to czemu nie? Tylko lepiej się później ulotnić bo jakoś dziwnie sąd zazwyczaj stoi po stronie słusznie przekopanego.