Pewnego razu na Ukrainie, urodził się murzyn w młynie. Żekł Pan młynarz, jaki gnój, zrobił i sp***olił ch*j. Matka jego niezła babka, powiedziała, że to wpadka. Dziecko nagle robi buu, wiecie, że też jestem tu?... Młynarz patrzy sie na niego, robi taaakie oczy z tego... ty masz moje oczy Arny, zapomniałem żem też czarny, to ta mąka na mym ciele, narobiła by szkód wiele. Chciałem biały być przez chwile, narobiłem szumu tyle. Wstyd się przyznać, aleś mój, a ja jestem dalej ch*j. Czarny i bez wykształcenia, bo do czego mi to trzeba. Zapie**alac na polanie, to jest moje powołanie.
Ja pie**olę...
W ogóle to wersów brakuje, skoro mowa o wierszu. Dlaczego poprawiłeś "murzyna"?