W zeszłym tygodniu byłem na spotkaniu VIP-ów w Seattle. W salonie spostrzegłem Billa Gatesa siedzącego na kanapie i pijącego koniak. Byłem umówiony na spotkanie z bardzo ważnym klientem, który przyleciał do Seattle razem ze mną, ale trochę się spóźniał. Będąc śmiałym facetem, podszedłem do Gatesa i przedstawiłem się. Wyjaśniłem mu, że przeprowadzam bardzo ważny interes i dodałem, jak bardzo by mi pomogło, gdyby podszedł do mnie, kiedy będę z klientem i powiedział do mnie: "Cześć, Krzysiu". Zgodził się. 10 minut później, kiedy rozmawiałem z klientem, poczułem klepnięcie w ramię. To był Bill Gates. Odwróciłem się i spojrzałem na niego.
- Cześć, Krzysiu, jak leci? - zapytał.
A ja na to:
- Odpie**ol się, Bill, mam spotkanie.
To nie było w Seattle tylko na kortach AZSu Poznań i nie był to Bill Gates tylko Wojciech Fibak. Akcja działa się w latach siedemdziesiątych. Facet umówił się z dziewczyną i chciał jej zaimponować. Poprosił więc Wojtka by ten w czasie treningu mu machnął i się przywitał.
-cześć Krzychu!
-wypie**alaj tej!
Podobno Bill, to bardzo sympatyczna osoba Od kasy ludziom szajba uderza do głowy, ale jak się przekroczy 2mld na koncie, to uzyskuje się katharsis, podobnie jak mnich po 50 latach medytacji