Miałem 6 lat.
Mój pradziadek który miał owce i był też baran.
j***niutki tylko mnie zobaczył to musiał pie**olnąć z bańki.
Często sp***alałem na wóz żeby tylko nie dostać od niego z dyni choć nie powiem, zaprawiłem się dzięki niemu w boju.
Ten baran miał na mnie alergie.
Miał. Już dawno jej nie ma
Barana też.
Miałem owce i barana. Ten ostatni zaczepiał i atakował. Narzeczona powiedziała że to przez brak uwagi i samotność. No to któregoś dnia go wygłaskalem, wyczochrałem a jak tylko się odwróciłem dostałem strzał w kolano. Wurwiony złamałem na nim sztachetę. Nawet nie poczuł. W następnym tygodniu gościliśmy go na stole. Niestety mięso śmierdziało baranem i nawet takiego pożytku z niego nie było