Jakaś dziwna ta historia, pierw się wkradł do obozu. A potem uciekł. Aż dziwne, że go nie zakapowali szpilce w obozie za dodatkową michę brei. Ale tak to jest jak ludzie dobrowolnie jak bydlęta idą na rzeź. Gdyby chmarą ruszyli przed wygłodzeniem, to by dosłownie tych strażników rozerwali na strzępy jak motłoch w Poznaniu w latach 50tych.
Każdy chronił własną dupę i starał się nie wychylać. I zginęła większość z nich.
Ani razu nie usłyszałem o Nim na historii.
Przypadek?Nie sądzę!
Jego postawa jest dla mnie definicją bohaterstwa.