18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach
topic

10 naprawdę najbardziej zawstydzających samochodów ostatniej

Imie_jego_44 • 2014-01-07, 10:27
Nowy rok się zaczął więc czas na podsumowania:

"Ostatnio Joemonster.org opublikował listę 10 najbardziej zawstydzających pojazdów ostatniej dekady. Z listą tą nie zgadzam się w większości przypadków. Dlatego też postanowiłem zrobić własną kontrlistę. Jednak zanim przedstawię 10 naprawdę najbardziej zawstydzających samochodów ostatniej dekady, trzeba uściślić kryteria, jakimi się kierowałem.
Po pierwsze, ostatnia dekada to dla mnie lata modelowe 2003-2013. Więc dalibuk nie wiem, co na liście Joemonstera robią takie modele z lat 90. jak Multipla czy Smart ForTwo.
Po drugie, z tego co widzę, Joemonster przyjął sobie za pewnik, że zawstydzające jest to, co powoduje, że jesteś podejrzewany o bycie gejem. Moim zdaniem nieporównanie bardziej zawstydzające od bycia gejem jest bycie idiotą. Dlatego poniższa lista może być roboczo nazwana „10 samochodami, które powodują, że wyglądasz na kretyna w towarzystwie” – nawet jeśli to wyglądanie na kretyna nie zawsze jest realnie uzasadnione walorami pojazdu. No, to lecimy. Fasten sitbelt i takie tam.
EDIT: Jak słusznie napisał w komentarzach „Yossarian”": nie chodzi tu o to, co złomnik lubi, tylko o to, jak wg. złomnika jawi się kierowca danego auta reszcie społeczeństwa.

10. Lancia Voyager
Nie zrozumcie mnie źle. Tym samochodem świetnie się jeździ i jest niesamowicie, skandalicznie wręcz wygodny. Problemem jest wizerunek. Nikt nie zdziwi się, kiedy w towarzystwie powiesz, że swoją trójkę dzieci wozisz Voyagerem. Ale którym Voyagerem? Dopóki masz Chryslera, nie ma kłopotu. Gorzej, jak musisz się przyznać, że jeździsz Lancią. Automatycznie otrzymujesz łatkę motoryzacyjnego świra i pojebusa. Uczciwy, normalny człowiek jeździ Woldzwagenem, Oplem, Fordem, ewentualnie Reno. Ale Lancią to jeżdżą tylko ci, no, wiecie – alfiści. A wiecie, co jest w tym najgorsze? Że to prawda. Za nic w świecie nie kupiłbym sobie nowej Lancii. Można mieć Lancię Aprilię, Flavię, Asturię, Flaminię, a nawet Themę, najlepiej w wersji-fantom czyli flaki od 8.32, ale buda od kombi. Ale nie można pójść do salonu i wspomóc durnego planu (lub też braku planu, co jest jeszcze gorsze) pana Marchionne, żeby z Lancii zrobić euro-Chryslera. Nie można, bo w ten sposób wbija się gwóźdź do trumny tej marki z jeszcze większą siłą. I przyznając się, że kupiłeś Lancię Voyager, musisz się wstydzić dwojako: przed nieznawcami motoryzacji, że jesteś świrem, a przed znawcami – że wspomagasz własnymi pieniędzmi zarzynanie legendarnej włoskiej marki.


9. Chevrolet Aveo
Zasadniczo nic nie mam do Aveo i w ogólności nie jest to zły wóz, pod jednym warunkiem – że masz 80 lat, jeździsz nim „na działeczkę” a do posiadania Aveo przyznajesz się wyłącznie na spotkaniach klubu kombatanta ZBOWiD-u. Jeśli natomiast kupiłeś sobie Aveo będąc człowiekiem w średnim wieku, lub niedaj panieborze w młodości, to wstyd na całej linii, ponieważ w ten sposób pokazujesz, że jesteś mentalnym grzybem. Aveo to motoryzacyjny odpowiednik telefonu Emporia zaprojektowanego specjalnie dla starszych ludzi. Takie rzeczy też są potrzebne i mają uzasadnienie, dokładnie tak samo jak dziecięce zabawki. Ale do pracy raczej nie jeździsz samochodzikiem na pedały dla 5-latków, więc nie powinieneś robić tego samego autem dla 80-latków.


8. Toyota Prius
Problem z Priusem polega na tym, że ja bym nim jeździł, mimo że faktycznie jest autem zawstydzającym. Przyznanie się w towarzystwie że masz Priusa wyzwala następujące reakcje: 1. „Dałeś się nabrać na tę ekopropagandę? Przecież to oszustwo”, 2. „Nie boisz się, że zacznie sam przyspieszać?” i 3. „To jednorazówka, gówniany sprzęt, mój Opel Astra wytrzyma trzy razy tyle!”. Niestety tego typu opinie formułują w równej mierze ci, którzy na motoryzacji się nie znają, jak i ci, którzy twierdzą że się znają. Bardzo mało kto tak naprawdę jeździł, użytkował, eksploatował samochód hybrydowy z napędem Toyoty lub a’la Toyota i nie ma pojęcia jak dobrze się tym jeździ. Trzeba być już naprawdę uważnym czytelnikiem niemieckich zestawień bezawaryjności, żeby zauważyć, że Prius regularnie otwiera listę najbardziej niezawodnych samochodów i że 300 tys. km nie robi na nim wrażenia, a amerykański Craigslist ugina się od Priusów z przebiegiem 300 tys., ale mil – i one nadal jeżdżą i nic im nie jest. A zatem wstydzić się oczywiście powinni ci, którzy nie rozumieją, że Prius pod wieloma względami bije na łeb tradycyjne auta i jest 5 x bardziej wytrzymały niż cokolwiek co ma turbo + wtrysk bezpośredni, ale rzeczywistość jest jaka jest, dominuje mentalno-medialna cebula i stąd miejsce na tej liście dla Priusa.


7. Renault Laguna II
Na tej liście potrzebny był jakiś samochód francuski. A nic nie jest bardziej zawstydzające niż Laguna II z 1.9 dCi pod maską. To oczywiście dlatego, że nawet przeciętny znawca motoryzacji wie, że to glut i królowa lawety. Przyznanie się do jeżdżenia Laguną powoduje, że wychodzi się na głupka, który żyje w umysłowym rezerwacie i kupił samochód, o którym wszyscy wiedzą, że nie należy go kupować. Tyle społeczny stereotyp: a jak jest naprawdę? Naprawdę jest tak, że Laguna nie jest jakoś szczególnie gorsza od pozostałych samochodów tej klasy, chociaż rzeczywiście wczesny 1.9 dCi nie należy do arcydzieł techniki. Największym wstydem jest to, że ktoś kupując nową Lagunę II 1.9 dCi w salonie naprawdę uwierzył w zalecenie serwisowe dotyczące wymiany oleju co 30 tys. km. Do tej pory jeździłeś dieslem-kapciem w którym wymieniałeś olej co dychę. Teraz kupujesz sobie Lagunę, w której producent proponuje wymianę oleju trzykrotnie rzadziej i nie zapala ci się żadna czerwona lampka, że coś jest nie tak? Wierzysz, że po trzykrotnie dłuższym dystansie ten olej dalej będzie tak samo dobry? No cóż, następnym krokiem już jest tylko uwierzenie w to, że korporacje chcą twojego dobra, a ten Prince Ngobo Akwakwe Mukharjee naprawdę chce ci przelać 15 milionów dolarów U ES A.


6. VW Passat B6
Do samego Passata trudno mieć zastrzeżenia. Z wyjątkiem tej feralnej pompy oleju. No i tych awarii blokady kolumny kierowniczej. I tego hamulca pomocniczego elektrycznego nieodpuszczającego. I tych pompowtryskiwaczy. No dobra. Do Passata trudno NIE MIEĆ zastrzeżeń, ale to nie te zastrzeżenia powodują, że w towarzystwie powinieneś raczej kłamać, że codziennie czekasz pół godziny na autobus, niż przyznawać się, że jeździsz czarną beszóstką w tedeiku. Oczywiście nie dotyczy to towarzystwa, które przybyło na wesele np. w Bełżycach, Wągrowcu lub Świebodzinie. Jednak zasadniczy problem z Passatem jest taki, że kojarzy się z lipnym, nadmuchanym prestiżem. Jest to samochód, który stał się ikoną „powiodło mi się w życiu”. Żadna wizualizacja nowej inwestycji (tak się nazywa każdy nowy blok z lanego betonu), żadna reklama osiedla „Splendor Villa” ani „Zielona Fawela” nie może obejść się bez szczęśliwej rodziny w Passaciku B6, gdzie rodzice wyglądają jak rodzeństwo swoich dzieci. Kupując B6 wpisujesz się w trend „chcę być człowiekiem sukcesu”, a B6 ma ci w tym pomóc jako samospełniające się proroctwo. Niestety jedyne prawdziwe i spełniające się proroctwo w stosunku do B6 jest takie, że ta krypa będzie więcej stać w warsztacie niż jeździć, a twój sukces życiowy będzie mierzony wysokościami rachunków za naprawę.


5. Mini Coupe
Nie Roadster, o którym pisze Joemonster, ale Coupe jest najgłupszym, najgorszym i najbardziej zawstydzającym modelem Mini. Już tłumaczę dlaczego: otóż już normalne Mini, takie po prostu Mini Cooper, albo Cooper S, jest samochodem sportowym ze swojej natury: małe, zwinne, szybkie, typowe lekkie auto usportowione. I co robi producent? Robi z niego coupe, żeby było takie jeszcze bardziej sportowe, przynajmniej z wyglądu, bo jeździ dalej tak samo. Robi coupe z coupe. Genialne. Adidas powinien zrobić do tego kurtkę z sześcioma paskami, żeby podwoić efekt trzech pasków. A Audi powinno wypuścić w odpowiedzi model, w którym nawet napęd quattro ma swój mały oddzielny napęd quattro i w ten sposób powstaje samochód z napędem 8×4.


4. Alfa Romeo Brera
O mój borze, jestem taki alfista, jeżdżę ostatnim prawdziwym coupe Alfy Romeo, wow, uszanowanko.
…NOT!
Ostatnie coupe Alfy Romeo jakie pamiętam to było SZ. Brera to żart, ale żart Strasburgera. Nieśmieszny i niestety o przewidywalnej płencie. Wygląda jak świnia-knur-tucznik w faszystowskim mundurze. Jest po prostu 159-tką (BTW: 159 to akurat fantastyczny samochód) uciętą w połowie, z idiotycznie długimi drzwiami, ciężką, paliwożerną, nieskręcającą zatuczoną stertą żelaza i plastiku, w której jest tyle włoskiego ducha i polotu co dobroci i empatii u byłego premiera Jarosława. Ten włoski czołg zwykle ma pod maską diesla i przedni napęd, cóż za wspaniała konfiguracja do prawdziwego włoskiego coupe! Brakuje jeszcze tylko haka holowniczego, żeby można było podczepić przyczepkę, na którą zapakuje się ego właściciela. Przyznanie się w towarzystwie do jeżdżenia Brerą może być co najwyżej przyjęte z politowaniem, typu „każdy ma swoje wady, no jeździ Brerą, trochę kiła, ale to porządny człowiek”.


3. BMW X6
Prasa motoryzacyjna często rozpływa się w zachwytach nad BMW, że oni tam tak wynajdują kolejne nisze i właśnie X6 jest takim niszowym modelem, który odniósł niespodziewany sukces. No normalnie ręce mnie spuchli od klaskania. To, że jakaś firma potrafi doić klientów ze studziesięcioprocentową skutecznością niekoniecznie jest powodem do dumy. A jeśli chodzi o nisze, to na pewno jest jeszcze sporo ciekawych i nieodkrytych. Np. porno dla miłośników kolejnictwa, gdzie na ekranie leci sobie akcja, tyle że w kabinie maszynisty, a narrator opowiada o szczegółach technicznych lokomotywy ST44 „Gagarin”. Albo kanapki z dżemem i musztardą. Normalny człowiek powie, że są obrzydliwe, ale gdyby zrobiło je BMW, to byśmy się dowiedzieli, że są niszowe. Dokładnie tak samo jest z X6. Ono jest po prostu ohydne i niepraktyczne, a jego „niszowość” objawia się w tym że ma debilnie poprowadzony dach, przez co z tyłu kanapa jest wygodna jak średniowieczne łoże tortur. Wisienką na torcie z musztardą są trzy turbosprężarki w wersji o wieśniackim oznaczeniu X6 M50d – to brzmi jak oznaczenie jakiegoś ciągnika albo kombajnu do zbioru kartofli. Weź to powiedz w towarzystwie: czym jeździsz? No, takim X6 M50d triturbo. Beka na resztę wieczoru gwarantowana, w najlepszym razie będą ci dogryzać żebyś koniecznie poszedł sprawdzić czy nie wyrosła ci czwarta turbosprężarka przez pączkowanie.


2. Porsche 911

Kupujesz Porsche 911. Jak sądzisz, co ono mówi o tobie? Wiem: że masz klasę i styl, że lubisz sportową jazdę, że doceniasz dziedzictwo marki Porsche, że jesteś mentalnym krewnym Waltera Rohrla. Jak jest naprawdę? Porsche 911 mówi o tobie tak: nie masz pojęcia co robić z pieniędzmi oraz nie masz pojęcia o motoryzacji. Kupujesz Porsche, bo to „pewniak” – jak można zdissować kogoś za to, że kupił Porsche? W końcu Porsche to motoryzacyjna świętość. Wiecie, to ten producent SUV-ów i 4-drzwiowych liftbacków, który tłucze ten żenująco przestarzały model 911 od 50 czy 60 lat ubierając go ciągle w nowe nadwozia i nowe systemy elektroniczne, przez co to auto nie jest ani nawiązaniem do klasyki, ani nie jest nowoczesne i konstrukcyjnie przełomowe jak np. GT-R. Myślę, że najwyższy czas, żeby Porsche opracowało swój najgorzej sprzedający się model według jakiejś nowej koncepcji. Już nawet Volkswagen dawno odszedł od ideałów Garbusa. Myślę też, że najwyższy czas, żeby ktoś powiedział ludziom, którzy kupują sobie nowe 911: to, że dupy same wskakują wam do środka, nie oznacza, że wieczorem dacie sobie radę bez paru niebieskich tabletek.


1. And the winner is…
Cóż, nie mogło być inaczej…
MERCEDES CLA.

Chcesz małego praktycznego Mercedesa? Jest klasa A. Chcesz średniej klasy sedana? Za moment debiutuje nowa klasa C, i powiadam Wam, będzie ociekać zajebistością, gdyż już ją widziałem i bardzo, ale to bardzo jest na co czekać. Chcesz coupe? I taki samochód znajdziesz w ofercie Mercedesa. No to niech ktoś mi wytłumaczy jak prostemu zjadaczowi krupniku: po co kupować nieproporcjonalnego sedana z przednim napędem, z bardzo małą ilością miejsca z tyłu, z koszmarną widocznością, silnikami dalekimi od spełnienia oczekiwań względem osiągów, a przede wszystkim idiotycznie drogiego? Model który jakoś jeździ to dopiero dwulitrowe turbo CLA 250 za, uwaga, 155 tys. zł. Reszta wersji ma osiągi normalnego kompaktowego sedana, a nie „coupe”. No właśnie – dałeś się nabrać, że ta fura to naprawdę coupe? Podążyłeś za najnowszym krzykiem mody, chcąc się „wyróżnić” jak kilkanaście tysięcy podobnych baranów, kupujących identyczne samochody z taśmy za ciężkie pieniądze, sądząc że w ten sposób się wyróżnią? Łoiłeś soczek w Stacji Mercedes przez całe lato, gapiąc się na swojego CLA? Niestety, pragnę poinformować, że w takiej sytuacji przepadasz i w rankingu Joemonstera, i w niniejszym zestawieniu złomnika, ponieważ wszystko wskazuje na to, że zarówno jesteś metroseksualny, jak i metroumysłowy. A to już naprawdę połączenie słabe jak bazowa wersja CLA, która do setki potrzebuje bite 10 sekund.

"
źródło:
http://www.zlomnik.pl/index.php/2013/10/31/10-naprawde-najbardziej-zawstydzajacych-samochodow-ostatniej-dekady/

Xyrcis

2014-01-09, 10:12
k***a co za imbecyl z autora, powszechnie wiadomym jest, że najgorszym i najbrzydszym samochodem jest fiat MULTIPLA.

Ja rozumiem jeszcze X6 na liście bo z tyłu jest mało miejsca i głową o sufit ciągle walisz, ale k***a porsche albo mercedes cla?

rafigd1

2014-01-09, 10:56
k***a jak mozna przypie**alac sie do takich samochodow, jak zobaczylem passata b6 to mi majtki spadly, kurde ten samochod mozna kupic za 20 jak i za 40 tys zlotych, od ciebie zalezy czy bd stal w garazu czy nie. no DOBRA CIUL Z TYM, pacze dalej. bylo tylko gorzej, jak mozna uznac takie samochody za badziew, do wszystkiego mozna sie przyczepic, nawet do nich, no ale prosze was ... Chetnie bym zobaczyl liste najlepszych samochodow, podejrzewam ze znalazlaby sie tam jetta II bo malo elektroniki to co sie moze zjebac ;p (osobiscie do jetty nic nie mam)

nervous-_-

2014-01-09, 12:20
Gdy zobaczyłam w tym zestawieniu Lagunę II, przypomniała mi się historia znajomej o jej problemach z elektroniką Laguny. Laguna II miała taką kartę do otwierania, która oczywiście co rusz się psuła i nie można było auta otworzyć. Ale historia była taka: W trakcie jazdy ekspresówką nagle na wyświetlaczu dostała informację, że ma otwarte drzwi. Zatrzymała się, otworzyła i zamknęła je, a wtedy na wyświetlaczy pokazało się, że nie ma wszystkich kół. rasowy francuz :)

kaskowski

2014-02-01, 03:05
1. Nie jestem fanem francuskiej motoryzacji,
2. O dziwo, Volvo V40 (r.2003) moich rodziców jak się okazało miało silnik 1.9DCi 115KM. W tym momencie ponad 400 tys przebiegu, a jednak (nie wiem czy to fart jak ślepej kurze ziarno) przez 3 lata naszej eksploatacji i 3 lata eksploatacji przez naszych sąsiadów, którym je sprzedaliśmy, jedyną rzeczą w silniku jaka miała awarię, był czujnik ciśnienia paliwa warty 30 zł - jego niepracowanie objawiało się sporadycznym (1raz na miesiac) zgaśnięciem silnika na wolnych obrotach. Zaliczamy zgodnie ten samochód jako jeden z najlepszych jakie do tej pory mieliśmy. Zero awarii i przede wszystkim spalanie! 1200 KM samochodem załadowanym po dach przy średniej prędkości 120km/h autostradą na 60 litrach ropy?! To największy plus tego silnika. Podkreślam, może mieliśmy szczęście ale kupiliśmy to z 200tys przebiegu, zrobiliśmy prawie kolejne 200 i tylko plusy! :)

PS1. Nie nie było ŻADNYCH problemów z elektryka czy czymkolwiek. Jedyne co, to pojawianie się rdzy i płyny eksploatacyjne,
PS2. Co do punktu o oleju, widziałem kiedyś video jednego z jakichs byłych dyrektorów Castrola który mówiłm, że naj***ł 200tys i nie wymienił oleju ani razu bo to pic na wode. Czemu we fiacie wymiana oleju co 10 tys a porsche co 30 tys?
PS3. Moi rodzice mieli wiele samochodów, dużo lepszych od tego VOLVO, a jednak w naszej pamięci zawsze jest do niego sentyment. Lepiej plasuje się tylko NISSAN MAXIMA '93 który po 340 tys km wyglądał jak z fabryki i jeździł tak samo. 3,0 V6, 4biegi automat niestety koszty paliwa i ubezpieczeń zadecydowały o złomowaniu tego pojazdu...