Sytuacja z życia wzięta. Zdarzyła się w Poznańskiej komunikacji miejskiej.
Kiedyś umówiliśmy z kolegami podział na dwie grupy "zamawiającą i realizującą"
Więc pierwsza grupa wsiada do tramwaju, podchodzi do kasownika i mówi:
-Poproszę cole i frytki oraz hamburgera...
Ludzie patrzą na nas jak na debili... gdzie na następnym przystanku wsiada chłopak z naszym zamówieniem. Wręczyliśmy mu gotówkę i odebraliśmy zamówiony towar. Ale po jedzeniu w ciepły dzień "zamówiliśmy" przez kasownik jeszcze trzy piwa. Oczywiście na następnym przystanku dostaliśmy zamówienie... Ludzie szokowani patrzą i nie wiedzą co myśleć... Wtem wstaje starsza kobieta podchodzi do kasownika i się odzywa:
-A czy ja mogła bym poprosić kawę czarną z dwoma łyżeczkami cukru....
Tak, każdy był świadkiem tego jak dresik w tramwaju powiedział "niech se babcia pie**olnie" albo "jak babcie nogi bolą to niech se babcia na rękach stanie", u każdego na uczelni jest profesor co na egzaminie ustnym pyta ile w pokoju jest żarówek, przy czym jedną ma w kieszeni, u każdego studiach była sytuacja że dziewczyna oblała egzamin, zwyzywała profesora od ch*jów a ten wybiegł za nią wstawił jej 3 do indeksu mówiąc "ch*j k***ie krzywdy nie zrobi", no i słynny tekst "trzy za trzy, biorę dwie". Każdy był na tej imprezie w akademiku co wysłali statek "misja na marsa" z któregoś tam piętra a potem chcieli wysłać misję ratunkową. Po mojemu to trochę urban legends, ale ciągle słyszę te historie, a ludzie opowiadają je bez cienia zażenowania na pysku jeszcze twierdząc że przy tym byli.
Buhaha, świetny kawał ("-A czy ja mogła bym poprosić kawę czarną z dwoma łyżeczkami cukru...."). Nie od dzisiaj wiadomo, że poznaniacy słyną z chytrości, to dlatego leją tyle wody, żeby cukier się nie zmieścił.
Poza tym, oddajesz mi herbatę, przez ten suchar, który słyszałem już wiele lat temu wyparowała.