Amerykański uczeń nie wytrzymał tego jak beznadziejną edukację otrzymuje na lekcji i postanowił wygarnąć nauczycielce co mu leży na sercu. Jest płynny angielski, gość mówi prostym językiem, więc nawet podstawy wystarczą żeby zrozumieć, że gość ma racje.
Dla totalnie niekumatych; koleś jest sfrustrowany tym jak naucza jego nauczycielka - bez polotu, nieciekawie, jakby odbębniała swoją robotę w oczekiwaniu na wypłatę.
Gdyby było lepsze podejście do pracy nauczyciela, a nie rozdawanie roboty tej na lewo i prawo to i u nas by się polepszyło. Teraz nie chcę zawalić, ale w którymś kraju skandynawskim (Dania lub Norwegia, nie chcę ściemnić przypadkiem) stawiają nauczycieli na równie z prawnikami i lekarzami, bo jednak edukacja to klucz do sukcesu. A nie kucie formułek i wbijanie się w klucz tylko po to, żeby zdać i mieć spokój.
Bo mają wyj***ne. Skończą budę, pójdą na jakieś ch*jowe studia, odpękają je poprzez r*chanie, ćpanie i chlanie, po czym pójdą do roboty i będą żyć 5x lepiej niż przeciętny Polak.
Na spokojnie , bez bicia , bez skakania jak to robia murzyny , bez darcia mordy , wytlumaczyl dla nauczycielki jak naprawde jest , a ona nie chciala sie przy calej klasie skompromitowac , bo ona wie ze on mowil prawde ,ciekawy jestem jak to sie skonczylo ?
Bo mają wyj***ne. Skończą budę, pójdą na jakieś ch*jowe studia, odpękają je poprzez r*chanie, ćpanie i chlanie, po czym pójdą do roboty i będą żyć 5x lepiej niż przeciętny Polak.
No akurat tu się mylisz. System szkolnictwa w Stanach wygląda inaczej niż u nas. Żeby móc pójść na studia musisz mieć albo rodziców, którzy będą mieli chęć przez jakiś czas poodkładać dla Ciebie pieniądze (~60-130tys. $), albo dostawać stypendium za wybitne osiągnięcia.
Na studia idą Ci, którzy (których rodziny) bardzo tego chcą i są zdeterminowani, a nie wszyscy bo tak wypada. Niestety poj***ło się u nas w kraju i naj***ne jest tylu tych magistrów, że każdy pracodawca przyjmując na jakiekolwiek stanowisko inne niż fizyczne czy zawodowe, wymaga wykształcenia wyższego (bo może i wie, że znajdzie). No i kolejne sp***olone pseudouczelnie się otwierają, bo jest na nie popyt, poziom szkolnictwa wyższego jest coraz niższy i w takim błędnym kole tkwimy.
W mojej szkole identycznie. Tylko jeden nauczyciel wśród 12-14 potrafił tak zaciekawić, że czasami wolało się iść na jego lekcje niż na WF. Wystarczyło podejść do lekcji z dystansem, zażartować (nie mam na myśli suchych żartów matematyków) od czasu do czasu i być wyrozumiałym, bo nauczyciel też był kiedyś uczniem. Teraz z nauczycielami jest tak jak z rasowymi pracownikami państwowymi. Wyj***ne na wszystko, poczucie bezkarności, najważniejsze są tylko własne interesy i to, aby nażreć się za wysoką pensję.