W moim Krakowie Cyganie (Romy? Rumuni? Jak się to ciemnoskóre ch*jstwo nazywa?) też tak robili: wchodzi baba do szpitala, jęczy że syn chory, że trzeba go ratować, karetka wsiada, bierze ją na pokład i jadą, dojeżdzają do slumsów, babka wysiada, dziękuje za podwiezienie i idzie do swojej nory, jak się zaloga coś bucha to wylatuje stado cyganisków i ich przepędza. Ale po paru razach nauczyli się, ze żadnych kursów do slumsów się nie wykonnuje