Kierowca oraz pasażer ferrari zginęli na miejscu w wyniku odniesionych obrażeń.
Nie, nie to żółte ferrari. Nie, nie to czarne ferrari. Nie, nie to białe lambo... nie, nie to niebieskie lambo... To czerwone ferrari... ale nie to z dachem... to drugie czerwone ferrari bez dachu
Włoski producent zabawek, Maurizio Caramelli postanowił udać się do Warszawy w interesach w 1969 roku. Postanowił ze swojego zamku w Lombardii przyjechać do Polski samochodem. Nie byłoby w tym nic dziwnego gdyby nie fakt że owym samochodem było Lamborghini Miura P400s - prawie 400 konny, 4 litrowy potwór z silnikiem V12 ułożonym centralnie. Widok jaskrawozielonego włoskiego bolidu na starym mieście czy w centrum kontrastuje na tle Syren, Trabantów, Warszaw, czy Fiatów 125p, idealnie pokazując przepaść pomiędzy komunistycznym rajem i dobrobytem, a zgniłym zachodem. Jak dla mnie to widok jest wręcz surrealistyczny, a dla tamtejszych ludzi przesiąkniętych PRL-owską szarzyzną i beznadzieją widok tego supersamochodu na warszawskich ulicach musiał wyglądać jak lądowanie statku obcych.