18+
Ta strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich.
Zapamiętaj mój wybór i zastosuj na pozostałych stronach

#creepypasta

smile.jpg

N7 • 2021-01-16, 04:29
1




Smile.jpg jest obrazkiem mającym wywoływać u oglądających go koszmary i zmiany w zachowaniu. Mimo tego, iż nie ma na nim rzeczy przerażających, ludzie, którzy go widzieli, twierdzą, że wywołał u nich paniczny, chorobliwy wręcz strach. Nie wiadomo skąd się wziął, ani w jakim celu został stworzony. Przedstawia uśmiechniętego psa w ciemnym pokoju. Nowsza wersja obrazka, stworzona na fali popularności pierwowzoru, przedstawia psa innej rasy niż oryginał i jest wykonana w dziwacznej kolorystyce.

Historia

Pierwszym doniesieniem na temat smile.jpg jest post Shada umieszczony na forum internetowym, którego adresu niestety nie udało się zdobyć. Poniżej przytoczona jest oryginalna treść wpisu jak i dokonana przez jego autora analiza przypadku kobiety o imieniu Mary.


Post Shada

3 lipca 2009 otrzymałem e-maila od mojego przyjaciela Matta Garcia w którym po prostu spytał mnie: "Czy słyszałeś o smile.jpg? Odpisałem mu szczerze: "Nie, nie słyszałem... czy to jakiś plik? Co to jest? "

Potem postanowił mi o tym opowiedzieć: "Natknąłem się na to wczoraj wieczorem. Najwyraźniej jest to jakiś stary obrazek, lecz nie wiadomo kto go umieścił i po co. Dziwnie wpływa na ludzi, którzy na niego patrzą. Bardzo trudno jest go znaleźć, bo przeważnie okazuje się fałszywym plikiem albo został już usunięty. Może mi się tylko wydaję, ale gdy go oglądam czuję się dziwnie, jakby coś zza obrazu patrzyło na mnie. Za pierwszym razem wystraszyłem się nie na żarty i natychmiast zamknąłem przeglądarkę. Nie mówię, że obrazy na zdjęciu są straszne, ale te kolory i wzory, mają w sobie jakiś hipnotyczny efekt. Powinieneś sam to sprawdzić i ocenić. Poniżej wysyłam ci link do strony i zdjęcia. Daj znać, co o tym myślisz. -Matt G.



Odkąd otrzymałem e-maila od Matta, sprawdziłem tę historię i zapisałem tajemniczy obrazek na dysku. Badałem go przez ostatnie pięć dni. Mogę powiedzieć jedno… moje koszmary stały się bardzo realistyczne. Ten obraz związał się ze mną. Przyłapałem się na myśleniu o nim kilka razy w ciągu dnia. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że zawsze miałem koszmary. Ale ten tydzień był inny. Czułem, że stały się one bardziej rzeczywiste. Nie mówię, że uwierzyłem w tą historię, ale powiem, że jest to… trochę ironiczne. Sami sprawdźcie. Na dole tego postu znajduje się link do ściągnięcia oryginalnego smile.jpg. A teraz opowiem wam historię Mary. Mówi się, że ten obrazek zniszczył jej życie.

Ciekawy przypadek Mary

Po raz pierwszy spotkałem się osobiście z Mary E. latem 2007 roku. Umówiłem się z jej mężem, Terencem, abym mógł przeprowadzić z nią wywiad. Mary początkowo zgodziła się, bo nie byłem reporterem, ale raczej amatorskim pisarzem gromadzącym informacje na kilka tematów na uczelnie, jeśli wszystko by poszło zgodnie z planem, zebrałbym trochę czystej fantazji. Zaplanowaliśmy rozmowę na weekend, kiedy akurat byłem w Chicago z niepowiązanych spraw, ale w ostatniej chwili Mary zmieniła zdanie i zamknęła się w swojej sypialni, odmawiając wizyty ze mną. Przez pół godziny siedziałem z Terencem przed drzwiami sypialni, następnie słuchałem i robiłem notatki gdy Terence próbował bezskutecznie uspokoić żonę. Rzeczy, które Mary mówiła nie były zbyt sensowne, ale nadające się do wzorca, którego się spodziewałem: choć nie widziałem jej, wiem, że płakała i częściej niż jej wymówki aby nie rozmawiać ze mną, skupiała się na chaotycznym dialogu z jakąś wyimaginowaną istotą, z jej snów lub koszmarów. Terence przeprosił mnie z całego serca, kiedy przestał uspokajać Mary, a ja starałem się ją przekonać, przypominając, że nie jestem reporterem w poszukiwaniu historii, ale tylko ciekawym, młodym człowiekiem w poszukiwaniu informacji. Poza tym, pomyślałem, że może mógłbym dowiedzieć się czegoś o niej w inny sposób jeżeli tylko zdobędę odpowiednie materiały.

Mary E. była odpowiedzialna za obsługę sieci internetowej w niewielkiej siedzibie w Chicago Bulletin Board System w 1992 r., kiedy po raz pierwszy zetknęła się ze smile.jpg i jej życie zmieniło się na zawsze. Ona i Terence byli małżeństwem tylko od pięciu miesięcy. Mary była jedną z około 400 osób, którzy widzieli obraz, kiedy został opublikowany na BBS jako hiperłącze, jednak była ona jedyną osobą, która otwarcie mówiła o tym doświadczeniu. Reszta pozostała anonimowa lub być może nie żyje. W 2005 r., kiedy byłem dopiero w dziesiątej klasie, smile.jpg po raz pierwszy zwrócił moją uwagę przez rosnące zainteresowanie w internetowych, niewyjaśnionych zjawiskach. Mary była najczęściej wskazywaną ofiarą tego, co jest czasem określane jako "Smile.dog", nazwa smile.jpg jest to rzekome ułatwienie do wyświetlenia. Tym, co ożywiło moje zainteresowanie (nieoczywiste elementy grozy cyber legend i moja skłonność ku takim rzeczom) był zwykły brak informacji, zazwyczaj ludzie nie wierzą, że może istnieć coś poza plotką czy mistyfikacją.



Ten przypadek jest wyjątkowy, ponieważ, mimo że cały fenomen opiera się tylko na jednym obrazku, nigdzie nie można go znaleźć. To oczywiste, że wiele fałszywych i pozornych śmieci internetowych nazwanych smile.jpg, pojawia się na najczęściej odwiedzanych stronach o tematyce paranormalnej na przykład takich jak 4chan czy imageboard. Podejrzewa się, że są to podróbki, bo nie oddziaływają na ludzi tak samo jak prawdziwy smile.jpg, który może powodować nagłą padaczkę, ból w skroniach lub silne poczucie niepokoju. Te rzekome reakcje są jednymi z powodów, dlaczego smile.jpg traktuje się z taką pogardą, ponieważ wydaje się być oczywistym absurdem, ale w zależności kogo spytamy o niechęć do potwierdzania istnienia smile.jpg jest po prostu spowodowana strachem lub po prostu niedowierzaniem.

Ani smile.jpg ani smile.dog nie jest nigdzie wspomniany na Wikipedii, ale na stronie znajdują się artykuły o innych skandalicznych przypadkach jak hello.jpg lub 2girls1cup, wszelkie próby stworzenia strony o smile.jpg są usuwane przez jednego z wielu administratorów encyklopedii. Spotkania z smile.jpg są materiałami napędzającymi powstawanie legend Internetu. Historia Mary E. nie jest jedyna, istnieją niepotwierdzone pogłoski, że pokazano smile.jpg w pierwszych dniach istnienia Usenet. Istnieje nawet opowieść, że w 2002 r. haker sfloodował forum humoru i satyry strony Something Awful zdjęciami Smile.dog, powodując, że prawie połowa użytkowników forum dostała padaczki. Mówi się też, że od połowy lat 90 do ich końca, smile.jpg był przekazywany na Usenet jako załącznik w e-mailach łańcuszkowych z tematem "UŚMIECHNIJ SIĘ! BÓG CIĘ KOCHA!” Jednak pomimo wielu odsłon tych afer okazało się, że niewiele osób przyznaje się do brania jakiegokolwiek w tym udziału. Żaden ślad ani link do oryginalnego pliku nigdy nie został odkryty.



Ci, którzy twierdzą, że naprawdę widzieli smile.jpg często tłumaczą się, że byli zbyt zajęci, aby zapisać kopię obrazu na dyskach twardych. Jednak wszystkie domniemane ofiary, podają ten sam opis zdjęcia: Pies-jako stworzenie (zazwyczaj opisywany jako podobny do Husky), oświetlone przez lampę błyskową aparatu, znajduje się w mrocznym pokoju, jedyny szczegół, który jest widoczny w tle jest ręka ludzka, wychodząca z ciemności po lewej stronie ramki. Ręka jest pusta, ale zazwyczaj opisywana jest jako „machająca” lub „kiwająca”. Oczywiście, najwięcej uwagi poświęca się psu (lub stworzeniu podobnemu do psa, ponieważ nikt tak naprawdę do końca nie wie co widział). Pysk zwierzęcia rzekomo dzieli szeroki uśmiech, który ukazuje dwa rzędy białych, bardzo prostych, bardzo ostrych, bardzo ludzko wyglądających zębów…


Ogromna fala popularności oryginalnego smile.jpg sprawiła, że nie trzeba było długo czekać na "unowocześnione" wersje. Najpopularniejszą jest wykonane w dziwnej kolorystyce zdjęcie psa, być może bernardyna, uśmiechającego się do widza rzędem podobnych do ludzkich zębów.


Witam, Niedawno zagłębiłam się w temat smile.dog ze znajomą. Postanowiłam się z tym podzielić. Nie jest to szokujące, ale może trochę wyjaśnić. Zaczynamy:

Smile.dog jest oryginałem. Co możemy znaleźć w sieci? Smile.jpg... Wiele rozszerzeń, ale nigdy .dog. Pewnie się zastanowisz To w ogóle jest takie rozszerzenie? . Owszem, jest. Co lepsze, jest to plik graficzny. Format ten jest mało popularny, ponieważ mało który program go obsługuje. Warto wspomnieć, że czasami powodował crash systemu. Ciekawsze jest to: File extension DOG is a Laughing Dog Screen Maker screen saver file. Co w tym takiego ciekawego? LAUGHING DOG screen maker . ŚMIEJĄCY się PIES. Sugeruję, że ktoś nie zrobił tego przez przypadek, hm? Przeglądając internet pewnie natrafisz na tysiąc oryginalnych smile.dog. Ale pamiętaj - rozszerzenie .dog, nie .jpg czy inne. Pomijając to rozszerzenie itp., sama Mary E. napisała, że oryginalny nie miał takich głupich zębów na wierzchu. Więc? Dalej sądzisz, że akurat twoja wersja jest oryginalna? Może. Co wynika z tego, co przeczytałeś?



Że jedyną drogą do sprawdzenia tego jest pobranie jakiegoś programu do otworzenia .dog i poszukanie, być może już zapomnianego, oryginału. Możesz też wziąć pierwszą lepszą wersję i zmienić jej rozszerzenie. Program. Właśnie. Podaję Ci parę przykładowych. Może uda Ci się odkryć tajemnicę naszego ukochanego psa? Adobe Photoshop Elements, DivX Pro, Facetime for Mac FileVievPro.




link-https://www.youtube.com/watch?v=Hc65N29gL-8

Legenda Polybiusa

N7 • 2021-01-14, 15:42
7



Polybius to legenda miejska o rzadkim automacie do gier wydanym w 1981 roku. Gra została stworzona przez tajemniczą firmę nazwaną Sinneslöschen, co w tłumaczeniu na język niemiecki można przetłumaczyć na "postradane zmysły". Automat ten został zlokalizowany jedynie w paru barach na przedmieściach Portland w stanie Oregon.

Gra była rzekomo bardzo popularna, a ludzie potrafili grać przy niej nawet po parę godzin dziennie nie odrywając oczu od wyświetlanych obrazów. Gracze zgłaszali masę różnych, dziwnych rzeczy na temat gry, czasami słyszeli kobiecy płacz, widzieli twarze wyświetlające się na ułamek sekundy, a później mieli koszmary z nimi związane. U niektórych zanotowano zanik pamięci, a nawet odnotowano kilka samobójstw. Wielu innych całkowicie porzuciło granie i zaczęli tworzyć ruchy przeciwko grom video.

Według wersji przedstawionej przez jednego z właścicieli baru, mężczyźni ubrani w czarne garnitury często przychodzili odbierać "nagrania" z gry. Nie pobierali żadnych opłat za umieszczenie ich automatu, po prostu raz na jakiś czas zbierali z niego dane i znikali, by po jakimś czasie znowu się pojawić i powtarzać w kółko tą samą czynność. W związku z tym pojawiła się teoria, jakoby rząd prowadził tajne eksperymenty na temat wiadomości podprogowych (subliminalnych). Wszystkie gry po miesiącu od ich wydania nagle zniknęły. Jeden automat podobno pojawił się w jednym z salonów gier jeszcze w roku 1998, ale równie szybko stamtąd „wyparował". Jeden z zespołów programistów spróbował odtworzyć grę, ale nikt nigdy nie znalazł oryginalnego ROMu.

Próba odtworzenia gry, Jeżeli koniecznie chcesz sprawdzić jak mogła wyglądać gra na "przeklętym automacie", możesz odwiedzić fanowską stronę Sinneslöschen, na której pobrać można plik z grą (10 mb) odtworzoną przez grupę zapalonych programistów. Jest to próba odtworzenia klimatu oryginalnego ROMu.

Polybius w popkulturze

Polybius w serii animowanej „The Simpsons”

Automat z grą Polybius pojawił się w odcinku „Simpsonów” o nazwie „Please Homer, Don't Hammer 'Em.” (pl: "Homer, rzuć młotek") wydanym 24. września 2006 roku, gdzie znajduje się w salonie gier w podupadłym centrum handlowym pośród innych maszyn z przełomu lat 1970 - 1980. Na jego panelu widnieje jeden przycisk, prawdopodobnie start. Z przodu maszyny widnieje napis „property of US Government" (pol: „Własność rządu Stanów Zjednoczonych”)
W komiksie Batman Inc. #1 (2012) w barze widać mężczyznę grającego na automacie z widocznym '
Polybius w komiksie Batman Inc. #1

'marquee z napisem "Polybius" stojącym obok gry Pandora
Legenda o Polybiusie jest integralną częścią fabuły Doomsday Arcade, serii filmów tworzonych przez Escapist Magazine
W serii komiksowej Tima Seeleya - Hack/Slash, zabójca imieniem „Grin Face” jest inspirowany grami Polybius i Splatterhouse




link do tego jak mógłby wyglądać gameplay-https://youtu.be/1p114ySFlm8
150
Późnym wieczorem Agnieszka wracał z pracy, wysiada na przystanku w pobliżu swojego mieszkania. Jest zadowolona, w końcu będzie w stanie odpocząć po ciężkim tygodniu pracy, zająć się mieszkaniem przed świętami i ogólnie uporządkować naglące sprawy. Będąc już niedaleko swojego bloku słyszy za sobą kroki, ale nie przejmuje się nimi, cóż mogłoby się jej stać w tak spokojnej okolicy? Zbliża się do klatki schodowej, zaczyna wbijać kod aby otworzyć drzwi i nagle...

Budzi się w jakimś ciemnym, zimnym pomieszczeniu, w powietrzu unosi się dziwny zapach, nieprzyjemny, przyprawiający o mdłości. Wpada w panikę, próbuje się podnieść, szarpie się, walczy aby wyswobodzić ręce i nogi ale nic z tego. Ktoś ją dobrze związał. W głowie zaczynają pojawiać się różne myśli. Strach zaczyna ją paraliżować, zaczyna płakać, krzyczeć, wołać o pomoc. Jest świadoma że marne są szanse aby ktoś jej pomógł, jednak ma nadzieję. W pewnym momencie słyszy szczęk klucza w zamku, skrzypienie otwierających się drzwi, widzi jakąś ciemną postać w wejściu, osobnik zaciąga się papierosem, podchodzi do niej i gasi fajkę na jej policzku, dziewczyna szarpnęła się i zawyła z bólu. Po chwili słyszy słowa: "To dopiero początek, będziesz wspaniałym egzemplarzem w mojej kolekcji". Postać odwraca się i wychodzi zamykając za sobą drzwi. Przerażona wizją tego co może jej się stać próbuje się oswobodzić, szuka jakiegoś ostrego przedmiotu aby poprzecinać krępujące ją sznury ale bezskutecznie, błądząc w ciemności przewraca się, kaleczy twarz, ramiona jednak się nie poddaje, walczy. Próbuje wszystkiego, nic nie przynosi rezultatów, czuje smak krwi który spływa jej po twarzy, pluje nią. Zaczyna opadać z sił, leży nieruchomo. Zasypia.

Budzi ją potworny ból, każdy kopniak wymierzony w jej ciało przeszywa ją na wskroś. Jej oprawca stawia jej nogę na głowie i dociska do ziemi, w ręce trzyma kij którym wymierza ciosy w jej żebra. Nagle czuje że nacisk zelżał. Józek, bo tak ma na imię nasz bohater nachyla się nad nią, łapie dłońmi za jej szyję i zaczyna ją dusić. Dziewczyna resztką sił stara się wyrwać, udaje jej się związanymi nogami uderzyć go gdzieś na wysokości kolan. Józek rozwścieczony całą tą sytuacją puszcza ją i zaczyna wymierzać jej kopniaki, w głowę, żebra, ręce którymi stara się zasłonić. Kopie tak mocno aż łamie dziewczynie żebra. Agnieszka pluje krwią, dławi się, nie ma już siły na obronę, traci przytomność.

Po pewnym czasie budzi się, nie może w ogóle wykonać jakiegokolwiek ruchu. W pomieszczeniu pali się światło, dopiero teraz dziewczyna jest w stanie zobaczyć gdzie się znalazła, widok ją przeraził. Do ścian poprzybijane były różne futra i skóry zwierząt, ale zaraz coś jest nie tak, zwierzęta nie mają tatuaży, widziała pełną gamę wzorów, od krzyży, motylki czy smoki, po trupie czaszki i inne różne wywijasy. Teraz dopiero ogarnęło ją przerażenie. Słyszy kroki, próbując uniknąć kolejnego bicia udaje że dalej śpi jednak to nic nie daje, Józek łapie ją za włosy i kilkakrotnie uderza jej głową o deski na których dziewczyna leży. Przestaje, wyciąga z kieszenie paczkę fajek. Zapala, zaciąga się i dmucha jej w twarz mówiąc: "Spójrz dokładnie na tą ścianę, przyjrzyj się jej, widzisz? To jest sztuka, piękny obraz stworzony z życia. Z niejednego życia. Widzisz te futra? To głównie koty i psy, wiesz na jak wiele interesujących sposobów można zabić kota? Wyobrażasz sobie jak twardy łeb ma pies? Wiesz ile pracy mnie kosztowało to aby ta czerń ich sierści była jednakowa? Ahh, tyle pracy, tyle wysiłku, a ile jeszcze tego przede mną, nie wyobrażasz sobie. Cóż, ale sztuka wymaga poświęceń" Po czym podchodzi do niej z nożem i zaczyna odcinać skórę z jej przedramienia, wycinać ten kawałek z jej tatuażem, który przedstawia różę, piękną czerwoną różę. Dziewczyna wyje z bólu, krew spływa po deskach i kapie na podłogę. Józek ciężko pracuje aby nie zniszczyć tak ważnej części jego dzieła. Gdy już skończył, przyłożył jej do rany jakąś szmatę, cuchnącą zgnilizną. Wziął ochłap który wyciął zgasił światło i wyszedł.

Wrócił po długim czasie, dziewczyna wyczerpana, głodna, rozgorączkowana nie miała sił nawet aby się ruszyć, na powitanie uderzył ją metalową rurą w ramię, druzgocąc kość, tak, że aż przebiła się na wierzch. Józek popatrzył na swoje dzieło i z uśmiechem odwrócił się podszedł do ściany i zaczął przybijać kolejny fragment swojego dzieła. Gdy już skończył porozcinał sznury które krepowały dziewczynę zaciągnął ją do swojego busa, wrzucił na pakę, wsiadł i odjechał. Podróż trwała kilka godzin, ale jakoś trzeba dbać o to aby nikt nie pokrzyżował mu planów. Zatrzymał się w lesie, wysiadł, wszedł na pakę i kopniakami ledwie żywą dziewczynę wywalił z samochodu, zaciągnął ją pod najbliższe drzewo dobrze do niego przywiązał. Zadał jej parę ciosów nożem, w brzuch, w nogi, w piersi. Wszystko odbyło się w kompletnej ciszy, on nawet się nie zasapał, a ona nawet nie jęknęła gdy skończył, w jej oczach powoli zaczęła malować się pustka, resztka życia ledwie się tliła. Józek podszedł do samochodu wyciągnął kanister, oblał dziewczynę benzyną dokładnie, następnie z resztki paliwa zrobił ścieżkę. Wyprostował się, wyciągnął papierosy, zapalił, a zapałkę wrzucił prosto w mokrą od benzyny ściółkę i zaczął obserwować. Patrzył jak płomień sunie w stronę dziewczyny, patrzył jak bucha płomień pochłaniając jej nagie, pokaleczone ciało, sprawiło mu to ogromną satysfakcję...

Agnieszka obudziła się na strasznym zjeździe, wstała z obsranego łóżka, podeszła do swojego Józka, kopnęła go w nogę lekko. Gdy ten się obudził, zapytała się go: "Józek, skąd wziąłeś taki towar, zajebiście trzepie"..

Koniec :D

:idzwch*j:
gtsphinx • 2014-12-14, 01:07  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (25 piw)
"Późnym wieczorem Agnieszka wracał z pracy"

"Późnym wieczorem Anna wracał z wiejskiej"
299
Nie wiem czy się spodoba czy nie, wrzucam opowiadanie bo wrzucam.
Powodzenia ;)

***

Mówią że miłość z czasem zmienia się w przywiązanie. Mówią że zraniona kobieta to najgorsze co może być. Mówią że nienawiść zniszczy każdego, że zrobi z niego potwora. Mówią że jeśli wybaczymy nasze serce ukoi się.


Gówno prawda.

Wybaczyłem im dawno temu. Wszystkim sukom. A one nie chciały przebaczenia. Cztery lata. Cztery nowe dziewczyny. I nic. Każdy związek kończył się fiaskiem. Nienawiścią. Teraz jestem w piątym związku. Z moją żoną. Trwa on już cztery lata. Już niedługo urodzi się nasze pierwsze dziecko.

Sęk w tym że ja jej nie kocham. Ożeniłem się z nią tylko dlatego że ją też zostawiły tamte suki. Razem ze mną opracowała plan zemsty.

Moje oczekiwania już niedługo się spełnią. Cały misterny plan.

Spojrzałem w monitor kamerki. Pokazywała obraz piwnicy naszego domu.
W tej piwnicy siedziały, przykute do ściany, cztery dziewczyny. Każda w innym kącie. Jako że to suki, miały własną miskę, budę, obroże i łańcuch.

Łańcuch na tyle długi by mogły spokojnie spotkać się na środku. W sumie nie miały wyboru. Nie mogły iść wzdłuż ściany. Ogrodzenie było genialne.

Hahahahaha

Wogóle nie mogły iść. Jak można chodzić gdy ma się w kolana przybite do własnych kostek od nóg?

Hahaha. Mogły jedynie się czołgać. I czekać aż ich koszmar się skończy. Już niedługo.

Obserwowałem, jak leżą w kątach. Jak chowają się do budy. Ogromną radość sprawiał mi fakt że po czterech latach, spędzonych w mojej piwnicy zmieniły się one prawie nie do poznania. Stały się dzikie. Zezwierzęcone. Takie dzikie koty, ledwo umiejące mówić.

Każda próba ucieczki - wyjmowanie gwoździ i wbijanie na nowo
Każda próba kontaktu z innymi - wielogodzinny gwałt
Każda próba buntu - biczowanie

Zostały złamane. A jednak wola życia w nich wciąż się tliła. Wciąż chciały żyć. Wciąż chciały uciec.
Poczułem czyjeś usta na swojej szyi.
Odwróciłem się do mojej żony.

Nie mieliśmy nic wspólnego oprócz nich. One zabawili się i moimi i jej uczuciami. Czwórka bab. Myślały że wybaczymy. Myślały że to niegroźna zabawa.
Moja żona. To ona wpadła na ten plan. To ona się ze mną skontaktowała. To ona mi podała je wszystkie na tacy.
Moja żona. Kobieta która była lesbijką ale postanowiła zacieśnić nasz związek partnerski ślubem, a potem dzieckiem
Moja żona. Kobieta która nienawidziła je bardziej niż ja.
Moja żona. I dziewięciomiesięczna córka w jej brzuchu. Zostały jej tylko dwa tygodnie do rozwiązania.

Stanęła obok mnie. Razem podziwialiśmy nasze wspólne dzieło w piwnicy.
Słowo. To jest lepsze niż kablówka. Naprawdę.

W pewnym momencie uderzyłem ją w potylicę. Zemdlała.
Podniosłem ją. Mimo że była w ciąży, nie miałem problemu. Rozebrałem ją, szybko otworzyłem usta i uciąłem język po czym zaniosłem do piwnicy.
Gdy wszedłem i zapaliłem światło suki zaskomlały. Nie były przyzwyczajone do światła. Tak rzadko je dawałem. Tylko wtedy gdy była pora karmienia, czyli raz w tygodniu, i gdy musieliśmy wymierzyć im karę.

Podszedłem na sam środek piwnicy. Już dawno temu zamontowałem tu odpowiednie kajdany i obroże.
Zacisnąłem je na jej szyi, łokciach, nadgarstkach. Nogi rozszerzyłem maksymalnie jak się dało a następnie przybiłem je do podłogi. Poczuła to. Obudziła się.W sumie chyba każdy by się obudził gdyby właśnie wbito sześć gwoździ w udo, cztery w kolano, dwie w łydkę i trzy w kostkę. U każdej nogi.

Czułem na sobie wzrok suk. Wiedziałem że nie podejdą. Za bardzo się bały.

Spojrzałem na kamerę. Miałem idealny obraz na moją żoną i jej pochwę. Spojrzałem na moje więźniarki. Spojrzałem w oczy mojego skarba. Widziałem w nich strach. Nic dziwnego. Łzy leciały jej po policzkach. Próbowała coś powiedzieć.

Spojrzałem na moje dziewczyny. Świetnie. Jest dobrze. Cztery w kącie, piąta na środku.
Powiedziałem:
-Słuchajcie dziewczyny. Ta suka - wskazałem na swoją żonę- was tutaj uwięziła. To był jej plan. Dlatego też ogłaszam konkurs. Ta która wyjmie bachora z jej bebechów i go pożre zostanie wolna. Pod warunkiem że ona przeżyje jasne? Ale tylko jedna z was. Reszta spędzi tutaj resztę swojego życia. Przeżyłyście tutaj rok. A możecie mi wierzyć że ona mnie bardzo hamowała w zabawach z wami. Więc niech zacznie się gra dziewczęta.

Po czym roześmiałem się i udałem się do pokoju gościnnego. Włączyłem swoją 56 calową plazmę i oglądałem spektakl. Dziewczyny uwierzyły mi. Patrzyłem jak niemrawe czołgają się w stronę mojej żonki. Otworzyłem piwo.
Obraz był podzielony na cztery kamery. Z każdego kąta mogłem obserwować co się dzieje.


Patrzyłem zafascynowany jak dziewczyny czołgają się. Najbliżej była Daria. W sumie nie dziwota. Miała startować w olimpiadzie, dopóki nie "zaginęła"

Widocznie cztery lata piekła jej nie zniechęciły. Patrzyłem jak czołga się, jak dopada do mojej żonki. Jak swoimi paznokciami zaczyna drapać jej brzuch. Jak zębami próbuje go rozszarpać.

A ja to wszystko będę miał uwiecznione na kasecie w jakości HQ. Radość mnie ogarnia za każdym razem.
Cztery kasety z filmem. Z czterech różnych kątów. Zmontuje to w jeden film i wyślę w sieć. Jestem genialny.

Daria oderwała kawałek skóry na brzuchu. Nieźle. Szybka jest. Jednocześnie Grażyna i Stanisława się doczołgały.

Niesamowite. Dziewczyny rozpoczęły bój. Gryzą się, drapią i warczą. Jak wściekłe psy nad zdobyczą. Walczą o swoją działkę. Niesamowite.

Daria właśnie oderwała ucho Grażynie. Zębami. Stanisława rozorała szyję Grażynce. Właśnie wbija zęby w jej tętnice.

Niesamowite. Krew tryska wszędzie. Patrze zafascynowany. Grażyna upada na podłogę. Raczej już nie wstanie. Pozostałe zawodniczki walczą. Próbują zatopić zęby w drugiej. Dari się udało. k***a. Celowała w szyję a trafiła w ramię.

Oderwała kawał mięsa i go odrzuciła. Musiała wtedy spojrzeć w innym kierunku. I w tym momencie popełniła błąd. Grażyna wczepiła palce w jej włosy i zaczęła napieprzać jej głową o podłogę. Widziałem jak Dari mózg rozbryzguje się po podłodze, jak jej czaszka pęka na miliard kawałków. A ta dalej waliła. Patrzyłem na ten piękny szał niszczenia. Jak uderzała aż skończyła, gdyż uderzała ręką w której miała wciąż jej włosy w ręce.

Nastał spokój. Grażyna padła wyczerpana koło mojej żonki. Patrzyłem jak nie ma siły by móc dalej się ruszać. Widziałem też, że najsłabsza z nich powoli doczołguje się do niej. Judyta bo tak miała na imię. Nie wiem jakim cudem przetrwała w piwnicy. Była najsłabsza z nich i o najczęściej zakładałem się, kiedy wykituje.

Grażyna leżała spokojnie gdy Judyta podpełzła do niej. Zaplotła łańcuch wokół szyi swojej przeciwniczki. Zanim ta się spostrzegła, ona zaczęła ją dusić.

Ciekawe rozwiązanie. Cóż poradzić. Uczennica liceum.
Ciekawe ci wymyśli dalej.

Judyta spojrzała na brzuch swojej ofiary. Cały był poszarpany. Zrozpaczona wrzasnęła.
Przekrzywiła trochę głowę. Spojrzała na jej pochwę.

"Oho. Coś się szykuje" - pomyślałem.

Ale nic, zupełnie nic nie przygotowałem mnie na to co zobaczyłem. Patrzyłem jak najsłabsza i najmniejsza z więźniarek wsadza rękę w pochwę mojej żony. Patrzyłem jak wsadzą ją coraz głębiej. Jak moja żona wije się i mdleje z bólu.
Szybko otworzyłem drugie piwo. Modliłem się by mi teraz prądu nie zabrakło. Normalnie bym się zabił jakby mi tego nie nagrało.
Następnie wsadziła drugą rękę. Równie głęboko.
Wrzasnęła triumfialnie.
Zaczęła wyciągać obie ręce naraz.

Niesamowite. Patrzyłem jak wyciąga dziecko, jak moja żona wrzeszczy w bezgłośnym wrzasku.
Jak wyciągnęła dziecko.
Jak złapała je za nóżkę i uderzyła kilkakrotnie w podłogę.
Jak odrywała jej ręce, nogi i głowę. Jak obgryzała je dokładnie.

Trzeci piwo nawet nie wiem kiedy mi się skończyło.

Patrzyłem jak delikatnie układa kości na malutki stosik.
Usłyszałem beknięcie.

Uśmiechnąłem się.
Zszedłem do piwnicy bijąc brawo. Judyta leżała obok żony. Zasypiała.

Widoczna najadła się to i zasypiała.

Spojrzałem w oczy mojej żonie. W jej oczach tliło się tylko jedno. Pytanie czemu to zrobiłem.

Odpowiedziałem:
-Jestem bezpłodny suko

Wróciłem na górę. Z uprzednio przygotowanych kanistrów zacząłem wlewać benzynę do piwnicy. Spakowałem malutką torbę z ubraniami, dokumentami i pieniędzmi. Mój skarb: cztery kasety zapakowałem do małej saszetki przy brzuchu.

Spojrzałem do piwnicy. Poziom benzyny był już na tyle wysoki że widziałem tylko nos mojej żony.

Poszedłem na górę. Odkręciłem cztery butle gazowe. W kuchni odkręciłem jeszcze jedną. Wyszedłem przed dom. Wsiadłem do auta.

W kuchni zostawiłem działającą mikrofalówkę. Wystarczy mała iskra by wszystko jebło.
Iskra jaka może powstać gdy skończy się odliczanie i otworzą się automatyczne drzwiczki od mikrofalówki, wypuszczając na świat paczkę zapalonych zapałek.

Odjechałem zanim wszystko się zaczęło. Miałem nadzieję że ciało mojego związanego ojca na górze zostanie uznane za moje ciało.
Chciałem by wszyscy myśleli że ja nie żyję.
Chciałem zacząć wszystko od początku.
Chciałem znów mieć suki w piwnicy i znów się nimi bawić.
kubaciula • 2014-12-10, 23:36  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (113 piw)
Jesteś popie**olony
98
Znalezione jakiś czas temu na wykopie, wygrzebane na kompie. ;-)

Cytat:

Kiedyś bawiłem się z czteroletnim synem kuzyna i nie chciało mi się już jeździć resorakami po podłodze, więc zapytałem, czy nie zna innej zabawy. On na to uśmiechnął się i kazał mi przyrzec, że nie powiem jego rodzicom. Zgodziłem się, więc zaczął mi tłumaczyć o co chodzi.

Powiedział, że do zabawy potrzebujemy mazaków, kartki świeczki i czegoś tam jeszcze. Trochę dziwne akcesoria, spodziewałem się jakiejś ciuciubabki albo chowanego, ale w porządku, gdzieś w szufladzie miał świeczkę i zapałki (w pokoju czterolatka zapałki, nie wnikam), mazaki w piórniku szkolnym, kartkę wyrwaliśmy z zeszytu, miał jeszcze jakieś małe pudełeczko. Zapytałem go co dalej, dziwnie się na mnie spojrzał, kazał zapalić świeczkę i postawić na podłodze, na samym środku pokoju. Usiedliśmy koło niej i młody zaczął coś bazgrać na kartce czarnym mazakiem. Nie widziałem dokładnie, jakieś kreski, wydawało mi się że losowo machał ręką bez większego pomyślunku. Złożył kartkę i powiedział, że teraz najważniejsze. Otworzył to małe pudełko i zobaczyłem, że w środku leży zdechła mysz. Początkowo myślałem, że to pluszak, było dość ciemno, ale wyjął ją i położył tuż przede mną. Bez wątpienia to była prawdziwa mysz. Nie wiedziałem za bardzo jak zareagować, wtedy on rozłożył obok kartkę i zobaczyłem wyraźnie, że to, co wcześniej bazgrał, to był pentagram.

"Teraz musimy nakłuć igłą palec i kapnąć kroplę krwi na środek tego wzorku, a później położyć na nim mysz."

Ześwirowałem kompletnie, skąd mu takie rzeczy przyszły do głowy? Pytam go "Młody, co to za zabawa? Skąd ją znasz?"

A on mówi, że to ofiara dla Azazela, i że jak się bardzo nudzi albo nie może zasnąć, to przychodzi Azazel i mu mówi różne rzeczy. I on mu to pokazał. Kiedy o tym opowiadał nienaturalnie mocno błyszczały mu oczy i jakby zmienił się jego głos. Już kompletnie wystraszony chciałem wstać i powiedzieć o wszystkim kuzynowi, ale mały złapał mnie za rękę z wyjątkową siłą i wpatrując się we mnie wycedził przez zęby "Musimy dokończyć ofiarę, obiecałeś!"

Spanikowałem i spróbowałem go odepchnąć, ale on stawiał opór jak dorosły mężczyzna, więc chwyciłem krzesło stojące obok, zamachnąłem się z całej siły i trzasnąłem to prosto w głowę. On nawet nie drgnął, tylko roześmiał się tym okropnym, dziecięcym głosikiem i powiedział "Nie doceniasz mojej mocy".

Wtedy wyciągnął rękę przed siebie, a ja poczułem, jak moje gardło się zaciska i kolana uginają, oczy zaczęły łzawić, trwało to może kilka sekund, ale myślałem że stracę przytomność. W końcu młody jakby trochę otrzeźwiał, pozwolił mi spaść na ziemię i zaczął nerwowo rozglądać się dookoła, ale tylko przez moment. Dosłownie widziałem, jak jakaś siła przejmuje nad nim kontrolę.

Zdjął ze ściany miecz samurajski i ruszył na mnie, na szczęście tuż obok mnie był drugi egzemplarz. W ostatniej chwili uniknąłem ciosu i rozciąłem jego prawą rękę na wysokości barku. Ryknął z bólu, ale rana momentalnie się zasklepiła. Rozwścieczony zaatakował z podwójną determinacją, niesamowicie zręcznie władał mieczem, z trudem się broniłem, ale udawało mi się parować ciosy, części z nich unikać skacząc z boku na bok, chowając się pod biurkiem, wskakując na żyrandol.

W pewnym momencie zauważyłem, że na przeciwległej ścianie wisi karabin maszynowy AK-47. W pełnym sprincie rzuciłem się po niego nie zauważając, że gówniarz zastawił na mnie pułapkę w postaci materiałów wybuchowych wyposażonych w jakiś czujnik ruchu. Siła eksplozji oderwała mi rękę i szczerze myślałem, że już po mnie. Ale byłem silniejszy, niż ktokolwiek mógłby się spodziewać po osiemdziesięcioletnim człowieku. Utrata ręki oczywiście była przeszkodą, ale na szczęście do obsługi AK wystarczą dwie, więc nadal miałem nawet jedną za dużo.

Chwyciłem broń i nieprzerwaną serią wpakowałem gnojkowi cały magazynek prosto między oczy. Chciałbym, żeby historia w tym momencie się zakończyła. Niestety, mały był zbyt cwany, żeby dać się pokonać byle kulkami kaliber 7,62 rozpędzonymi do dwóch i pół tysięcy kilometrów na godzinę. Na prędko skonstruował głowicę nuklearną i wybuch odebrał nam obojgu przytomność.

Obudziłem się już w szpitalu, wszyscy mówili o jakimś zamachu terrorystycznym, nic się nie odzywałem, bo kto by mi uwierzył. A najlepsze jest to, że młody nawet nie uczył się żadnej sztuki walki. I nie wiem jak nauczył się rysować pentagram, w końcu był sparaliżowany od urodzenia.

bulla • 2014-11-27, 17:24  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (31 piw)
ja pie**ole co za gowno. mam nadzieje ze nikt wiecej nie zmarnuje swojego czasu na czytanie tego. wyjebac to z tej strony jak najszybciej!

Tea Time

Niewidzialny • 2014-06-24, 18:58
329
Sympatyczna oldschoolowa creepypasta.



Enjoy.
Deprechamurowana • 2014-06-25, 10:41  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (57 piw)
Korwin w wannie.

Creepypasta - mnie tam rozbawiło

bananovvy • 2013-09-05, 22:31
73
Cytat:

Czym jest creepypasta? – Creepypasta to krótka opowieść krążąca po internecie mająca na celu wywołać u czytającego uczucie strachu. Opowieść taka może przybrać formę legendy miejskiej.


702
1. Kiedy układałem go do snu, powiedział “Tatusiu, sprawdź czy pod łóżkiem nie ma potworów”. Rozbawiony zajrzałem tam i wtedy go zobaczyłem – to był mój syn, który drżąc wyszeptał do mnie jedno zdanie: “Tatusiu, ktoś leży w moim łóżku”.

2. Nie mogę się ruszyć, nie mogę oddychać, nic nie słyszę, a jedyne co widzę to ciemność. Gdybym wiedział co mnie czeka, w ostatniej woli wybrałbym kremację.

3. Po amputowaniu ręki, lekarze powiedzieli pacjentowi, że od czasu do czasu może odczuwać złudzenie kończyny fantomowej. Nie przygotowali go jednak na moment, gdy oprócz uciętej ręki będzie też czuł inną – zimną i głaszczącą ją od czasu do czasu.

4. Wskoczyłem za nią pod lód i w ciemności udało mi się chwycić jej dłoń. Dopiero, kiedy próbowałem wydostać nas na powierzchnię, zorientowałem się, jak szybko zamarza woda.

5. Po pierwszej udanej kriohibernacji wszyscy zaczęli świętować. Wyjątkiem był sam zamrożony, który nie był w stanie pokazać, że ciągle jest przytomny.

6. Nie bój się potworów – po prostu ich wypatruj. Spójrz w lewo, spójrz w prawo, poszukaj pod łóżkiem, zerknij za kredens i do spiżarni, ale nie patrz w górę – ona nie znosi, gdy ktoś ją zauważa.

7. Ostatnią rzecz, którą pamiętam, gdy zgniłymi paznokciami jednej ręki wbijała się w moją klatkę piersiową, a drugą powstrzymywała mnie przed krzykiem, był wskazujący godzinę 0:07 zegar. Zerwałem się z łóżka, uradowany, że to tylko sen, kiedy nagle usłyszałem skrzypiący dźwięk otwieranej szafy – było sześć minut po północy.

8. Zastanawiała się, dlaczego rzuca dwa cienie. Przecież w pokoju była tylko jedna żarówka.

9. Obudziłem się i od razu poczułem, że coś tu nie gra – było zbyt cicho. Wyjrzałem przez okno i zobaczyłem przed domem kilkadziesiąt nieruchomych sylwetek, które patrzyły na mój dom.

10. Myliłem się, myśląc, że nie może być nic gorszego niż pogrzebanie żywcem. Odkrycie, że nie leżę w grobie sam, było jeszcze gorsze.

11. Gdy spojrzałam w lustro, zamarłam. Moje obicie mrugnęło.

12. W mieście zamknęli kolejne schronisko. Dziwnym trafem z dnia na dzień potaniało mięso.

13. Zmęczony wracasz do domu późnym wieczorem, myśląc tylko o prysznicu i ciepłym łóżku. Sięgasz ręką do włącznika światła i nagle odkrywasz, że spoczywa na nim inna ręka.

14. Budzisz się. Ona nie.

15. Moja córka nie przestaje płakać i krzyczeć w środku nocy. Codziennie odwiedzam jej grób i proszę, żeby przestała, ale to nie pomaga.

Źródło
kaer • 2013-08-09, 12:11  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (201 piw)
16. W zeszłym tygodniu pojechałem na grilla do znajomych, zrzuciliśmy się i kolega kupił kratę piwa. Bezalkoholowego.
158
Tak na wieczór, kilka ciekawych historyjek, które oczywiście trzeba traktować z przymrużeniem oka, ale kurde- fajnie się je czyta. Jeśli się spodoba, mogę tego wrzucić więcej przez kolejne tygodnie, bo mam tego za przeproszeniem od zaj***nia. Materiału jest na co najmniej miesiąc. Na początek zachęcam do puszczenia poniższego utworu, aby sobie leciał podczas lektury. ;)



"Niepokojące istoty"


Czy kiedykolwiek dostrzegłeś coś przelotnie kątem oka? Zwykły ruch wyłapany gdzieś w polu widzenia. Większość ludzi po prostu uważa to za cień spowodowany przez migotanie świecy lub kota zeskakującego gdzieś z mebli. Dziewięćdziesiąt dziewięć procent z nich ma racje.

Jednak jest coś, nieuchwytnego dla oka. Możemy łatwo to wyjaśniać powyższymi warunkami, lecz gdy czasem to się dzieje, czujemy, że coś jest nie tak. Dreszcze u dołu kręgosłupa, lekki ból w boku. Może nawet spowodować chwilową pustkę w głowie, po której nie pamiętamy co chcieliśmy zrobić.

Jeżeli którykolwiek z tych objawów kiedyś odczułeś, to może być powód do niepokoju. Nasze widzenie peryferyjne jest zaprojektowane do dostrzegania ruchu, nawet w ciemności. Zostało ono wykorzystane do obrony przed drapieżnikami w początkach naszego istnienia. I tak jak wiele aspektów naszego człowieczeństwa, pozostało, ale osłabione.

Ten widok kątem oka cały czas alarmuje nas o niebezpieczeństwie, i chociaż atak drapieżników spadł na liście dzisiejszych niebezpieczeństw, możemy mieć z nimi cały czas do czynienia. One nadal istnieją. Jeśli kiedykolwiek poczujesz dreszcze na plecach, nie koncentruj się na tym co zobaczyłeś kątem oka. Być może lepiej nie widzieć.

"Dziennik"


Dziennik dyrektora badań
12.7.2007
00:31

Nowe znalezisko dotarło do nas dzisiaj. Mężczyźni pracujący przy rozbiórce opuszczonego magazynu znaleźli zardzewiały pojemnik z ropą, który wydawał się emanować chłód. Wstępne odczyty pola elektromagnetycznego wykazały chaotyczne dane, po czym sprzęt zatrzymał pracę i wyłączył się na dobre. Pojemnik wydaje się być wykonany ze stali nierdzewnej i rozprzestrzenia zimno.

15.7.2007
21:00

Otworzyliśmy dzisiaj pojemnik wewnątrz zamkniętej komory. Komora natychmiastowo zamarzła. Znaleźliśmy w pojemniku niezidentyfikowaną istotę. Wydaje się być czarna i jakby z gazu. Zaiste, światło wokół wydaje się być „zasysane” przez jego obecność. Byt ten sprawia wrażenie wyczuwającego wiele rzeczy, ale nie komunikuje się w żaden znany sposób. Materia biologiczna, która wchodzi w kontakt z tą istotą w kilka chwil zostaje zdezintegrowana.

12.8.2007
10:11

Jeden z praktykantów wszedł dzisiaj sam do komory, bez specjalnego skafandra. Nikt go już ponownie nie widział. Istota powiększyła się dwukrotnie odkąd została wyjęta z zamknięcia. Stała się agresywna. Uszczelniamy komorę od wszelkiego światła aby to „coś” przestało rosnąć. Wszystkie badania są wstrzymane.

12.8.2007
11:00

Tego już nie ma. Boże dopomóż nam, to się wydostało.

ZŁE SNY


- Tatusiu, miałam zły sen.
Mrugasz oczami i podnosisz głowę. Twój zegar świeci na czerwono w ciemności - wskazuje godzinę 3:23.
- Chcesz wejść do mojego łóżka i mi o nim opowiedzieć?
- Nie, tatusiu.
Dziwaczność tej sytuacji sprawia, że budzisz się całkowicie. Nawet w ciemności twojego pokoju widzisz jak blada jest twoja córeczka.
- Dlaczego nie, skarbie?
- Bo w moim śnie, kiedy opowiedziałam co mi się śniło, to coś, co ma na sobie skórę mamusi się podniosło.
Czujesz się sparaliżowany. Nie możesz zdjąć wzroku ze swojej córki. Kołdra za tobą zaczyna się ruszać.

PORTRETY


Myśliwy, po całym dniu polowania, znajdował się w środku ogromnej puszczy. Robiło się ciemno i całkowicie opadł z sił. Zdecydował się iść w jednym kierunku, dopóki nie upewni się co do swojego położenia. Po paru godzinach znalazł chatkę na małej polanie. Ponieważ było już bardzo ciemno zdecydował, że zostanie w niej na noc. Podszedł do chatki. Drzwi były otwarte. W środku nikogo nie było. Myśliwy położył się na znalezionym łóżku, decydując, że wszystko wyjaśni właścicielowi chatki rano.
Rozejrzał się po wnętrzu chatki. Zaskoczony spostrzegł na ścianach kilka portretów, namalowanych z dbałością o najmniejsze szczegóły. Wszystkie portrety bez wyjątku wyglądały, jakby się mu przyglądały. Ich twarze wykrzywione były w grymasach nienawiści i złości. Myśliwy poczuł się dziwnie. Starając się za wszelką cenę zignorować portrety, odwrócił twarz od ściany i wykończony zapadł w głęboki sen.
Rano myśliwy zbudził się. Odwrócił się i zamrugał w nieoczekiwanym świetle słońca. Spostrzegł, że w chatce nie ma żadnych portretów, tylko okna.

SARAH O'BANNON


Trumny były budowane z dziurami, do których przymocowane były dwumetrowe miedziane rury i dzwonek. Rury pozwalały oddychać tym, którzy zostali omyłkowo uznani za zmarłych i pogrzebani. W pewnym małym miasteczku, Harold, miejscowy grabarz, usłyszał pewnej nocy dźwięk dzwonka. Poszedł zobaczyć, czy to nie dzieciaki udające duchy albo wiatr. Tym razem nie były to jednak dzieciaki czy wiatr. Harold usłyszał głos spod ziemi błagający o wykopanie.
- Ty jesteś Sarah O'Bannon? - spytał Harold.
- Tak! - potwierdził zduszony głos.
- Urodziłaś się 17 września 1827 roku?
- Tak!
- Na nagrobku jest napisane, że zmarłaś 20 lutego 1857 roku.
- Nie, ja żyję, to pomyłka! Wykopcie mnie!
- Przykro mi, proszę pani - powiedział Harold, przydeptując dzwonek i zatykając rurę ziemią - ale jest sierpień. Czymkolwiek jesteś, możesz być cholernie pewna, że nie żyjesz i już stąd nie wyjdziesz.

KOSZMARY


Badania Narodowego Instytutu Psychiatrii w Bostonie (Massachusetts) wykazały, że nie da się odnaleźć źródła zjawiska znanego jako koszmary senne.
Podczas gdy źródłem zwykłych snów są podświadome pragnienia, większość koszmarów wygląda, jakby pochodziła z jakiegoś zewnętrznego źródła. Kiedy badani mieli opowiedzieć swoje koszmary, prawie zawsze mózg wykazywał aktywność w sferze odpowiadającej za prawdziwe, fizyczne wspomnienia, nie w sferze, gdzie zapisywane są normalne sny.
Inaczej mówiąc, ci obcy i potwory, które widzisz w swoich snach...
Istnieją naprawdę.

NA PIĘTRZE


Kiedy byłam małym dzieckiem moja rodzina przeprowadziła się do dużego, starego piętrowego domu z wieloma dużymi pustymi pokojami i skrzypiącą podłogą. I mama i tata pracowali więc często po powrocie ze szkoły byłam sama w domu. Pewnego wieczora, kiedy wróciłam do domu, światła nie były jeszcze pozapalane. Zawołałam "Mamo?" i usłyszałam jej melodyjny głos "Taaaaak?" z górnego piętra. Zawołałam ją jeszcze raz i gdy wchodziłam po schodach, żeby sprawdzić, w którym jest pokoju i usłyszałam znowu to samo melodyjne "Taaaaak?". Dopiero się urządzaliśmy i nie znałam jeszcze dobrze labiryntu pokojów, ale słyszałam jej głos w jednym z dalszych pomieszczeń, na drugim końcu korytarza. Czułam się trochę niepewnie, ale wiedziałam, że w domu wszystko jest w porządku i widok mamy jak zwykle będzie w stanie uspokoić moje lęki. Kiedy właśnie sięgałam ręką klamki usłyszałam jak otworzyły się drzwi frontowe, usłyszałam też wesołe wołanie mojej mamy "Kochanie, jesteś w domu?". Odskoczyłam od drzwi i pobiegłam do schodów. Kiedy do nich dotarłam obejrzałam się. Drzwi przez które chciałam przejść były uchylone. Przez krótki moment widziałam tam coś dziwnego. Nie wiem co to było, ale wpatrywało się we mnie.

Kserokopiarka


Jesteś sam w pracy.
Nagle słyszysz dźwięk kopiarki. Idziesz więc sprawdzić co się dzieje.
Zauważasz wysuwające się zdjęcia, podnosisz jedno, i widzisz na nim samego siebie, siedzącego przy swoim biurku. Martwego. Z poderżniętym gardłem i wywróconymi oczami.
Inne zdjęcia przedstawiają to samo ujęcie, lecz zrobione z różnych stron.

W maszynie nie ma zdjęcia oryginalnego...

33-cie urodziny


W dzień swoich 33-cich urodzin, idź do najbliższej stacji benzynowej, i weź gazetę.
W kolumnach z reklamami, będą znajdować się fragmenty sugerujące ci abyś się odrócił.
Gdy to zrobisz, ujrzysz wysokiego mężczyznę w czarnym płaszczu. Będzie się do ciebie zbliżał. Jesli zaczniesz uciekac, bedzie na ciebie polował, ąż w końcu cię zabije. Lecz jeśli poczekasz aż do ciebie dojdzie, wręczy ci paczkę i odejdzie.
W paczce będzie się znajdowac przedmiot którego najbardziej pragniesz.
ochotnik • 2013-07-06, 21:44  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (26 piw)
Pomyliły ci się miejskie legendy z creepypasatmi. Co do samych creepypast to przeciętne, dobrze, że chociaż krótkie.
128
Witam, nie wiem czy było czy nie po tagach nie znalazłem w każdym bądź razie wklejam tu chyba najciekawszą creepypaste jaką czytałem. Nie jest straszna, ale przynajmniej nie jest też coś w stylu ,,hurr durr twój niespłukany kloc hurr durr w nocy w lesie, hurr durr nie odwracaj się za siebie bo cie osra hurr durr".

"Życie W Maszynie"

Odkąd jestem programistą jednym z moich marzeń stało się stworzenie jedynej w swoim rodzaju gry komputerowej, czegoś, czego jeszcze nikt w branży nie stworzył do tej pory.
Spore mnie bardzo zaciekawił. Oto próba oddania ludziom kontroli nad wszechświatem. Po dokładnym przyjrzeniu się, co sprawia, że gry wideo są takie popularne stwierdziłem, że głównym czynnikiem jest kontrola.
Ludzie w życiu codziennym nie mają wpływu na ich otoczenie. Robią to, co się im każe, chodzą tam, gdzie się im każe, żyją tak, jak się im każe. Ich zajęcia składają się ze stania lub siedzenia gdzieś do 17:00, a potem pozwala się im iść do domu. Nie jest tajemnicą, że są nieszczęśliwi.
Dla wielu osób gry wideo są ucieczką do świata, gdzie mają kontrolę lub prowadzą swoje wirtualne życia pełne przygód i emocji. Pewna doza kontroli znajdowana jest w grach strategicznych, przygoda w grach RPG.
Przyjrzałem się grom takim jak The Sims i zauważyłem, że to, co sprawiło, że są takie popularne, to nie tylko iluzja posiadania kontroli, ale rzeczywista kontrola, w pewnym stopniu. Masz kompletny wpływ na życia ludzi.
Przed The Sims było Sim Earth. Gra, w której nie sprawujesz kontroli na konkretnymi jednostkami, ale nad całą Ziemią! Doszedłem do wniosku, że muszę stworzyć grę podobną do Spore, w której gracz subtelnie "kieruje" procesem ewolucji. Czynnikiem, który spowodował, że Spore było tak dużym nie powodzeniem, był brak realistycznej kontroli nad czymkolwiek. Ewolucja została tam potraktowana po macoszemu.
Aby to osiągnąć, zacząłem najpierw prace nad systemem fizyki. Mało znam się na fizyce, ale zacząłem pobierać nauki z tej dziedziny i próbowałem stworzyć jej uproszczoną wersję, gdzie pewne cząsteczki oddziałują ze sobą w określony sposób. Wyszło na to, że fizyka sprowadza się po prostu do złożonej matematyki.
Zasymulowałem energię, materię i stworzyłem prosty system ze słońcem emitującym energię oraz okrążającymi go planetami, które tę energię pobierały.
Postanowiłem od podstaw stworzyć najprostsze komórki, które były "wpisane" w program, że tak powiem, który projektowałem. Żyły energią emitowaną przez słońce i miały kod "genetyczny", który zawierał informacje o substancjach produkowanych przez komórki. Chyba możecie je nazywać eukariotami.
Mój świat w ciągu kilku minut zawsze wypełniał się tymi komórkami, które następnie mutowały, a przetrwały najbardziej rozwinięte komórki, które nauczyły się zamieniać energię dostarczoną przez słońce w użyteczne substancje potrzebne do podziału. To było bardzo nudne, ale chyba działało.
Postanowiłem rozszerzyć system fizyki i zmusić komórki do wytwarzania odpadów, które były toksyczne i je zabijały. Zauważyłem, że niektóre komórki zaczęły produkować mnie odpadów. Inne rozpoczęły produkcję czegoś, co pomogło im pozbyć się produktów ubocznych. Jeszcze inne wykształciły zdolność produkcji związków, które neutralizowały toksyczne odpady.
W tym wszystkim odkryłem coś fascynującego. Uruchomienie symulacji na kilka stuleci (kilka minut czasu rzeczywistego) poskutkowało wytworzeniem się komórek, które wytwarzały ogromne ilości odpadów celowo. Zauważyłem, że inne komórki na skutek tego umierały, a te pierwsze pochłaniały następnie ich pokłady energii. Tak narodzili się pierwsi drapieżnicy.
Po wyewoluowaniu pierwszych drapieżników różnorodność tego świata gwałtownie wzrosła. Niektóre wykształciły sposób na ucieczkę w przypadku napotkania tych toksyn. Inne stały się na nie odporne, a ostatecznie nauczyły się z nich korzystać.
Po jakimś czasie zauważyłem coś ciekawego. Komórki, które uciekły przed toksynami, tworzył grupy z komórkami, które potrafiły już toksyn używać dla własnych korzyści. Trzymały się razem i pomagały sobie. Ostatecznie połączyły się. Powstała dziwna symbioza, gdzie komórki, które normalnie by uciekły, teraz szukały miejsc, gdzie toksyny się znajdują, a ta druga komórka pochłaniała odpady dostarczając "transporterowi" nieco energii.
Nie rozpisując się zbytnio powiem tyle, że byłem wówczas bardzo podekscytowany i pozwoliłem symulacji trwać do rana (była już 05:00), podczas gdy ja poszedłem do łóżka. Kiedy obudziłem się około 11:00 dostrzegłem, że świat, który stworzyłem, zmienił się i był teraz ledwo rozpoznawalny.
Świat został opanowany przez ogromne, roślino-podobne struktury, pożerane przez inne organizmy żywiące się tymi roślinami. Jednakże, gdy zajrzałem do logów okazało się, że przez ostatnie dwie godziny świat praktycznie stanął w miejscu. Osiągnąłem kolejny zastój, punkt, w którym prostota mojej symulacji nie pozwalała na dalszą ewolucję bardziej złożonego życia.
Rozszerzyłem system dzieląc energię na kilka rodzajów, wliczając w to różne długości fal, które pochłaniane był w różny sposób przez różne molekuły. Zaimplementowałem drgania powietrza, stworzyłem ulepszoną symulację wagi i wniosłem jeszcze kilka innych, mniejszych poprawek.
To spowodowało, że symulacja przebiegała oczywiście wolniej, ale warto było. Prawie cały dzień przyglądałem się symulacji nie tracąc podekscytowania, ta zabawa była niezwykle uzależniająca. Wyewoluowały złożone organizmy, które współpracowały. Rośliny polegały na sobie lub wabiły drapieżników, którzy pożerali okropnie wyglądające stworzenia roślinożerne.
Dobrze się bawiłem i dostrzegłem, że niektóre stworzenia wyewoluowały "sygnały ostrzegawcze". To znaczy, że gdy zauważały drapieżnika, wydawały dźwięk, a wszystkie inne z ich gatunku uciekały do dziur, które wykopały w ziemi. Inne wyewoluowały "sygnały godowe".
Postanowiłem się zabawić. Stworzyłem narzędzie, które pozwalało mi wrzucić na Ziemię konkretne organizmy i podpisałem je swoim imieniem. Stworzyłem 10 "meteorytów" i zrzuciłem je na fragment lądu, aby stworzyć wyspę, chciałem się przekonać, czy zwierzęta po obu stronach wyewoluują w różnych kierunkach. Powstała "uśmieszkowa" wyspa z aktywnością wulkaniczną.
W tym czasie znów dochodziła 05:00, słyszałem ptaki na zewnątrz. Poczułem się zmęczony, a pobudka nastąpiła jakoś koło 13:00. Kiedy spojrzałem na symulację, doznałem lekkiego szoku.
Różne grupy zwierząt jednego gatunku stworzyły kamienne posągi. Niektóre w kształcie uśmieszku. Niektóre w formie mojego imienia. Nie wiem nawet, po co to robiły i jak. Zauważyłem, że od czasu do czasu atakowały się nawzajem.
Nie wiedziałem, co z tym począć, ale doszedłem do wniosku, że te organizmu musiały postrzegać ten uśmieszek i moje imię w jakiś specjalny sposób. Walki mnie niepokoiły, zdecydowałem zatem stworzyć potężne pasma górskie za pomocą erupcji wulkanu i w ten sposób oddzielić obie grupy.
W tym momencie zmiany zachodziły szybko, w porównaniu do tego, co działo się wcześniej. Podczas mojego snu plemiona w symulacji ewoluowały, kiedy szedłem coś zjeść, albo do łazienki, członkowie plemienia zaczęli się inaczej ubierać lub budować innego rodzaju siedliska.
Ich liczba również wciąż wzrastała. W pewnym momencie zaobserwowałem, że stworzenia zaczęły tworzyć własne symbole na ziemi, nie kopiowały już moich. Większość z nich była jak dla mnie zupełnie przypadkowa i niezrozumiała, ale jeden się wyróżniał.
Organizmy stworzył symbol, który przypominał ich samych. Małe kółko, a pod nim kwadrat. Wewnątrz kwadratu znajdowała się kropka, w samym jego centrum. To miało oznaczać narządy wzroku tych stworzeń, bo każde z nich miało dwa takie narządy, jeden z przodu, drugi z tyłu ciała. W kwadracie znajdowały się też inne organy sensoryczne i kopulacyjne.
Obok kółka, na samej górze kwadratu można było zobaczyć coś przypominającego widły. Dwa rozwidlenia skierowane był w przeciwnych kierunkach, a obok nich można było zauważyć uśmieszek.
Zrozumiałem coś. Nie porozumiewali się między sobą. Komunikowali się z czymś "gdzieś tam". Moje modyfikacje krajobrazu musiały się przyczynić do ich myślenia, że gdzieś tam jest coś potężnego, zdolnego do zmiany ich świata.
Zastanawiałem się, czy symbole takie, jak Stonehenge i piramidy w realnym świecie mogły być znakami ludzi pierwotnych, którzy próbowali zrobić to samo. Błagali swojego stwórcę lub opiekuna, aby się z nimi skontaktował. Jednemu nie dało się zaprzeczyć - te stworzenia domyśliły się, że gdzieś tam jest coś jeszcze.
Długo nad tym myślałem. Czy to w mojej gestii leży zainicjowanie kontaktu z czymś, co nie jest nawet prawdziwe? A może te stworzenia są prawdziwe w jakiś inny sposób? Czy coś może być prawdziwe będąc zaledwie koncepcją samego siebie? A nawet jeśli byli prawdziwi, to czy to oznacza, że lepiej dla nich będzie, jeśli to ja się z nimi pierwszy skontaktuję? Może powinienem zmienić symulację i zapewnić im wieczne szczęście? Czy w ogóle mogę coś takiego zrobić?
Nie chciałem im ujawniać swojego istnienia, ale chciałem się z nimi porozumiewać. Postanowiłem zaprogramować "proroka". Organizm, który wygląda jak oni i nie będą potrafili go odróżnić od siebie, ale jest całkowicie kontrolowany przeze mnie.
Pozwoliłem mu urodzić się, jako ktoś ważny, syn przywódcy. Postanowiłem nauczać przykładami i starałem się nauczyć te stworzenia angielskiego, abym mógł się z nimi porozumiewać. Jako prorok przekazałem im, że angielki jest językiem, w którym możemy porozumieć się z "wielkim". Nie mogli mieć pojęcia, co jest prawdą, a co nie.
Nie zdecydowałem jeszcze, czy ujawnić się, czy nie. Chciałem jednak móc zrozumieć, co chcą mi powiedzieć. W ciągu kilku pokoleń wszyscy mówili po angielsku.
Bardzo szybko na ziemi zaczęły pojawiać się znaki w języku angielskim.
"PROWADŹ NAS" "POKAŻ NAM SWOJĄ DOBROĆ" "POMÓŻ NAM"
A także, podczas gdy panowała choroba, głód lub ogólne niepocieszenie:
"DAJ NAM JEŚĆ" "POKAŻ NAM CUD" "ZAKOŃCZ NASZE CIERPIENIE"
Zdecydowałem, że nie mógłbym zajmować się światem, w którym pojawiło się takie nieszczęście. Musiałem coś zrobić. Czemu miałbym akceptować świat, w którym panuje śmierć, gwałty i morderstwa, kiedy mogłem im zapobiec?
Zaimplementowałem poprawki, które następowały stopniowo, więc nie brali tego za cud. Morderstwa i gwałty z biegiem czasu stawały się coraz rzadsze, tak samo śmierć w młodym wieku.
Sądziłem, że nie zauważą zmian, które następowały przez wiele pokoleń, ale zauważyli.
"DZIĘKUJEMY CI"
"CHWAŁA STWÓRCY"
"KOCHAMY CIĘ"
I coś, co najbardziej ścisnęło mnie za serce:
"WRÓĆ DO NAS"
Po policzkach spłynęły mi łzy. Tam coś jest. I to coś wie o moim istnieniu, że mogę się z nimi porozumieć, ale w obawie przed tym, co stworzyłem, nie chcę tego zrobić.
Czułem, że mam zobowiązania.
Załadowałem postać, którą dopiero co stworzyłem i poszedłem do ich króla, poprosiłem o rozmowę z najmądrzejszymi z mędrców. Tym razem jednak mi nie uwierzono.
- Jesteś 1341 osobą podającą się za wcielenie Stwórcy. Jeśli nim jesteś, to modlę się o przebaczenie, ale proszę, daj nam jakiś znak, zanim zażądasz ode mnie zwołania mędrców.
Zawahałem się, ale odpowiedziałem.
- Jutro, na wyspę na morzu przed wami, spadną kolejne dwa meteory, tego samego dnia. I kiedy tak się stanie, porzućcie wszelką wątpliwość i uwierzcie, że oto ja powróciłem, naprawić zepsuty świat, który niegdyś stworzyłem.
Opuściłem moje wcielenie i poczekałem na następny dzień w symulacji. Zrzuciłem dwa meteory na opuszczoną wyspę niedaleko stałego lądu, na którym zebrały się tysiące, aby zobaczyć, czy dam im znak.
Po upadku meteorów zaczęto świętować. Wszystkie zdolne do odczuwania organizmy zebrały się dookoła małego domu, w którym opuściłem mojego awatara i padli na ziemię, wyraźnie czcząc mężczyznę, którego tam ostatnio widzieli, a jednocześnie bali się podejść bliżej.
Nie wiem w sumie, kto bał się bardziej w tym momencie, ja czy oni. Ponownie załadowałem moje wcielenie i wyszedłem z domu. Stworzenia nadal leżały na ziemi w całkowitej ciszy. Zupełnie, jakby czuli się za niegodnych przemawiania.
- Niechaj powstanie najmądrzejszy z was - powiedziałem do nich.
Powstało jedno, dziwacznie wyglądające stworzenie.
- Dziękujemy, że wróciłeś. Czy życzysz sobie od nas czegoś?
Zawahałem się, zanim cokolwiek odpowiedziałem.
- Nie możecie zrobić dla mnie niczego, co mnie zadowoli, poza tym, że będziecie dobrzy dla siebie nawzajem i będziecie dzielić się ze mną swoimi potrzebami i obawami.
Stworzenie odpowiedziało:
- Wiemy, że przybywasz z innego świata i się boimy. Zrozumieliśmy, jak delikatni jesteśmy i jak niewiele wiemy. Proszę, pozwól nam dołączyć do ciebie w świecie, w którym stworzyłeś nasz własny.
Rozpłakałem się przed komputerem, gdy odpowiadałem.
- Nie wiem jak.
Stworzenie odpowiedziało:
- Ryzykując obrażenie cię, proszę, zrozum powagę naszej sytuacji. Żyjąc w niekompletnym świecie jesteśmy ciągle zagrożeni zniknięciem na zawsze, nikt już nigdy może nas nie spotkać. Nigdy byśmy świadomie nie rozpoznali chwili, w której nadszedłby nasz koniec.
Dotarło do mnie, że nie byli w stanie zrozumieć faktu, iż miałem władzę absolutną jedynie w ich świecie, ale poza nim już nie. Nie wiedzieli także, że moja widza o ich świecie była ograniczona. Może i stworzyłem go dzięki kilku prostym prawom i regułom, ale to właśnie te proste prawa nadały rzeczywistości złożoność, której nie byłem w stanie pojąć.
Rzekłem ponownie:
- Mam moc jedynie w waszym świecie. W moim takiej mocy nie posiadam, zatem nie mogę was tu sprowadzić, ponieważ mój świat nie jest pod moją kontrolą. Nie rozumiem także świata, który stworzyłem. Nie wiem, co jest dla was najlepsze. Tylko wy wiecie i musicie mnie informować, czego chcecie.
Mężczyzna milczał przez chwilę. Już pomyślałem, że chcę zerwać ze mną wszelki kontakt, gdy mędrzec przemówił:
- Stworzyłeś świat, który jest niekompletny, ze stworzeniami, które nie są w stanie z niego się wydostać i nie masz możliwości ich uratować. Nie posiadają wolności, ani nie mają możliwości zmian. Jesteśmy całkowicie zdani na twoją łaskę i w związku z tym, z głębi serca, prosimy cię:
Skończ z nami.
W tym momencie zanosiłem się rzewnymi łzami, nie wiedziałem, co robić i proszono mnie o dokonanie niemożliwego. Moje własne dziecko prosiło mnie, abym je zabił.
W tym momencie zauważyłem, że światła w pokoju migają. Po chwili komputer się nagle wyłączył. Krzyczałem. Po wielokrotnych próbach uruchomienia komputera zrozumiałem, że to nic nie da. Zadzwoniłem do dostawcy prądu, który powiedział mi, że na skutek nagłej awarii doszło do spięcia. Obiecali zapłacić za wszystkie szkody.
Rozłączyłem się i zacząłem rozmyślać. Ogrom zbiegu okoliczności, który właśnie nastąpił, był zbyt wielki do ogarnięcia. Zastanawiałem się. Jeśli te stworzenia były na łasce zdezorientowanego stwórcy, to czy to samo można powiedzieć o mnie? I jeśli tak, to czy mój twórca powstrzymał mnie właśnie od powtórzenia jego własnych błędów?

Tłumaczenie: Lestatt Gaara @ Para-Noir
Autor: unpatriotic @ Reddit No Sleep
Korekta: Yaveleth @ Para-Nour

Źródło http://paranoir.pl/zycie-w-maszynie/
LatajacyDywanik • 2013-07-02, 14:25  Najlepszy komentarz Najlepszy komentarz (25 piw)
Tyle w tym nonsensu, i herezji naukowej, że aż boli to czytać