Na jednym z osiedli w Piotrkowie Trybunalskim, gdy spadł śnieg, dzieci zaczęły zjeżdżać na sankach z niskiej podwórkowej górki. Niestety, ktoś szybko popsuł dzieciom zabawę i zasypał śnieg piaskiem. Najwyraźniej bawiące się dzieci denerwowały sąsiadów. - Tak starsze panie walczą z dziećmi na górce - mówi Joanna, matka jednego z dzieci. - I tak jest co roku.
- Dzień wcześniej jeździliśmy z dziećmi na sankach i dwie panie cały czas stały w oknach i się nam przyglądały. Rano górka cała była zasypana piaskiem - twierdzi Joanna.
Nie wiadomo, którzy z sąsiadów uniemożliwiają dzieciom zabawę na górce przy ulicy Poprzecznej. Robią to jednak regularnie. - Co roku, gdy spadnie kilka centymetrów śniegu, ktoś wysypuje piach - złości się Joanna. - Dookoła oczywiście wszędzie zakaz gry w piłkę itd. Dzieci nie mają się gdzie bawić. Najlepiej, żeby cały dzień siedziały przed komputerem. To troszeczkę śmieszne - dodaje.
Niechętni dzieciom mieszkańcy osiedla nie chcą się ujawnić. Trudno kogoś przyłapać na wysypywaniu piasku. - Robią to w nocy, gdy nikt nie widzi, chyba po kryjomu - mówi Joanna. - Tak starsze panie walczą z dziećmi na górce.
Najgorsze dla dzieci jest to, że górka przy Poprzecznej, choć bardzo mała, jest jedynym takim miejscem w tej części miasta. - W okolicy za bardzo nie ma innych miejsc, w których dzieci zimą mogłyby się bawić. Na dodatek ta górka jest pod oknami bloku, dzieci są cały czas pod okiem rodziców - tłumaczy mama jednego z dzieci.
Zadzwoniliśmy do Spółdzielni Mieszkaniowej Piotrkowska. Pracownicy działu administracji poinformowali nas, że faktycznie niektórzy starsi lokatorzy skarżyli się, że dzieci bawią się na śniegu pod ich oknami. Jednak nikt nie kazał dozorcom wysypywać piasku.
- Nie wydawaliśmy takiego polecenia żadnemu administratorowi - mówi kierownik działu administracji Włodzimierz Cecot. - Być może któryś z nich ugiął się pod naciskiem skarżących się lokatorów, ale przełożeni niczego takiego nie zlecali - dodaje.
Co właściwie przeszkadza sąsiadom? - Nikt tamtędy nie przechodzi, nikomu to nie przeszkadza. Po bokach są schody, nie ma problemu z przejściem - żali się Joanna. Pewnie chodzi o to, że dzieci bawią się dosyć głośno. Mieszkańcy zapominają jednak, że cisza nocna obowiązuje dopiero ok. 22. A wtedy dzieci już śpią.
No po pierwsze upewnijcie się że to te starsze osoby, z doświadczenia wiem że szczyt poj***nia osiąga się około 560 roku życia będąc starym kawalerem albo rozwodnikiem.
Niestety tak jest. Na starość ludziom często odpie**ala. Jak widać wyżej - każdy ma tego typu wspomnienia z dzieciństwa, więc i mi się pewne fakty przypomniały. Na osiedlu gdzie mieszkałem będąc dzieciakiem (Retkinia) mieszkała taka stara torba, która darła się z okna o byle gówno - a najbardziej o to, że się chodzi po trawniku (chociaż tam od zawsze wydeptana ścieżka była). Pech chciał, że szmata mieszkała na parterze. Spokojny spacerek przy bloku - nie było mowy. Zagrać tam w piłę? - zapomnij! Z biegiem czasu j***ło jej się pod garem coraz bardziej - od bluzgów się zaczęło, ale że to efektu nie dawało żadnego, babsztyl zaczął rzucać różnymi przedmiotami z okna. Pamiętam kumpel wyłapał kapciem, bo siedzieliśmy w piaskownicy (specjalnie nauczyła tam srać swojego kota - nie raz się widziało jak go tam sama wynosi). Czasami wyłaziła, żeby się z nami szarpać, ale zawsze się jej uciekło. Aż pewnego dnia coś w niej pękło. Zaczęła z okna lać wodą z wiadra - obrywał każdy - dzieci, dorośli, kobiety, księża - no wszyscy. Przypominam, że cała agresja o to, że ktoś np. idzie ścieżką z przystanku autobusowego do swojego bloku. Nie krzycząc, nie paląc szluga, po prostu idąc (taka miłośniczka zieleni, że niby). No i pewnego razu wpadła na pomysł, żeby lać wrzątkiem. Ktoś prawie został poparzony, akcja krótka - telefon na Milicję (tak, tak jeszcze Milicja ) i babę w koncu ku uciesze całego osiedla wywieźli do Kochanówka (zakład psychiatryczny w Łodzi).