Temat nie jest bardzo sadystyczny, ale w tym smutnym jak piza świecie, warto pokazać pozytywne zachowania.
W Chinach, czterdzistoletni Yu Xukang codziennie zanosi swojego niepełnosprawnego syna do najbliższej szkoły(7,2 km w jenną stronę). Następnie wraca do domu, a po południu znów idzie do szkoły i odbiera dzieciaka.
Pan Yu zamiast maszerować dziennie prawie 30 kilometrów mógłby: oddać dzieciaka, albo przestać się nim zajmować...a jednak poświęcił się dla niego.
Ale pie**olicie wszyscy. Że na sadolu piszecie to już trzeba z grubej rury pojechać. A ten co temat wrzucił to się w łeb jebnij. Jak ma k***a dziecko oddać przecież to jego syn. Pewnie połowa z was pseudo masochiści by tak samo zrobiła i zapie**alała 3 dychy na piechte jakby na autobus nie było.
A u nas sk***iałe gimbusy w rurkach wożone przez rodziców autami od razu sp***ala sprzed wejścia do szkoły ch*j wie, gdzie by ponapie**alać na gejfonach...
Szkoda dzieciaka i jego ojca mimo, że żółci - przynajmniej wiedzą o co chodzi w edukacji i walczą do końca, nie jak nasi piłkarze...
I w sumie jeszcze znam nieco ludzi, co mają też po górkę, najpierw z buta lub rowerem parę kilosów, potem pks i do pkp, pociągiem do wawy i tam tramwajem do pracy Codziennie i mniej maruszą niż połowa kurew dojeżdżająca autami, że im k***a bus pasy porobili...
Samolubne ch*je uczcie się od żółtych... gdyby to był ciapak czy czarny bym tego nie napisał, ale jednak żółci mają coś z ludzi... ubrania i sprzęt które robią...