A to może jakiś przygłup co podpatrzył ruchy na youtubie i myśli że jest kingiem Brucem Lee karate mistrzem, ciekawe jakby to wypadło z jakimś czarnym pasem ch*jem mujem
Tak właśnie wyglądają te "zajebiste sztuki samoobrony". Jak ćwiczysz 20 lat i masz ch*j wie jakie pasy, to jesteś niemal nietykalny. Natomiast po 20 lekcjach z osiedlowym "miszczem" nie licz na to, że ci pierwszy lepszy gimbus zaprawiony w ustawkach nie wbije nosa w twarz.
@Robster Mistrz danej sztuki walki w sumie nie pokonuje technikami (chociaż są bardzo pomocne i pokazują zakres jego wiedzy), ale zmianami w organizmie, mózgu, więc pasy mają tu mniej do powiedzenia (są rozdawane po zaprezentowaniu szeregu technik, z tego co się orientuję). Kiedyś mówiono, że mistrz potrafi przewidywać przyszłość, jednak ostatnie badania wykazały, że jest to po prostu zmiana w mózgu kogoś, kto latami ćwiczył. Mózg mistrza szybciej reaguje na bodźce, na ruch mięśni przeciwnika. Najkrócej jak się da: mistrz reaguje szybciej, instynktownie, "przewidując" (zauważając) ruchy przeciwnika. Techniki raczej stanowią sprawę drugorzędną. Gdybym ja miał pamięć doskonałą i znał wszystkie techniki sztuk walki, to bez tych małych zmian z mózgu niczego bym nie osiągnął - byłbym tylko kolejnym frajerem, który naoglądał się technik w necie i sprawdził je raz w zwolnionym tempie na worku w pokoju. To jak z nauką. Sprawą pierwszorzędną jest inteligencja, zdolność logicznego myślenia i wyciągania wniosków, sprawą drugorzędną jest wiedza. Z samą wiedzą możesz dojść do pewnego etapu, ale bez inteligencji niczego znacznego, nowego nie osiągniesz. Uczeń z wiedzą mistrza nadal będzie przegrywał. W sumie, dlatego też osoby, które wcześniej coś ćwiczyły szybciej coś osiągają w nowych sztukach walki. Nauczyć się technik każdy może, ale zmienić organizm to już proces kilkuletni (nie chodzi mi tu o tężyznę fizyczną).
mi się wydaje, że te wschodnie sztuki dawania plaskaczy i robienia piruetów nie uczą tego co najważniejsze: bycia przygotowanym na przyjęcie dzwona w ryj, bycia gotowym zaatakować. To raczej przyjacielskie kuksańce kolegów spotykających się w wolnym czasie a nie trenowanie wojowników którzy nie boją się przelewu krwi.