Temat jaki tutaj zamieszczam, będzie dotyczył polskiego Systemu Obrony Terytorialnej, który powstał dzięki pracy Romualda Szeremietiewa i innych oficerów.
Otóż ten właśnie Pan stwierdził, że Polska zawsze budowała partyzantkę jak armia regularna została rozbita, a w Polsce po podbiciu panował jakiś inny władca i że trzeba byłoby stworzyć partyzantkę zanim się coś takiego wydarzy, aby to właśnie ona uniemożliwiała zniszczenie regularnej armii, a w przypadku rozbicia nadal miała możliwość bojową, ale z racji wcześniejszego przygotowania, była bardzo dobrze uzbrojona, miała jasno wytyczone plany działania, plany schronień dla ludzi/łupów itp.
"1 batalion pancerny kosztuje 49 razy drożej niż 1 batalion obrony terytorialnej".
Zgodnie z wytycznymi obecnej Strategii Bezpieczeństwa Narodowego RP siły Zbrojne RP utrzymują gotowość do realizacji trzech rodzajów misji:
zagwarantowanie obrony państwa i przeciwstawienie się agresji,
udział w procesie stabilizacji sytuacji międzynarodowej oraz w operacjach reagowania kryzysowego i operacjach humanitarnych,
wspieranie bezpieczeństwa wewnętrznego i pomoc społeczeństwu.
Moim zdaniem, podstawowym zadaniem sił zbrojnych powinna być ochrona biologiczna narodu, powinno być to powiedziane wprost, jako cel istnienia wojska.
Historia uczy nas, że partyzantka jest średnio skuteczna, jest złym rozwiązaniem, bo najeźdźca może stosować represje, jak np. w czasie II wojny, co tak naprawdę skutkuje wyniszczeniem lub nawet unicestwianiem narodu. Całkowite straty jakie ponieśli naziści podczas akcji Wachlarz były minimalne, praktycznie nic nie znaczące (sięgały jak dobrze pamiętam poniżej 1% wsparcia niemieckiego ciągnącego na front wschodni - jeden z kilku) - u nas, ginęła elita. O akcji Burza ogólnie nawet nie wspominam.
Ja wiem, że h*ja wiem, w dupie byłem, gówno widziałem, ale poglądy Szeremietiewa prezentujesz bezkrytycznie.
Wydaje mi się, że dobrze prawi i mimo wszystkich minusów - taka taktyka jest jednym z lepszych rozwiązań na jakie możemy sobie pozwolić... Nie podałeś żadnej alternatywy, on skupia się głównie na patologiach obecnego systemu, a co np. z atomówką? Odnoszę wrażenie, że łatwiej było by ją zbudować niż wprowadzić np. powszechny dostęp do broni.
Po pierwsze: podczas takich konfliktów najtrwardsi w narodzie idą nadziać wroga na bagnety. Bardziej pierdołowaci i kobiety zostają w swoim kraju, to jest ten element bardzo podatny na krzywdę innych. Dlatego bardzo ważnym jest prowadzić wojnę informacyjną właśnie w kraju naszego okupanta. W momencie, przez wypływ materiałów, gdzie ewidentnie widać zbrodnie wojenne, społeczeństwo, które wierzy w słuszność swoich chłopców w tej wojnie, ma naprawdę ogromny problem, wiele osób zaczyna ufać tym materiałom i poparcie dla wojny spada. Gdy nastroje w narodzie są bardzo burzliwe, jest wiele ataków na rząd, to odcina się wojsko od czegoś tak ważnego dla nich: od pieniędzy.
Ktoś miał okazję wspomnieć o Wietnamie. To jest jedyna wojna gdzie były pokazane realne działania wojenne, gdzie oddział amerykański wyciąga kobiety i dzieci z jakiś chat ulepionych z gówna i trzciny i podpalają dach od zapalniczki/pochodni. Naoglądałem się trochę materiałów z tamtego okresu. Były oficjalnie emitowane przez telewizję CBS (sprawdźcie to, nie chcę się pomylić w tak ważnej sprawie) przez połowę wojny. Dopiero od tej połowy musieli pokazywać obraz jaki nakazuje im rząd, ale to co zrobili na początku sprawiło spadek poparcia dla wojny i już nikt nie był w stanie tego zatrzymać.
Pamiętaj, że jak my byliśmy pod zaborami, to mieszkańcy innych krajów co najwyżej mogli przeczytać o jakieś zbrodni jedynie w gazecie lub książce. Realny obraz powoduje emocje i w konsekwencji heroiczne czynności, dlatego telewizja jest tak bardzo cenzurowana i od wojny w Wietnamie już nigdy nie pokazano realizmu działań wojennych. Zapominamy jednak o internecie - to z niego dowiadujemy się, że nasz rząd popiera niewłaściwą stronę w konflikcie Syryjskim, to z niego możemy obserwować materiały z rozsadzania czołgów i innych działań partyzantki miejskiej. Do tej pory nie napotkałem się na taki wylew materiałów z działań wojennych, a to są tylko Syryjczycy. Moim zdaniem bylibyśmy w stanie staranniej dokumentować nasze działania tutaj w kraju (kamery GoPro etc.).
Chciałbym przypomnieć, że w Wietnamie nie byli w stanie poradzić sobie z ludźmi, którzy sięgali im do fiuta. Używali napalmu, wysyłali "szczury" w sieć podziemnych tuneli, ale nie byli w stanie wygrać wojny.
Osoby biorące udział w Powstaniu Warszawskim same mówiły, że byłoby im niesamowicie łatwiej, gdyby mieli chociaż metro.
Dla działania partyzantki lepsze są przejścia podziemne niż te, które się buduje w Polsce czyli nadziemne, różnego rodzaju kładki itd. Jak widać budowa partyzantki nie obejmowałaby jedynie przeszkolenia partyzanckiego.
W sytuacji, w której miałaby wybuchnąć wojna to wróg musiałby się skupić na wojskowych składach broni, bo zniszczenie partyzanckich składów byłoby niemożliwe (bo z tego co się domyślam [nie siedzę w umyśle Szeremietiewa] po prostu by ich nie było) - każdy partyzant miałby ją u siebie w domu.
Jeśli chodzi o miny i bomby, to jak wujek Mohamed może mieszać uran w wiadrze, a stryjek Ahmed zdobyć zapalnik gdzieś na wysypisku, to myślę, że Polacy mieliby łatwiejszy dostęp do takich materiałów, a podparte odpowiednią wiedzą (mam nadzieję, że to będzie nauczane na tych szkoleniach), składowanie takich materiałów w domu można byłoby uznać za w miarę bezpieczne. W końcu nikt nie będzie tego miesiącami w piwnicy trzymał
Reasumujac - straty i zyski - czy cos zmienil opor AK w czasie okupacji niemieckiej?Pewnie skrocil nieco wojne.Gdybysmy byli bierni potrwalaby najwyzej z rok dluzej , wieksze straty mieliby alianci a narod polski mniejsze.
Niedobitki AK dzialaly do 56 roku na terenie polski.
Chodzi o odpowiedzialność zbiorową. Za jednego zabitego Niemca 10 zabitych Polaków. Myślę, że jakbym ja był tym Niemcem to cholernie bałbym się wykonać egzekucję wiedząc, że byle piętnastolatek może mnie zdjąć z karabinu ze swojego okna. To jest konsekwencja powszechnego dostępu do broni.